Za barem. Rozdział I
Zbetowana przez Frank Devereaux, zapraszam do czytania i komentowania :)
Poza tym zapraszam do ankiety, która i tak ma niezłą frekwencję :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Poza tym zapraszam do ankiety, która i tak ma niezłą frekwencję :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Większość uczniów Hogwartu w czasie wakacji odpoczywało, odrabiało lekcję, robiło kawały rodzeństwu, niektórzy gdzieś wyjeżdżali, lub próbowali wymyślić sposoby, jak niezauważalnie używać magii po za szkołą. Jednak jedna bardzo zdolna, młoda czarownica nie miała tak różowo. Drugą część wakacji miała zamiar spędzić u przyjaciół w Norze, lecz w jej rodzinie pieniędzy nigdy nie było za dużo, a koszty Hogwartu nigdy nie były małe, więc w ciągu dnia dorabiała w sklepie spożywczym, a wieczorami pracowała jako barmanka w ośrodku wypoczynkowym „U Wiedźmy”. Mieszkała pod Londynem w małej miejscowości nad jeziorem. Turystów nie brakowało i tylko dzięki temu udało jej się załapać na tę pracę. Hermiona miała szesnaście lat i starała się jak mogła, by wesprzeć swoich rodziców i choć część wydatków pokryć samodzielnie.
Dwie godziny temu skończyła swoją zmianę w sklepie. Po szybkim obiedzie, który przygotowała jej mama przebrała się w uniform z baru i już stała w swoim wieczornym miejscu pracy. Gryfonka bardzo dobrze sobie radziła w tej pracy, często łapała kontakt z klientami, dzięki czemu dostawała napiwki. Była miła i nawet, gdy miała dość, uśmiechała się. Właśnie lała piwo dla stałych klientów. Była to bardzo specyficzna grupa sześciu osób, dwie kobiety i czterech mężczyzn. W sumie nie wyróżniali się niczym specjalnym, ale prawie co drugi dzień przychodzili do „Wiedźmy”. Mieli około sześćdziesiąt pięć lat, tańsze piwo i własne kufle. Nigdy nie zostawiali nawet trzech knutów napiwku, a jak tylko chciało się ich wyprosić by zamknąć o dwudziestej trzeciej, tak jak powinno być, gotowi byli donieść szefowi o bardzo niekulturalnej obsłudze. No, ale nawet takich gości trzeba obsłużyć z uśmiechem, powiedzieć kiepski żart lub zaśmiać się z ich pijackiego bełkotu. Gdy tylko usiadła na stołku i chciała się napić herbaty, którą dopiero co sobie zaparzyła, drzwi znów się otworzyły, a do jej uszu doszedł głośny i dobrze jej znany szyderczy śmiech.
- Dobry wieczór – powiedziała odruchowo, a po pięciu sekundach, gdy odłożyła filiżankę na blat popatrzyła w kierunku drzwi i już wiedziała skąd znała ten śmiech.
- Ja nie wierzę, czyżbyśmy trafili na szlamcię? – zawołał głośno Teodor Nott, po za nim przy drzwiach stał też Draco Malfoy i Blaise Zabini. Dziewczyna na ich widok zbladła. Na pół sekundy zrobiło jej się głucho w uszach, a przed oczami czarno, jednak po tym czasie uświadomiła sobie beznadziejność sytuacji i brak jakiejkolwiek wymówki, żeby ich nie obsługiwać, ponieważ była jedyną barmanką tego wieczoru. Jedynie w weekendy były we dwie, a dziś była środa.
- Coś dla was? – spytała z wymuszonym uśmiechem. Blaise zareagował pierwszy.
- No, no, Granger. W takim stroju, to możesz po prostu stać na stole i nic więcej mi nie potrzeba.
Trzeba zaznaczyć, że jej mundurek w pracy składał się z wyjątkowo krótkiej spódniczki i obcisłej bluzki z dość głębokim dekoltem w kształcie półokręgu, a teoretycznie grzeczny kołnierzyk tylko zachęcał wyobraźnię.
