Kolejny piątek (DRARRY)
Moje pierwsze Drarry i jestem z niego naprawdę dumna :D
Zapraszam wszystkich do czytania i wyrażania opinii,
o ile nie są uprzedzeni do gejów :D
*****
No niestety, moje życie towarzyskie
to katastrofa. Rok temu skończyłem szkołę z nie najgorszymi wynikami. Dwa lata
temu uratowałem świat od zagłady przez Czarnego Pana. A co jest dzisiaj?
Kolejny piątek. A ja co? Właśnie przebieram się ze spodenek obciętych
nożyczkami kuchennymi w nowe jeansy, a starą koszulkę po Dudleyu zmieniam na
koszulę w kratę. W planach mam oglądanie Grę
o Tron, więc idę do sklepu po orzeszki ziemne i jakieś dobre piwo, żeby
choć trochę umilić sobie ten czas. W końcu oglądanie głupiego serialu z kotem
to świetna rozrywka dla dwudziestolatka.
Spytacie: czemu nie wyjdę
gdzieś ze znajomymi? No bo przecież ani nie walczyłem sam, ani szkoły sam nie
kończyłem. No oczywiście, że nie. Luna jest z Nevillem i spędzają razem każdą,
nawet najkrótszą chwilę. Dan i Ginny świata po za sobą nie widzą. Ron, co
tydzień chodzi na dzikie imprezki, by ruchać wszystko, co się rusza. Nie może
zrozumieć, że gej chce wejść w poważny związek, a nie tylko w jedno nocne
numerki. George zaszył się w Szkocji rok temu i nikt go więcej nie widział.
Nawet Hermiona jest w szczęśliwym związku z mugolem, Tomem. Eh… jestem żałosny.
*
No niestety, moje życie towarzyskie
to katastrofa. Rok temu skończyłem szkołę z prawie najlepszymi wynikami. Dwa
lata temu pomogłem uratować świat od zagłady przez Czarnego Pana. A co jest
dzisiaj? Kolejny piątek. A ja co? Właśnie przebieram się z poprzecieranych,
wypranych jeansów w te nowe , a koszulkę z obozu wakacyjnego zmieniam na
sweter. W planach mam oglądanie Grę o
Tron, więc idę do sklepu po popcorn i jakieś najdroższe wino, żeby choć
trochę umilić sobie ten czas. W końcu oglądanie głupiego serialu z kotem to
najlepsza opcja jaką mam.
Spytacie: czemu nie wyjdę
gdzieś ze znajomymi? No bo przecież ani nie walczyłem sam, ani szkoły sam nie
kończyłem. No oczywiście, że nie. Pansy jest z Higgsem i są naprawdę
szczęśliwi. Teodor uciekł z rodzicami do Francji i tam sobie spokojnie żyje.
Crabbe nigdy nie zmienił stron, więc jak większość Ślizgonów i ich rodzin,
trafił do Azkabanu. No a Zabini? Znów będzie chciał mnie wyciągnąć na jakąś
idiotyczną imprezę dla gejów. Eh… jestem żałosny.
*
Wchodzę do pobliskiego małego
sklepiku. Szybko łapię małą paczkę kociego jedzenia o smaku jagnięciny.
Przechodzę od razu do półki ze słonymi przekąskami. Wybrałem trzy paczki orzeszków:
ostre, solone i w miodzie. Właśnie stoję przed półkami z alkoholem, gdy go
słyszę.
*
Wchodzę do pobliskiego małego
sklepiku. Szybko łapię małą paczkę kociego jedzenia o smaku jagnięciny. Przechodzę
od razu do półki ze słonymi przekąskami. Wybrałem trzy paczki popcornu:
maślany, solony i bez dodatku, by móc dodać do niego miód. Właśnie stoję przed
półkami z alkoholem.
- No, no, no, Potter. Czyżby
szykowała się jakaś domówka?
- Odpuść, Malfoy. To, że mieszkamy
w jednej dzielnicy i raz na pół roku wpadniemy na siebie w sklepie, nie zmusza
nas do rozmowy.
- Oj, pyskaty się zrobiłeś po
wojnie. – Harry mocno zirytowany moją postawą, bierze sześciopak byle jakiego
piwa i odchodzi w stronę kas. To, że po wojnie podaliśmy sobie publicznie
dłonie i pogodziliśmy się, nic miedzy nami nie zmieniło. – Czekaj, sorry. Nie
miałem być wredny.
