Tak trochę o nas
Na dzień przed maturą, trzymajcie kciuki :)
***********************************
No i co mam powiedzieć? Czemu z nią jestem? Jaka była
droga naszego związku? Była długa i żmudna, koniec. Czemu jesteśmy razem? Chyba
nie ma jednego powodu. No dobra, zacznijmy od pociągu do Hogwartu w tysiąc dziewięćset
dziewięćdziesiątego pierwszego roku. Zaczęło się od tego, że jej nie lubiłem. A
ona nawet nie zrobiła mi nic złego. Ale była ze złej rodziny, moi rodzice
powtarzali, że czystość krwi przede wszystkim, a ona była szlamą… kiedyś nadużywałem tego słowa. No cóż, już w pociągu ją
obrażałem. A później było już tylko grzej.
W pierwszej klasie obserwowałem jak wszyscy się od niej
odwracają. Ona była grzeczna, mądra, zawsze znała odpowiedź, miała odrobione
prace domowe, a na lekcjach poprawiała gorszych uczniów. Powinna być Krukonką…
no cóż, nie była. Była Gryfonką… kolejna wada według moich rodziców. W noc
duchów nagle związała się z Wiewiórą i Bliznowatym. Nagle wielce przyjaciele.
Kolejny powód by jej nie lubić. Pottera nie lubiłem, bo odrzuciła moją
przyjaźń. Wiem, że to dziecinne, ale miałem wtedy jedenaście lat.
Na drugim roku było jeszcze gorzej. Nazwałem ją pierwszy
raz szlamą… do dzisiaj pamiętam jakie
to było wielkie wydarzenie w moim życiu. Często mówiło się że szlama to, szlama
tamto, brudna krew, zdrajcy krwi… zawsze było o tym głośno, wśród starszych
roczników, wśród rodziny, wśród przyjaciół rodziny, między nami w rozmowach, bo
myśleliśmy, że dzięki temu będziemy doroślejsi i fajniejsi. Weasley stanął w
jej obronie, a później rzygał ślimakami. Było to żałosne, ale dziecinnie
urocze…
Na trzecim roku było znacznie ciekawiej. Cała akcja z tym
wielkoludem Hagridem i tym potworem… Hardodziobem… dużo było zamieszania, a ja
miałem spokój z lekcjami i pisaniem, bo zasłaniałem się tą ręką. Pansy była
żałosna tak użalając się nade mną. No ale miała być moją żoną… no i wiedziała o
tym, chyba chciała mi się przypodobać. Za to ona nie chciała mi się
przypodobać. Nigdy nie zapomnę gdy ona pierwszy raz mnie uderzyła. Miałem
złamany nos, już nigdy nie będzie tak idealnie prosty jak wtedy. Choć teraz
uważa, ze jestem jej winny przysługę za to. Twierdzi, że z krzywym nosem
wyglądam bardziej męsko… może i ma racje.
Na czwartym roku był bal… tyle pamiętam. Poszedłem
oczywiście z Pansy, ale ona nawet przez moment nie zaprzątała mi głowy. Przed
oczami miałem ją… niebieska zwiewna sukienka, która ją otulała. Włosy po raz
pierwszy poskromione i gładko ułożone. Delikatny makijaż który dodał jej może
dwa lata. Wyglądała idealnie. Tańczyła delikatnie, nie myliła się w korkach
choć ruch miała lekko sztywne. A obok niej Krum… wtedy nie wiedziałem, że to co
czuje to zazdrość. Teraz to wiem. Wtedy też dostałem od niej w twarz, ale nie
złamała mi nosa. Gdy szła korytarzem, była sama, zagwizdałem i powiedziałem
jakiś sprośny tekst, chyba że w końcu widać, że ma jakiekolwiek ciałko pod tymi
workami i że powinna częściej myć włosy. Do dzisiaj pamiętam jak jej drobna
dłoń odbiła się na moim policzku. To nie było zbyt przyjemne.
Piąty rok był okropny. Ona ciągle chodziła z Bliznowatym
i Wiewiórem. Cały czas była wściekła. Wiedziałem, że Voldemort się odrodził,
sam trzymałem się od wszystkiego tak daleko jak mogłem, ale nie wiedziałem, że
ona jest zaangażowana. Ja zaangażowałem się w pomoc Umbridge. Wiedziałem, że
ona cos kombinuje z tymi swoimi znajomymi. Choć muszę przyznać, że ciekawiej
było gonić kotka, niż go złapać. Ale gdy już ją złapałem na gorącym uczynku
przez chwilę miałem tą świadomość, że ją przechytrzyłem. A to była moja
ambicja.
Z szóstego roku nie pamiętam zbyt wiele. Wtedy zacząłem
chlać, nie pić jak do tej pory, co weekend piłem na umór. Śmierdziałem jak
menel, nawet kobiety patrzyły na mnie ze wstrętem. Wtedy zacząłem też palić.