- Zabini, nie przesadzaj. Jeszcze po szklance ognistej by się przydało! – zakpił Nott, a Malfoy jakby z lekkim zażenowaniem rzucił tylko:
- No to trzy szklanki ognistej whisky. – Gryfonka lekko zaczerwieniona nalała odpowiednie porcje i zapisała je na małej karteczce, by później móc ich podliczyć i dać rachunek. Gdy Ślizgoni odeszli, Miona wyciągnęła prawie pustą butelkę goblińskiego rumu, dolała resztkę do herbaty i pociągnęła dość spory łyk. – Mogę zapłacić? Nie chcę żebyś się zamartwiała, czy nie uciekniemy i rachunek zostawimy dla ciebie.
- Och… jasne, przepraszam. Zazwyczaj dajemy rachunek na koniec wizyty. Już nabijam na kasę… - W nerwach pomyliła się i musiała anulować paragon.
- Spokojnie, Granger, nikt cię nie goni. - Jeszcze raz nabiła zamówienie. Posłuchała rady Malfoya i choć próbowała się uspokoić, teraz się nie pomyliła.
- To będzie piętnaście sykli. – Draco podał jej galeona i piętnaście sykli i odszedł. Dla Hermiony to nie była nowość. Goście często tak robili, dziękując za miłą obsługę, ale po Ślizgonie się tego nie spodziewała. Lekko się uśmiechnęła i wzięła resztę. Zostawiła ją na skraju baru, gdzie miała wszystkie swoje rzeczy. W tym był podręcznik do numerologii, który czytała między klientami, wcześniej wspomniana filiżanka herbaty, napiwki i okulary przeciwsłoneczne, które były jej potrzebne, kiedy szła do pracy i słońce jeszcze przyjemnie grzało. Teraz schowała się za książką i próbowała zrozumieć materiał, od którego mieli zacząć w przyszłym wrześniu. Prawie od razu przeszkodził jej w tym pan Gond. Był to czarodziej koło czterdziestki, który zawsze pojawiał się przed żoną. Mimo, że był w kurorcie dopiero od dwóch dni Miona bardzo dobrze poznała jego zwyczaje.
- Dla pana sznaps i dwa piwa w tym jedno korzenne – powiedziała z uśmiechem i przez przypadek spojrzała na stolik, który zajmowali Ślizgoni. Byli dość blisko baru. Siedzieli w miękkich skórzanych fotelach przy niskim dębowym stoliku. Nott właśnie coś mówił zerkając na nią, Zabini ze śmiechu prawie spadł z fotela, a Malfoy kpiąco się uśmiechał, ale w jego oczach nie było widać tej kpiny, co u pozostałych.
- Oczywiście. Pamięta pani zamówienia wszystkich klientów? – zapytał pan Gond.
- Nie, tylko tych bardzo miłych – odpowiedziała z miłym uśmiechem, nalewając właśnie pięćdziesiątkę czystej, a później dwóch pozostałych piw z zamówienia. Czarodziej wódkę wypił od razu i popił piwem, a resztę wziął do stolika, gdzie po chwili dołączyła do niego żona i córeczka.
- Barmaneczko, trzy razy to samo! – zawołał Teodor, na co Miona wzięła głęboki wdech. Nalała do kolejnych trzech wiskaczówek porcje ognistej i położyła na tacy zabezpieczonej odpowiednim zaklęciem, by niczego nie rozlać ani nie potłuc. – I weź jeszcze fasolki wszystkich smaków! Bo inaczej szybko stracisz najlepszych klientów. W końcu rzadko tu bywają tacy przystojniacy. Pewnie boją się, że dorzucisz mi amortencję do drinków. – Ostatnie zdanie powiedział, kiedy była już przy ich stoliku i kładła zamówienie przed nimi. Brała puste szklanki, gdy się wyprostowała dostała mocnego klapsa tyłek, jak później się okazało od Blaisa.
- No, to teraz ja zapłacę – odezwał się ciemnoskóry. Hermiona wyobraziła sobie, że stoi przed nią blondyn i karze jej się uspokoić. Wszystko szybko nabiła, podsumowała i powiedziała do Zabiniego:
- Piętnaście sykli i osiemnaście knutów. – Ślizgon wygrzebał szesnaście monet i rzucił na bar.