- W co ty grasz? Znowu chcesz wrócić
do szkolnych klimatów i dogryzać, że Pottera zostawili kum… Cholera.
- Czy mam zrozumieć, że nie
masz planów na wieczór? – Czyżby los się do mnie uśmiechnął? W końcu Potter ma
całkiem niezły tyłek, no i aż tak tępy nie jest, nie jak większość facetów,
których poznaję przez Blaisa.
- Zamknij się. Jak widzę ty
masz plany, więc idź je realizuj.
Ruszam w stronę kas, biorąc
przy okazji Le Roc des Anges Llum Blanc z roku 2011. Szybko płacę za zakupy i wychodzę przed sklep. Jest dość ciepło, więc decyduję
się na spacer. Coś jednak każe mi przystanąć w parku, przez który zawsze
przechodzę. Siadam na ławce i gapię się przed siebie. Wtedy słyszę szybkie
kroki. Potter też idzie pieszo do domu. Przez moment patrzę mu w oczy, tak
przez przypadek. Coś jest nie tak.
*
Nie wierzę… Co Malfoy tu robi? Czeka na mnie? Na pewno nie. Czeka, żeby
wyśmiewać się ze mnie? Na tysiąc procent. A gdyby tak teleportować się szybko
do domu? Patrzy mi w oczy. Trwa to kilka sekund, ale jego spojrzenie jest tak
smutne. Nie wygląda na kogoś, kto miał plany na ten wieczór.
- Malfoy?
- Czego chcesz, Potter?
- Co robisz dziś wieczorem?
- A co? Chcesz się pośmiać, że dziewięćdziesiąt procent moich znajomych
jest w Azkabanie, a pozostali wolą bawić się beze mnie?
- Nie, ale ja mam dzisiaj siedzieć i oglądać z kotem Grę o Tron. Zawsze można oglądać serial w szerszym gronie.
- Też miałem oglądać z Schedy Grę o
Tron.
- Popatrz jak nisko upadliśmy – mówię, siadając obok niego. – Zamiast żyć,
oglądamy seriale z kotami.
- Ja przynajmniej piję przy tym wino – zaczepnie mówi Ślizgon.
- Nie zaczynaj, już było miło.
- A mogę wziąć moją kotkę?
- Jasne.
*
Ten piątek spędzamy, mieszając wino z piwem, a popcorn jemy razem z
orzeszkami. Obejrzeliśmy trzy odcinki serialu, a teraz dyskutujemy o dziejach
pięciu z siedmiu rodzin. Gdy wybija trzecia w nocy i postanawiam wrócić do
swojego mieszkania. W końcu nie mogę siedzieć Potterowi na głowie do rana.
***
Kolejny piątek i znów to samo. Nie mam szansy na spotkanie z kimkolwiek.
A gdyby tak napisać do Malfoya? W końcu Gra
o Tron to całkiem dobry pretekst do spotkania. A może będzie dziś w
sklepie. Mógłbym na niego przypadkiem wpaść. Już miałem wychodzić po orzeszki i
piwo, gdy usłyszałem stukanie sowy w okno.
Co robisz dzisiaj? Jeśli masz
ochotę na kolejne odcinki Gry
o Tron to zapraszam do siebie Ciebie i
Kana. Schedy go polubiła. Kup te wino, co ja ostatnio. Nie będziemy pić piwa.
Draco
*
Kolejny piątek i znów to samo. Nie mam szansy na spotkanie z kimkolwiek.
A gdyby tak spotkać Pottera? W końcu Gra o Tron to całkiem dobry pretekst do
spotkania. A może będzie dziś w sklepie. Mógłbym na niego przypadkiem wpaść.
Już mam na sobie ulubiony kaszmirowy sweter w kolorze butelkowej zieleni, gdy
wpadam na inny pomysł. Po prostu do niego napiszę. Skrobię piórem krótką notkę
i wysyłam swoją ulubioną sową. Czekając na odpowiedź, wyciągam dwie lampki na
wino. Robię ostatnią paczkę popcornu, którego tydzień temu nie zjedliśmy. Do
innej miski sypię chipsów paprykowych, no bo nie mówiłem mu nic o przekąskach.
No, ale odpowiedź też nie przychodzi. Co za niewychowanie. Mógł choć napisać
odmowę. Słyszę pukanie do drzwi. Gdy je otwieram, widzę Pottera w czarnym
płaszczu z kotem w jednej ręce i dwoma butelkami wina w drugiej.
