Nobody to love
Gdy wojna się skończyła, wszyscy powtarzali rok, ponieważ szkoła pod
rządami Snape’a nie miała się najlepiej. Wszyscy już przeżyli swoje żałoby,
zamek odbudowano, a przez wspólne przejścia uczniowie wszystkich domów starali
się być pozytywnie nastawieni wobec siebie. Właśnie trwała przerwa świąteczna,
była godzina dwudziesta trzecia. Hermiona przed chwilą odprawiła z kwitkiem
Rogera Davisa. Okazało się, że inteligentny Krukon, tak naprawdę jest
zapatrzonym w siebie bufonem, z którym nie można porozmawiać na żaden temat.
Noc była młoda, jednak Gryfonka miała ochotę ją skończyć jak najszybciej i po
prostu wyjść. Wszystko szło po jej myśli, już ubierała ocieplaną futerkiem
skurzaną kurtkę na swoją wyjątkowo krótką jaskrawozieloną sukienkę, gdy
usłyszała głos, którego nie spodziewała się w mugolskim klubie.
- Hermiono… - gdy Draco Malfoy krzyczał jej imię, ona aż zachwiała się
na swoich niebotycznie wysokich szpilkach, jednak on został jej bohaterem i
złapał ją w pasie przytulając do siebie. – Czemu wychodzisz? Zostań.
- Po co mam zostać? Miałam randkę, nie wyszła, chcę wyjść z imprezy.
- Zostań ze mną. Ja nie miałem randki, nie mam nikogo kogo mógłbym
kochać, ale to nie powód, by się nie bawić.
- Nie chcę się bawić.
- Chcesz, zatańcz ze mną raz, jak nie będziesz chciała zostać, puszczę
cię bez słowa.
Ona zrezygnowana oddała kurtkę do szatni i weszła ze Ślizgonem na
parkiet. Właśnie zaczęło się Nobody to
love. Zaczęli tańczyć osobno, a jednak razem. Śmiali się, przypadkiem
wpadali na siebie, po prostu dobrze się bawili. Draco nie wierzył, że to ta
sama kujonica co w Hogwarcie, a ona nie umiała znaleźć w nim wyniosłego
arystokraty. Oboje zrzucili maski, nie mając nikogo do kochania, lekko zmęczeni
swoją potrzebą miłości bawili się w swojej obecności. Kolejne minuty uciekały między
kolejnymi piosenkami. Po dwudziestu minutach Malfoy zaproponował drinka, na co
Granger przystała. Bawili się tak całą noc. Nie oszukiwali się, nie liczyli na
wielką miłość między sobą. Oboje samotni, ale nie chcieli siebie nawzajem. O
piątej nad ranem Draco odprowadzał Hermionę do jej domu, oboje byli zbyt pijani
by się teleportować, jednak o im nie przeszkadzało w głośnym śpiewaniu i lekkim
zataczaniu się na chodniku. Gryfonka już dawno wrzuciła pomniejszone szpilki do
torebki i szła boso po śniegu, a Draco szedł w samej marynarce, bo zgubił
gdzieś swoją kurtkę. Mimo chłodu śmiali się głośno, kiedy Hermiona rzuciła w
Ślizgona pierwszą śnieżką, czego on nie mógł jej darować i odwdzięczył się
wrzucając ją w zaspę. Jednak gdy znaleźli się przed mieszkaniem Hermiony, ona
znalazła w swojej apteczce eliksir trzeźwości i na kaca, dzięki którym mogli
się osuszyć, a Draco mógł się teleportować do siebie.
Tego samego dnia koło godziny osiemnastej Gryfonka usłyszała
natarczywe pukanie w okno, bardzo ją to irytowało, ponieważ właśnie odsypiała
imprezę, jednak otworzyła okno. Przez nie wleciało dużo zimnego powietrza i
nieznana jej czarna sowa. Upuściła liścik i zniknęła.
Granger,
jeśli kiedyś będziesz chciała zabawą uczcić to, że nie masz nikogo do
kochania, daj znać.Imprezy z Tobą są niezapomniane, tak samo jak zapalenie płuc, którego
się nabawiłem tej nocy.
Mam nadzieję, że z Twoim zdrowiem jest lepiej.
Draco
Teraz całe ich życie było wspólną imprezą. Bawili się i śmiali bardzo
często, nie zauważyli kiedy stali się bliskimi przyjaciółmi. Nadal nie mają
nikogo do kochania, ale mają siebie.
Śliczne *.*
OdpowiedzUsuńUrocza c: Zgaduję, że z tej przyjaźni mogłoby się rozwinąć coś ciekawszego :D
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej i pozdrawiam :3
Cudo *_*
OdpowiedzUsuńPiękna.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Mistress.
Weny.
Krótka i urocza. Podoba mi się, bo Dracon i Hermiona są tutaj zwykłymi przyjaciółmi, a nie parą, a to coś nowego c:
OdpowiedzUsuńOprócz tego, piszesz baardzo długie zdania. Nie bój się od czasu do czasu postawić kropkę zamiast przecinka (:
Cudowna *.* Na początku myślałam, że rozwinie się między nimi coś więcej, ale tak jak jest mi się podoba :D
OdpowiedzUsuńWspaniała!!!
OdpowiedzUsuńmam mieszane uczucia czytając tą mini miniaturkę... z jednej strony sens, który z niej wypływa - nikogo do kochania mając siebie nawzajem? rozumie się samo przez się, nie trzeba tego komentować.... z drugiej jednak początek zbił mnie z tropu... podejrzewam, że spowodowane jest to moim przyzwyczajeniem do jakiegoś szerszego nakreślenia znajomości, jakiegoś konfliktu... ogólnie jednak wygrywa pierwsza myśl, dobrze napisane ;) cieszę się, że piszesz tak często i co jakiś czas mam namiastkę kolejnej historii w twoich miniaturkach
OdpowiedzUsuńPoczatkowo nastawilam sie na upojna noc po pijaku, a tutaj taka zmylka! Bardzo mi sie podobala cala ta minaturka! :-) ciagle uwazam ze byloby milo gdyby czasem w miniaturkach pojawili sie inni bohaterowie, ale miedzy bogiem a prawda to twoj blog a miniaturki sa tak dobre ze czytajac je zapomina sie o innych postaciach. Czekam jak zawsze z niecierpliwoscia na kolejna!
OdpowiedzUsuńlekko przyjemnie i tak jak lubię ten dreszcz niespodzianki . Kochana pisz tak dalej twoje opowiadania są bardzo ciekawe i nigdy nie mogę się doczekać kolejnego opowiadania napisanego przez ciebie
OdpowiedzUsuńPomysłowe, krótkie, przyjemnie się czyta, kiedy ma się wiele problemów :)
OdpowiedzUsuńPolecam :D
Pozdrawiam,
L. :*
Cudowny rozdział :D Lekki przyjemny... Masz talent <3 Trzy razy tak dziękujemy :D
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie
wyslemycisedeszhogwartu.blogspot.com
Urocze;)
OdpowiedzUsuńO matko! Nie zdawałam sobie sprawy, że nie było mnie aż tyle czasu! Nie wiem, jak wyjaśnić tak długa nieobecność i przeprosić Cię ogromnie mocno! Jest mi strasznie wstyd....
OdpowiedzUsuńMiniaturka genialna, naprawdę słodka, urocza i po prostu taka dramionowa! :) Taka jak uwielbiam!
Lecę nadrabiać dalej!
Charlotte