- Reszty nie trzeba, tylko nie przepierdol na głupoty, szlamuniu – zaśmiał się głupkowato.
Granger przełknęła ślinę, która nagle nie chciała jej przejść przez gardło. Wyciągnęła resztę z kasy i zostawiła obok wcześniejszych napiwków. Była czerwona i wyglądała jakby miała się rozpłakać, ale właśnie podeszła Izzy, czteroletnia córeczka pana Gonda.
- Poplosę socek dyniowy – powiedziała uśmiechnięta brunetka, na co Hermionie poprawił się humor. Podała małej szklaneczkę pełną soku i dopisała go do rachunku jej taty. Usiadła, wzięła dość spory łyk chłodnej już herbaty, jednak zapomniała o rumie, który wcześniej tam wlała, przez co się nią zakrztusiła, gdy poczuła ostry smak w gardle, co tylko wywołało wesołość Ślizgonów. Po trzech minutach znów usłyszała dźwięk otwieranych drzwi i zobaczyła niezbyt zachęcająco wyglądającego, już dość wciętego starszego jegomościa. Szatę miał dużo za krótką, bo ledwo zakrywała jego tyłek, a tiara na jego głowie była mocno przekrzywiona, tak że trzymała się prawie na samym uchu. Facet się zataczał i cuchnęło od niego tanim alkoholem i wodą kolońską.
- Co za śliczna barmanka. Nalejesz mi, słonko, kieliszek wódeczki i jakieś tanie piwko, byle duże! – zawołał, gdy był dopiero w połowie drogi do baru. – A i zawołaj szefa, miałem się z nim spotkać! Powiedz, że przyszedł Artur, on będzie wiedział o kogo chodzi. – Hermina już wiedziała, że nie może go wyprosić. Nalała mu to czego chciał, on zapłacił i ruszył chwiejnym krokiem do najbliższego stolika. Miona już wychodziła zza baru, kiedy usłyszała głośny krzyk Notta
- To twój chłopak, Granger? Nie myślałem, że wyrwiesz takie ciacho, szlamciu! – Zabini wybuchł śmiechem razem z czarnowłosym, a Malfoy udawał, że jest zajęty swoją whisky. Dziewczyna prawie ze łzami w oczach skierowała się w kierunku mieszkania szefa, które znajdowało się w zachodniej części budynku. W połowie drogi zatrzymała się na pięć sekund, przyłożyła twarz do betonowej ściany i powiedziała sama do siebie:
- Ogarnij się, Granger.
Po czym już bez ociągania szybko zapukała do drzwi pana Wetson i przekazała wiadomość. On kazał powiedzieć Arturowi, że przyjdzie za dziesięć minut i brunetka wróciła na stanowisko pracy. Przy okazji zatrzymała się przy stoliku nieprzyjemnego gościa i wytłumaczyła, że szef zaraz się pojawi. Na jej nieszczęście przy barze byli stali klienci.
- No, pani Hermiono, my poprosimy rachuneczek i znikamy – powiedzieli.
- Już państwo idą? Ale przecież dopiero dwudziesta druga, bar jeszcze czynny – powiedziała z uśmiechem, ale w duchu cieszyła, bo teraz było dużo bardziej prawdopodobne, że skończy pracę o właściwej porze.
- Nie no, dziewczyno, nie możemy tu spędzać połowy życia, choć z taką barmanką każdy wieczór jest przyjemniejszy – odezwał się pan Kanac. Jego żona nie zareagowała na to zbyt optymistycznie i szturchnęła go w bok.
- Opanuj się, bo tylko dziewczynkę zmylisz. Prawda, panno Hermiono?
- Już wszystko nabiłam, razem to będzie dwa galeony i cztery sykle – odpowiedziała tylko. Dali odliczoną sumę, podziękowała z miły wieczór i życzyła dobrej nocy. Gdy już chciała usiąść usłyszała głos blondyna.
- Granger, podaj trzy ogniste, ale dwie dopraw wódką, byle ciepłą. Upiję tych pajaców i znikamy. Obiecuję. – Ona popatrzyła na niego zdziwiona, ale nalała zamówienie.
- Przynieść to do stolika czy nie trzeba?