*
Malfoy był chyba zdenerwowany, jak mnie zobaczył. Nie wiem, o co chodzi i
raczej mi się to nie podoba.
- Potter – w końcu odzywa się i nawet się uśmiecha. - Wejdź.
- Cześć, Malfoy. Proszę – podaję mu wino, a kota kładę na podłodze. Ten
zaczyna węszyć za Schedy. Koty zajmują się sobą, Malfoy nalewa nam wina, a ja
włączam serial. Dziś siedzimy dużo bliżej siebie i cały czas rozmawiamy, prawie
nie patrząc na ekran, tylko ciągle na siebie. To było zadziwiające, ile mamy ze
sobą wspólnego.
Muszę wyjść od niego już chwilę po północy. Jego usta tak zachęcają mnie
do pocałunku, a wypity alkohol wcale mnie nie odwodzi od tego pomysłu. Jednak
zwiewam do domu razem z Kanem.
***
Dzisiaj ja do niego nie napiszę z prośbą o spotkanie. To on ocalił ten
pieprzony świat, wiec niech ma wystarczające jaja, by zaprosić mnie na
oglądanie serialu. Dobra, nie ma co się nad sobą rozczulać. Idę na zakupy. Dziś
czas na trochę odmiany. Może by tak jakieś czekoladowe pierniki, najlepiej
nadziewane marmoladą z róży. I słodsze wino, na przykład takie Chateau Champs des Sables z 2009. Gdy wracam do domu, czeka na mnie
śnieżnobiała sowa.
Malfoy, bardzo mi przykro, ale dziś się nie spotkamy. Zapomniałem Ci
powiedzieć, że raz w miesiącu organizujemy kolację. Tylko ja, Ron i Hermiona. Przepraszam,
że mówię to dopiero teraz. Resztę weekendu jak zwykle pracuję, ale mogę liczyć
na przyszły piątek? Jeszcze raz przepraszam.
Harry
Odpisuję, że nic się nie stało,
choć tak w sumie zabolało to, że nie ma dziś dla mnie czasu. No, ale przecież
my nie byliśmy nawet przyjaciółmi. Spotkaliśmy się dwa razy i to tylko po to,
żeby oglądać serial. Jednak muszę przyznać, choćby przed sobą, że polubiłem
tego okularnika.
*
To nic takiego, ale za tydzień oglądamy sześć odcinków.
Draco
Szybko czytam odpowiedź Malfoya
i z uśmiechem ruszam w stronę kominka, żeby przez sieć Fiuu przenieść się do Trzech
Mioteł. Tam Ron i Miona powinni już na mnie czekać.
Dzisiejszy wieczór mija nam jak
zwykle w miłej atmosferze. Jednak w zakamarkach mojej głowy, lekko ruszonej
kolejnymi porcjami kremowego, błąka się pewien przystojny blondyn. Merlinie,
ile ja bym dał, żeby wiedzieć, że nie znalazł sobie innego bruneta na ten
wieczór. O czym ja myślę... Ja i Malfoy to tylko dwójka kumpli, która lubi ten
sam serial. Trzeba skupić się na przyjaciołach.
***
Mam do niego napisać? On pisał w zeszłym tygodniu. Ale zawsze umawiamy
się później, jest dopiero dwunasta. Właśnie! Jest dwunasta, weź się do roboty
Malfoy, a nie rozmyślasz o Potterze! Ale fajnie było by mieć pewność, że dziś
się spotkamy. Dobra, potrzebuję podwójnego espresso i kawałka ciasta
czekoladowego i wracam do tego głupiego pozwu. Już bez myśli o Potterze.
*
Właśnie piję piekielnie mocną
kawę i objadam się kalorycznym ciastem zamiast pracować i to wszystko przez
Ciebie! Powiedz czy się dzisiaj spotkamy, bo nie wiem czy znów nie zostanę na
lodzie. Nie mam zamiaru rujnować swojego życia towarzyskiego tylko dlatego, że
Ty zapomnisz o wcześniej umówionym spotkaniu.
Draco
Ech, ten Malfoy. Czy on chce mi powiedzieć, że denerwuje się naszym
potencjalnym brakiem spotkania? Jednak Ślizgoni potrafią być uroczy… Choć
jednocześnie są wredni. A niech się chłopak pomęczy jeszcze piętnaście minut
nim odeślę mu odpowiedź. Później mu to wynagrodzę. To znaczy… Chyba.