Niby mugolskie świństwo, a jednak mnie wciągnęło. Był też klub Ślimaka, do
którego nie należałem, a ona tak. Było dużo młodocianych Śmierciożerców, lub
kandydatów na nich. A ja myślałem tylko o morderstwie. Nie chciałem zabijać Dumbledora.
Jednak miałem wybór on lub ja i cała moja rodzina. Nie mogłem odpuścić, ale i
tak nie dałem rady. Wciągu całego roku tylko raz skupiłem się na niej. Gdy
wpuściłem Śmierciożerców do zamku miałem nadzieję, że się schowa. Wiedziałem że
jest częściowo zaangażowana, w końcu i Gwardia Dumbledora i akcja w
Ministerstwie dawały tylko jeden wniosek. No cóż, nie była bezpieczna, ale nic
jej się nie stało.
Następny rok był najgorszy. Dla mnie był to rok ciągłej
obecności Voldemorta, ciągłych misji i ciągłej oklumencji. Czarny Pan nie mógł
wiedzieć, że martwię się o nią. A cały czas się martwiłem. Gdy trafiła do
mojego dworu to był najgorszy dzień mojego życia. Ale to dzięki temu zdarzeniu
zmieniłem swoje życie. Cały się zmieniłem. Widząc jej krew na podłodze, słysząc
krzyki, ale nie słysząc odpowiedzi na pytania ciotki zastanawiałem się, czemu
ja nie mogę być taki twardy. Wtedy stwierdziłem, że mogę i że będę. Gdy ona
uciekła ja poszedłem do wuja. Już dużo wcześniej odkryłem prawdę i nigdy nie
miałem zamiaru go wydawać. A wtedy chciałem się do niego przyłączyć. Pomóc tej
lepszej stronie. Udało mi się, co prawda za dużo nie zrobiłem, mówiłem tylko
Severusowi co słychać wśród młodzieży, i co młodzi mają robić w czasie akcji.
W czasie bitwy byłem po stronie Pottera, choć wolałem o
tym myśleć jako o jej stronie. Pomogłem znaleźć diadem Roveny, a ona go
zniszczyła. Uśmiechnęła się wtedy do mnie. Podczas bitwy często osłanialiśmy
się nawzajem. Było to niesamowite uczucie, zwłaszcza gdy oszołomiła
Śmierciożercę, który miał mnie zabić. Gdy Voldemort zginął ona była przy
Potterze. Ja ją znalazłem i pocałowałem przy wszystkich. Po raz kolejny
dostałem w twarz, jednak tym razem nie aż tak mocno.
Po wojnie było ciężko, każdy przeżywał swoje żałoby. Ona
szukała swoich rodziców, a ja opłakiwałem matkę. Ojciec gnił w Azkabanie.
Nie widzieliśmy się przez rok. Po roku byliśmy na jednych
studiach, tylko że ja byłem rok wyżej w czasie żałoby już studiowałem. Nie raz
widywaliśmy się na korytarzach lub mijaliśmy w drzwiach sal. Ja się
uśmiechałem, a ona udawała, że tego nie widzi. Często byliśmy na jednych
imprezach. Ona ze swoimi znajomymi, a ja z kilkoma chłopakami. Często wyrywałem
jakiś panienki, ale gdy miałem szansę to z nią tańczyłem. Zazwyczaj była już
lekko podpita, no bo ona nigdy nie była pijana. A przy najbliższym spotkaniu
spuszczała głowę i tak świdrowała wzrokiem podłogę, że ta o mało co by się nie
załamywała. Jednak wiem, że lubi ze mną tańczyć. Bliznowaty czy Weasley nie
stali się nagle królami parkietu, a inni znajomi to tylko jakieś techno
tańczyli. A ja, no cóż, zawsze król parkietu. Ale nadal chlałem i nadal
paliłem, nigdy nie dała się pocałować, choć ja całowałem jej dłoń po każdym
tańcu, a zdarzało się też dawać całusy w czubek głowy gdy przechodziłem obok
niej.
No co… ja kocham kobiety. Są dla mnie narkotykiem.
Wciągam je całym sobą, ich zapach, smak, wszystko. Uwielbiam je całować i
gryźć. No cóż, po prostu uwielbiam.
Ale z nią się nie dało… ale studia jak to studia, są
różne projekty. Raz było połączenie pierwszego i drugiego roku. Byliśmy razem.
To znaczy w parze. Chodziło o napisanie zbioru opowiadań i artykułów na jeden
temat, miało to być spójne. Ona zaoferowała się, że sama wszystko zrobi, tak
nie chciała mojego towarzystwa. No ale ja tego nie mogłem przepuścić. Nękałem
ją swoją obecnością. Ale chyba się przyzwyczaiła, jednak nie polubiła. Na
imprezach już ze mną nie tańczyła, a jak widziała mnie to odchodziła w przeciwnym
kierunku, żeby moje usta nie dosięgły jej włosów. A ja ją chyba kochałem.