- Ej, Smoku, co ty tam tyle robisz? Miałeś wziąć tylko ognistą, a jak chcesz obrażać naszą szlamunię, to dajesz głośno, a nie chowasz się po kątach! – Chyba w całym lokalu było słychać śmiech dwóch Ślizgonów, kilku innych klientów też się zaśmiało pod nosem, a Draco nawet na nią nie patrzył, tylko powiedział:
- Nalej więcej wódki… i podlicz od razu.
Ona dolała jeszcze po pięćdziesiątce do szklanek. W jednej nalała jedną porcję ognistej i sto mililitrów wody, tak jak chciał Malfoy, żeby w szklankach było po równo i kolor się zgadzał.
- Razem to będzie dwa galeony i jeden sykl. – Draco dał jej trzy galeony i odszedł uśmiechając się głupkowato do kumpli. Powiedział to tak cicho, że Miona ledwo go usłyszała.
- Ta szlama jest tak niezdarna, że nie zasługuje nawet na knuta napiwku, ale wziąłem potrójne porcje. Myślę, że nie będziemy musieli więcej na nią patrzeć. – Po tych słowach zaśmiał się głupio, ale nie patrzył na nich, a w swoją szklankę. Miał rację, już w połowie tych porcji dwóch Ślizgonów było w marnym stanie. Nawet nie zauważyli, gdy Gryfonka przyszła posprzątać wcześniejsze szklanki, a Malfoy specjalnie na nią spojrzał. Było pięć przed dwudziestą trzecią, kiedy podszedł pan Gond. Jego żona zniknęła około godzinę temu, gdy córeczka usypiała na jej kolanach.
- No to poproszę jeszcze sznapsa i już znikam – powiedział. Hermiona nalała wódki i podała. Gdy czarodziej pił, ona wszystko nabiła na kasę.
- To będzie szesnaście sykli – powiedziała z uśmiechem, jakim obdarzała praktycznie wszystkich klientów. Podał jej galeona.
- Dziękuję za miłą obsługę, dobranoc. – Nie wziął reszty, tylko poszedł w swoją stronę. Gdy usiadła na stołku za barem, wzięła książkę do numerologii i rozejrzała się po sali. Niedaleko siedział Artur i nie wyglądał jakby miał się gdzieś zbierać. Trzy stoliki na prawo od niego dwójka Ślizgonów prawie spała, a trzeci dopijał właśnie swoją porcję. Pozbierał szklanki i przyniósł je na bar. Obok nich zostawił dwa galeony.
- Przepraszam, Granger. Już wychodzimy, nie musisz już tu siedzieć. Dobranoc.
- Jasne, nie musisz tu siedzieć… Wcześniej muszę wywalić tego całego Artura. Szef nawet do niego nie przyszedł. - Gryfonka mruczała cicho sama do siebie, kiedy Ślizgon już odchodził. No i wiedziała, że wcześniej niż za godzinę nie będzie mogła go wywalić, a i wtedy będzie to prawie niemożliwe. Poza Hogwartem jej różdżka była bezużyteczna, a facet wyglądał na jakieś sto kilo wagi.
- Za pięć minut wrócę i go wywalę. Obiecuję. Mogę skorzystać z kominka? Zapomniałem wcześniej spytać.
- Nie lituj się, Malfoy. Już byłeś dzisiaj dość miły, możesz sobie odhaczyć pokutę za te pięć lat. Zresztą, umiem sobie sama poradzić. Nie myśl sobie, że to pierwszy taki przypadek.
- O której możesz go wyrzuć? Bo nie wierzę, żebyś o dwudziestej trzeciej mogła po prostu go wywalić na zbity pysk i iść do siebie.
- Idź już sobie, Malfoy. Poradzę sobie.
- Ok, idę już sobie. Wrócę za pięć minut. – Chłopak podszedł do kominka i wrzucił proszek w jego płomienie. Jak zmieniły się na zielone, wrócił do wpół przytomnego Teodora i wziął go za koszulę bez zbędnej delikatności. Wepchnął do kominka, po czym podtrzymując go powiedział wyraźnie: – Nott Manor. - Później tak samo potraktował Blaisa i przeniósł go do Zabini Manor, po czym ku zdziwieniu Gryfonki wrócił do baru i usiadł na jednym z wysokich stołków przy barze. – Nalejesz mi soku jabłkowego? Smak rozwodnionej whisky jest ohydny.