*
Potter to szuja. Już ja mu dzisiaj pokażę. Kazał mi czekać na odpowiedź,
cham. I jeszcze to żądanie, że musimy spotkać się u niego. A dopisek, żeby nie
brać Schedy był okropny… To jest jawna dyskryminacja! Ech, mogłem się aportować
przed jego dom. Jak dobrze, że to już tuż za rogiem.
Dobra, jak już jestem, to mógłby szybciej otworzyć. No i co tak ciemno w
tym domu? Mam nadzieję, że mnie nie wystawi.
*
Otwieram drzwi.
- Witaj, Draco. Wejdź. – Wręcza mi wino i od razu zdejmuje płaszcz. Nie
da się ukryć. Jest u mnie drugi raz, a czuje się jak u siebie.
- Cześć.
- Ej, co się stało? Czy to tylko dzień bycia niemiłym bez powodu? – Próbuję
jakoś załagodzić atmosferę.
- Co się stało? To, że w zeszłym tygodniu mnie wystawiłeś, a w tym
zabroniłeś wziąć Schedy!
- Chciałem, żeby to było zrobione zgrabniej, no ale cóż. – Niewerbalnym
zaklęciem wysyłam wino do salonu i podchodzę bardzo blisko Draco. Uwielbiam
jego zapach, taki lekko korzenny, bardzo zmysłowy i męski. No cóż… - Bardzo cię
przepraszam za zeszły tydzień.
Jak tylko wyszeptałem mu to do ucha, zaczynam lekko całować płatek jego ucha,
przyciągając go do siebie. Przenoszę się na policzek, powoli kieruję się w
stronę ust, a gdy jestem przy ich kąciku, słyszę jego szept.
- No dalej, Potter. Ślizgoni nie są romantykami.
*
Och, nareszcie. Moje słowa chyba podziałały, bo już bez krzty
delikatności Potter popycha mnie na ścianę, prawie zrzucając lustro i wpija się
w moje wargi. Tak mocno i tak brutalnie, jak jeszcze nikt. Nie ma to jak
rozjuszony Gryfon. Mmm. Ciepłe usta na moich i ta walka językami o dominację.
Jego noga między moimi, ocierająca się o mojego członka. O tak. O to chodziło.
Dobra, koniec tego dobrego. Potrzebuję pozbierać w sobie naprawdę dużo siły, by
przeprawić się przez długość korytarza i popchnąć Pottera na dywan przed sofą.
Jak już tak chce się bawić, to musi wiedzieć, że jest mój. Malinka na szyi w
bardzo widocznym miejscu powinna mu o tym porządnie przypominać.
Z przyśpieszonymi oddechami całujemy się coraz spokojniej.
- Dziś nie będzie pieprzenia na dywanie? – No cóż, nawet w takie chwili
nie mogę pozbyć się sarkazmu.
- Nie jestem taki łatwy. Chodź, obejrzymy choć jeden odcinek Gry… Miało być sześć.
- Olejmy serial – szepczę tuż przy jego ustach. On to odpowiednio wykorzystuje,
lekko mnie całując.
- Chodź, napijemy się wina. – Głupi Gryfon nie daje za wygraną, ale w
sumie to dobrze. Serial leciał w tle, a my przytuleni rozmawiamy i pijemy wino,
co chwilę się całując. Ech, taki puchaty Gryfon to całkiem przyjemna maskotka
na piątkowy wieczór.
***
Ech… Draco chce żebym wyrwał się z pracy. To nie takie łatwe, gdy już
jestem pracoholikiem i ordynator przyzwyczaił się, że jesteś na każde
skinienie. Tylko, jak wytłumaczyć jednemu lub drugiemu, że dziś nie dam rady.
Oczywiście. Uwielbiam pracę magomedyka, ale Draco też uwielbiam. Nie odmówię
Draconowi. Trudno. Reewens musi poszukać kogoś innego na nocne nadgodziny. Dziesięć
godzin na oddziale pozaklęciowym jest wystarczająco męczące.
- Panie Reewens!
- Och, Harry, coś nie tak?
- Tak jakby. Dzisiaj nie mogę zostać jak zwykle w pracy.
- Coś nie tak, Potter? Wiesz, że jakbyś miał jakiś problem, to zawsze
możesz powiedzieć?
- Nie mam problemu, ale wszedłem w nowy związek i nie mogę pozwolić, żeby
praca była przed miłością.