Ona, patrząc na niego wielkimi oczami, nalała soku i zapisała na karteczce. On tym razem nie zaprotestował i spokojnie pił napój z wysokiej szklanki.
- O której możesz go wywalić na zbity pysk?
- Jak minie północ – powiedziała cicho i spojrzała na faceta, który właśnie się obudził i podniósł do pozycji stojącej. Napotkała uśmiechniętą twarz Ślizgona i zrozumiała o czym chłopak myśli. – On nie wychodzi. Idzie do łazienki i wróci po kolejne najtańsze piwo.
W międzyczasie zabrała kieliszek po wódce i kufel po piwie. Wsadziła je do zlewu, który sam zaczął czyścić szkło. Nie minęły trzy minuty, a Artur wrócił do baru.
- Szlicznotko, nalej mi wódki… i piwo, wiesz jakie… - mówił z dużymi przerwami, sepleniąc. Hermiona nalała zamówienie i z niesmakiem na twarzy podała starszemu mężczyźnie. Podliczyła go, a on zapłacił trzy sykle za mało.
- Proszę pana, to jest za mało. - Jednak on zdawał się tego nie słyszeć, więc Miona zebrała się w sobie. – Proszę pana… pan nie zapłacił za całe zamówienie.
- A co ty wiesz, idiotko, o pieniądzach... Zapłaciłem jak miałem… nie zasłużyłaś na napiwek!
- Ale ja nie liczę na napiwek, tylko na pełną kwotę.
- Gościu, dopłać te trzy sykle. - Artur zamachnął się na Draco, ale nie trafił i nim blondyn zdążył zareagować, Hermiona leżała powalona nie za mocnym prawym sierpowym. Z jej wargi leciała krew. Ślizgon chciał jej pomóc, lecz ona się wyrwała i uciekła do łazienki pracowniczej. Szybko przemyła wargę i usta wodą z kranu. Poczekała aż przestanie krwawić i po trzech minutach jeszcze raz przemyła delikatnie wargę. Draco chciał się do niej dostać, ale łazienka była na zapleczu, a dzięki ochronnym zaklęciom, klienci nie mieli możliwości przejścia za bar. Jak wróciła za bar, wzięła z swoich napiwków trzy sykle i chciała wrzucić je do kasy. Malfoy ją powstrzymał. – Trzymaj, to do jego rachunku.
- Dlaczego to robisz?
- Nie chcesz? Zawsze mogę cię zwyzywać, poklepać gościa po plecach, zamówić piwo, nie zapłacić i wyjść. Mam cię tak potraktować?
- Tego bym się spodziewała, ale nie chcę żebyś tak zrobił.
- No to weź kasę, nalej mi jeszcze szklankę soku. Przemęcz się te pół godziny w moim towarzystwie, a o północy ja wywalę tego „kopciuszka” z baru.
Miona nalała szklankę soku i nie dopisała jej do rachunku Ślizgona. Podała mu ją i usiadła chowając się za książką. Cisza panowała przez jakieś pięć minut.
- Przez wakacje też się uczysz? – Zarumieniona Hermiona wyjrzała zza podręcznika.
- Ym… za tydzień jadę do Nory. Tam nie będę miała kiedy się uczyć, a chcę zapoznać się choć z podstawami każdego przedmiotu. Przecież za dwa lata piszemy OWTMy.
- Odłóż tę książkę, co? – Miona znów się za nią schowała. – O nie, nie ma tak dobrze. To tu najprzystojniejszy Hogwartczyk próbuje wciągnąć cię w rozmowę, a ty go zbywasz… - Hermiona zachichotała ale nie wychyliła się zza opasłego tomu. Draco chciał wyciągnąć jej książkę z rąk, ale jego dłoń nie przeszła przez barierę otaczającą blat. Na to Miona zaśmiała się głośno i odłożyła podręcznik.
- I tak muzyka trochę przeszkadza w czytaniu.
- W sumie prawda. Musisz tak, co wieczór, uczyć się w tym hałasie?
- Czasem, jak dziś, nie ma czasu na czytanie. Poza tym, często grają tu Fatalne jędze i GoblinCity więc muzyka nie jest zła.
- No, gorzej jakby grali na przykład Celestynę Warbeck.
- To nie mielibyśmy żadnych klientów! – Głośno zaśmiała się Hermiona.
- Z taką śliczną barmanką i tak mieliby klientów, muzyka by nie wystarczyła, żeby ich odstraszyć.
- Nie śmiej się ze mnie, Malfoy… Już i tak lepiej wyglądam odkąd wyprostowałam zęby.
- Ja się nie śmieję, naprawdę jesteś śliczna.
- Chyba za dużo wypiłeś, co?
- No i powiedź tu takiej komplement… Z tobą się nie da wytrzymać. Chyba zacznę podziwiać Pottera i Weasley'a za to, że dają radę.
- Ty gnomie! Jesteś okropny!
- Ja jestem gnomem?! Ty wstrętna babo! – Niby znów się kłócili, jednak ta sprzeczka była pełna śmiechu i kręcenia głową z niedowierzania. Nawet nie zorientowali się, kiedy wybiła północ. Młody blondyn zapłacił za swoje soki i uparł się, że za ten, którego Miona nie zapisała też zapłaci. Oczywiście zostawił napiwek i kilkoma zwinnymi ruchami wywalił Artura za bar. Miona wydrukowała dobowy paragon i przeliczyła pieniądze w kasie. Gdy wszystko się zgadzało wrzuciła napiwki do swojego portfela i ubrała skórzaną kurtkę. Draco czekał na nią przed barem.
- Co ty tu jeszcze robisz?
- Chyba nie chciałaś sama wracać do domu?
- Codziennie tak wracam, nie wiem z czego robisz aferę…
- Przez najbliższe dwa tygodnie to ja cię odprowadzam, a później też coś wymyślę.
- Jak to dwa tygodnie?
- Jestem na wakacjach. „U Wiedźmy” mam pokój wynajęty na dwa tygodnie, dzisiaj rano przyjechałem. Później mogę tu się przenosić przez Fiuu i cię odprowadzać.
- Och, ale nie musisz… Poza tym, ja za tydzień jadę do Weasley'ów.
- A nie możesz za dwa tygodnie? – Popatrzył na nią wzrokiem zbitego szczeniaczka, przez co ona wybuchnęła śmiechem.
- Zobaczę, Malfoy. - On przybliżył się do niej i wyszeptał do jej ucha.
- Mów mi Draco, proszę. – Ona cicho zachichotała.
- Jeśli to zakład lub zabawa to cię zabiję, Draco. – Po czym przytuliła go. – Tu mieszkam. Dobranoc.
- Do jutra. Przyjdę bez tych kretynów. – uśmiechnął się do niej zniewalająco po czym pocałował w policzek niebezpiecznie blisko kącika jej ust. Ona lekko poczerwieniała i zniknęła za drzwiami małego domku.
Ładne :) Jestem trochę zawiedziona, że nie rozpisałaś tych dwóch tygodni bardziej i powrotu do szkoły :)
OdpowiedzUsuńAnn
Zgadzam się ! :)
UsuńPozdrawiam
Urocza c: Mialas swietny pomysl, ogolnie, wszystkie Twoje pomysly sa swietne. Czekam na wiecej :3
OdpowiedzUsuńBardzo,bardzo oryginalna ,przez co bardzo, bardzo mi się podobała ;) była taka inna niż wszystkie, gratuluję takich pomysłów, naprawdę świetnie się czyta, masz genialny styl pisania!
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie na nowego bloga dramione-sila-przeznaczenia.blogspot.com
Vanillia :*
Słodziutka i bardzo oryginalna. Genialna!
OdpowiedzUsuńAnnabelle.
Super!! Ale może napisałabyś drugą część?!?!
OdpowiedzUsuńProszę!!!