- Harry, związek to nie powód, by rezygnować z kariery.
- Ale ja nie rezygnuję z kariery, tylko zaczynam dbać o siebie. Nie mogę
zaniedbywać siebie tylko po to, żeby inni mieli w pracy łatwiej. – Jestem z
siebie dumny, choć wiem, że właśnie skreśliłem swój awans, który mam dostać za
dwa miesiące i oddaliłem go, co najmniej o rok, zwłaszcza przez aluzję, co do
szefa. Trudno, czego nie robi się dla miłości. Ale Draco nie musi o tym
wiedzieć.
*
Głupi Potter. Po co zgadzałem na ten chory trójkąt z nim i jego pracą… Oczywiście
nie poszedł nawet do szefa, żeby dziś pracować w choć trochę zbliżonych do
humanitarnych warunkach. Dziesięć godzin to i tak o dwie za dużo, a ten pacan
zazwyczaj pracował po trzynaście, czternaście. To musi się skończyć. No, ale
mógł choć napisać, że się nie spotkamy.
Co za idiota przerywa mi mentalne zrzędzenie na Pottera?
- Harry? Co ty tu robisz?
- Też się cieszę, że widzę cię w inny dzień tygodnia niż piątek, Draco.
Dzięki tobie mam nadzieję na ciekawszą środę niż te zwykłe w Mungu.
- Ech, Potter. Ze mną wszystko jest ciekawe. Chodź, mam dobrego szampana.
Idealnego, by uczcić twoje minimalne odstępstwo od pracoholizmu.
- Nie takie minimalne. Od teraz pracuję najwyżej dziesięć godzin
dziennie, a nie, jak do tej pory, minimum dziesięć godzin. I jeden dzień w
tygodniu mam cały wolny, a z awansem mogę się pożegnać na dłuuuugi czas. Dzięki
czemu nie wzrośnie mi zakres obowiązków i będę mógł wszelkie resztki energii
przeznaczyć na ciebie.
- To mi się podoba, Potter. Chodź, wykorzystajmy resztki tej energii,
które masz dzisiaj.
- Draco, jestem padnięty. Co powiesz na Grę o Tron?
- Jesteś beznadziejny, Potter. – Mimo wszystko ciągnę go na kanapę. Robię
ogromny talerz kanapek, leję szampana. Spędzamy wieczór na tuleniu i oglądaniu
telewizji, nie skupiając się na zbyt konstruktywnej rozmowie.
***
Ech, po trzech latach awantur, seksu, rzucania lampami (specjalność
Draco) i talerzami (tu ekspertem jestem ja), słodkich przytulanek na kanapie i
zwalczaniu mojego rzekomego pracoholizmu,
nadchodzi ta chwila. Kolejny piątek. Nie wiem czy dam radę… Co ja gadam. Dam
radę.
Czy słyszę Draco? Chyba wrócił do domu.
- Witaj, kochanie. Wróciłeś przede mną?
- Tak wyszło. Chciałem przygotować nam kolacje.
- Harry, co to za okazja?
- Chodź, bo spaghetti nam stygnie, a zrobiłem twoje ulubione, carbonara.
*
Co znów knuje ten drań? Po kolacji, jak gdyby nic bierze mnie przed
kominek, leje mojego ulubionego półsłodkiego wina. Ostatnio po takiej akcji
przyznał się, że zgubił mój ulubiony platynowy zegarek, a przed ostatnim razem,
uświadomił porysowania mojego kochanego bugatti.
Co on robi?
*
Klękam przed nim i zdenerwowany, jak na dywaniku u Snape’a, wyciągam z
kieszeni szmaragdowe pudełeczko.
- Draco, zostaniesz moim mężem? – Pokazuję mu sygnet z najczystszego
srebra, który ma na sobie węża i lwa z kamieni szlachetnych. Oczywiście, Draco
reaguje jak panienka na taki gest. Rzuca się na mnie, piszcząc, że się zgadza.
Jednak po pięciu sekundach opanowuje się.