Czekam na następną :D
Pozdrawiam i weny życzę :D
Wiem, że bez bety, ale błędy są i to całkiem sporo. Remont mi się właśnie skończył, mam trochę czasu, więc jeśli chcesz to mogę zbetować, z grubsza przynajmniej.
OdpowiedzUsuńOprócz tego, to holy shieeet! Najlepsza miniaturka spośród tych sześciu czy siedmiu co czytałam. Pomysł oryginalny, chociaż brakuje mi trochę tej Hermiony o silnym charakterze. Tej, która uderzyła Malfoya w twarz, bo był idiotą. Mimo wszystko, jedna z najlepszych. Gratulacje i życzę dużo weny!
Widoczny jest brak bety, ale to nic starsznego ;)
OdpowiedzUsuńOgólnie bardzo mi się spodobała. Dalej moją ulubioną miniaturką u ciebie bedzie "Ona", jednak ta też zdecydowanie zajmuję wysokie miejsce. Z chęcią przeczytałabym jej drugą część ;) Ciekawa jestem jak Nott i Zabini zareagowaliby na konatkty Draco z Hermioną i jak Malfoy by sobie z nimi poradził. Jest jakaś szansa że napiszesz drugą część?
Sam pomysł bardzo mi się spodobał. Właściwie nigdy nie zwracałam uwagi, że Hermiona musiała mieć kase na utrzymanie w Hogwarcie. Bardzo oryginalna i ciekawa miniaturka, oby więcej takich ;)
Pozdrawiam Syntia ;)
ps. w wolnej chwili zapraszam na jestem-niewierna.blogspot.com ;)
Bardzo fajna miniaturka. Super mi się ją czytało i sam pomysł naprawdę świetny :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
No ja tu liczę na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńMiniaturka jak zwykle świetna. Nie mam pojęcia skąd ty bierzesz te wszystkie pomysły.
Zawaliłam na całej linii. Miałam zbetować tę miniaturkę, a wyszło jak wyszło. Jeszcze raz bardzo cię przepraszam.
Dramione True Love <3
Podobalo mi się. :D
OdpowiedzUsuńWizja Hermiony jako ciezko pracujacej dziewczyny- ekstra! :D
Jak zawsze genialnie!
Ps. Nedlugo bedzie nowy rozdzial w Zyciu na walizkach. :D Ostatnio urwanie glowy bylo :P
Co do miniaturek...fajnieby bylo poczytac jakas miniaturke gdzie pojawia sie Harry i Ron :D no i miniaturki 18+, sa niesamowite w twoim wykonaniu!
Podoba mi się w Twoim miniaturkach, że mało jest w nich Hogwartu, akcja dzieje się poza nim. :D
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak Zabini i Nott zareagowaliby na to, jak Draco odnosi się do Hermiony, gdyby o tym wiedzieli :D
Zaczynam nadrabiać wszystkie opowiadania no i oczywiście muszę zacząć od mojego ulubionego bloga :)Miniaturka naprawdę cudowna (wiem, wiem powtarzam się, ale nie wiem co mogę innego napisać u ciebie :D) Jest Bosko cud, miód i orzeszki :*
OdpowiedzUsuńnie wyobrażam sobie, żeby nie było kontynuacji tej miniaturki... świetny pomysł... uwielbiam taką hermionę i normalnego malfoya :)
OdpowiedzUsuńślicznie tylko szkoda ,że jak się żegnali to Draco nie dał Hermionie buzi a tak po za tym fantastycznie się go czyta
OdpowiedzUsuńWięcej ! Chce więcej ! <3
OdpowiedzUsuńJak rozumiem to część 1, bo zakończenie bardzo otwarte ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna miniaturka, naprawdę, mój klimat, lubię takie opowiadania/miniaturki. Stworzyłaś coś bardzo ciekawego, jak zawsze zresztą. :)
OdpowiedzUsuńLubię twój styl jest prosty i lekki. :)
Theodor i Blaise - wyjątkowo ich tutaj nie lubię :), a Draco przesłodki - jego lubię zawsze i wszędzie!
Czekam niecierpliwie na kolejną miniaturkę!
Pozdrawiam Cię i życzę weny
Charlotte
----------------
charlotte-petrova-dramione.blogspot.com
dramione-wymiana.blogspot.com