- No, no, Potter. Teraz muszę się upewnić, że będziesz sprawować się jako
mąż. Wiesz, seks jest bardzo ważną częścią małżeństwa. – Jak on seksownie
przeciąga samogłoski. Nie oszukujmy się, jestem tylko jego. Ale po co mu
odpowiadać? Uwielbiam, z prawie brutalną siłą, wymuszać te najżarliwsze
pocałunki. Niech on tylko tej znów nocy naznaczy mnie malinkami…
Podobało mi się !:))
OdpowiedzUsuńFajny pomysł:)
Pisz dalej Drarry :)
Kiedy będzie IV cz za barem?:)
Pozdrawiam
Nikola
Nie lubię Drarry wręcz nie cierpię :)
OdpowiedzUsuńMimo, że przeczytałam nie przekonałaś mnie do nich. Jednak to niemienia faktu, że jest napisane super :D
Kocham Gre o tron i teraz będzie mi się z tobą kojarzyła. Tylko nie powinnaś pisać Grę o tron tylko Gre...tak mi się wydaje bo nigdy się nie spotkałam z formą "oglądam Grę o tron"
Pamiętaj, że cię kocham i twoje miniaturki które są cudowne, ale nie pisz już Drarry :P
A może tak.. Ginny i Hermiona lub Luna i Draco?
Pozdrawiam i czekam na kolejne miniaturki
Nuśka.
Genialna ♥ Jeden z moich ulubionych parringów, mówiłam? :D
OdpowiedzUsuńTaka urocza i w ogóle mmm :3
Czekam na kolejną.
O boże!Kocham,kocham,kocham! Cały czas dzielnie broniłam się przed Drarry,ale ty jednym ruchem rozłożyłaś mnie na łopatki.
OdpowiedzUsuńPo prostu...Brak słów. <3
~Quuidane
nie czytałam do tej pory opowiadań dotyczących parringów homoseksualnych, nie dlatego, że jestem uprzedzona, bo mam znajomych różnych orientacji, ale jakoś ciężko mi sobie wyobrazić zawsze męskiego i złośliwego draco lubującego się w mężczyznach :) sam tekst bardzo mi się spodobał :) podoba mi się ta podwójna forma i przeplatana narracja... chwilami zabawnie to wszystko rozegrałaś :)
OdpowiedzUsuńFajne, ale mnie się ciężko czytało. Powiem tak nie będę oceniać pod kątem Darry bo to nie moja tematyka. Fajnie poprzeplatałaś akcję i zachowałaś ich charaktery. Słowa, które wypowiadali pasowały do nich ;)
OdpowiedzUsuńAkcja fajnie się potoczyła, bardzo ciekawie rozwinęłaś. Motyw ich kotków całkiem słodki.
Pozdrawiam Syntia ;)
Ciekawa sprawa,miniaturka o Harrym i Draco nawet mi sie podobala. Fajnie od czasu do czasu przeczytac cos innego,ale ... Myslałam ze dostaniemy "za barem"... Jest szansa ze dodasz? Ewa
OdpowiedzUsuńTego jeszcze nie czytalam ale pozytywnie mnie to zaskoczylo. Bardzo mi sie podobalo. Rozdzial jest naprawde kreatywny. Tak sobie pomyslalam, ze chetnie kiedys przeczytalabym miniatutke w twoim genialnym wykonaniu, twoja wizje zycia bohaterki o ktorej ja pisze, Arianny hihihi tak sobie pomyslalam, ze byloby to ciekawe doswiadczenie....no ale zabujalam w oblokach. :-p
OdpowiedzUsuńMiniaturka jak zawsze genialna. Brawo. :-)
Nie lubię Drrary ale... twoje mi się podobało ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną miniaturkę :D
Nooooooo to mi się podoba, chyba pokochałam Drrary, naprawdę świetna miniaturka, nie mogłam się oderwać od monitora, takie wciągające i podniecające, mega! Liczę na kolejną miniaturkę może tym razem bardziej pikantna? :*
OdpowiedzUsuńVanillia
Bardzo mi się podobalo,nie mam nic do Drarry :)
OdpowiedzUsuńProponuje Ginny i Hermione :)
Nie przepadam na Drarry ,ale te wyjątkowo fajnie napisane przypadło mi do gustu :) Ciekawie napisane, no i co mam więcej napisać?
OdpowiedzUsuńTylko tyle ,że czekam na następną miniaturkę
Genialnie wyszło Ci te Drarry :D
OdpowiedzUsuńTakie niby smutne, ale jednocześnie wesołe. Hm nie wiem czy ktoś zrozumie o co mi chodzi, ale bardzo mi się podoba <3
Chociaż nie lubię tego parringu to i tak bardzo mnie sie podobało.Ciekawy temat.
OdpowiedzUsuńSam motyw filmu był ciekawie wykorzystany.
Weny