Ona pod względem nauki nic się nie zmieniła. Oprócz napisania połowy artykułów i
większości opowiadań wszystko zilustrowała i poskładała na wzór czasopisma. Z
niechęcią dołączyła moje wypociny i na tym nasza współpraca się zakończyła.
Chyba zmieniła lokal imprez, albo po prostu chodziła w
dni kiedy mnie tam nie było… nie to niemożliwe, byłem codziennie. Alkoholizm,
to rzecz straszna… to znaczy teraz to wiem. Wtedy tego nie wiedziałem. No więc
siedziałem w tym barze, piłem piwo za piwem, czasem w ruch szła wódka lub
whisky jak były pieniądze. No i papierosy, paliłem tylko mocne, chciałem być
lepszy od innych.
Wszystko zmieniło się po pół roku. Nagle ona zapukała do
mojego mieszkania. Nie wiedziałem czemu ją tam zobaczyłem. Ona stała z walizką
w ręce i poprosiła o jedną noc. Gdy ja lekko podpity piwem, które wypiłem z
rana na zabicie klina, zaśmiałem się lubieżnie, ona tylko pokręciła głową i się
odwróciła. Nie mogłem na to pozwolić. Wprowadziłem ją do kuchni, sam wypiłem eliksir
trzeźwiący. Co prawda po nim czuje się człowiek jak na najgorszym kacu, ale ona
była tego warta. Dowiedziałem się, że mieszkała w bloku należącym do
bliznowatego, a on nagle postanowił go sprzedać. Ona ma ich dość i nie ma się
gdzie podziać, bo ostatnią kasę dała na czynsz, a teraz nie ma ani dachu nad
głową ani za co żyć. Chyba gdy się wygadała dotarło do niej kogo prosi o pomoc.
W sumie już wstawała gdy ja poprowadziłem ją do pustego pokoju. Kazałem jej zostać
i się zająłem przygotowaniem obiadu. Po godzinie siedzenia w tym pokoju
przyszła do mnie i spytała czy mówię poważnie. Pierwsze tygodnie były okropne.
Mijaliśmy się ze sztucznymi uśmiechami… nie tak sobie wyobrażałem życie z
dziewczyną o której fantazjowałem od siedemnastego roku życia.
Czas mijał, wszystko się zmieniało. Stosunki między nami
też. Nie raz siedzieliśmy w kuchni przy stole i razem jedliśmy. Trochę rzadziej
obserwowałem ją przy gotowaniu. Nawet rozmawialiśmy o codzienności. Ja dalej
chlałem, ale już raczej nie w domu, no i nie paliłem w domu. Ona całymi dniami
wietrzyła, wszystkimi możliwymi oknami, mieszkanie. W końcu całkiem rzuciłem palenie i wtedy
dostałem buziaka w policzek. To było takie naiwne z jej strony, tak bardzo że
aż urocze. Pogłaskałem ją wtedy po głowie i przytuliłem. Co raz więcej czasu
spędzaliśmy razem, a ja co raz mniej siedziałem w knajpie. Kumple twierdzili, że
stałem się pantoflem, ale co oni tam wiedzą. Ja z nią bawiłem się świetnie, od
czasu do czasu się napiliśmy wina, lub piwa. Często oglądaliśmy mugolskie
filmy, a najczęściej komedie. Jednak ona ciągle nie chciała ze mną być.
Poznawaliśmy się co raz lepiej. Ona już wiedziała, jak
jeszcze rok temu chciałem być mrocznym i niezrozumianym pisarzem, a teraz
żałuję, bo nikt nawet nie próbuje mnie zrozumieć. Ona nauczyła mnie gotować
leczo, żebym mógł zjeść coś zdrowego gdy ona ma zajęcia do nocy. Ona mi
pokazała, że zabawa na placu zabaw może być fajna w każdym wieku. Kilka razy
nawet poszła ze mną do baru. Może nie piłem na równo z moimi kumplami, tylko z
nią, a mimo to oni ją polubili. Ona jest tą osobą, która potrzebuje szansy, tak
samo jak ja. Wspólne mieszkanie wyszło nam na dobre. Dzielimy się obowiązkami,
ona gotuje, ja sprzątam, ona pierze pranie, ja dbam o balkon, ale na zakupy
chodzimy razem, żeby ona nie dźwigała, a ja mógł sobie kupować jakieś
zachcianki.
Mieszkamy razem już rok. Wiem, że kiedy strzela karkiem
chce masaż. Wiem kiedy ma dostać okres i podsuwam jej wtedy tabliczki gorzkiej
czekolady z truskawkami. Wiem kiedy ma ochotę na tanią komedie romantyczną,
kiedy na jakiś film dokumentalny, a kiedy na melodramat, no i wtedy wiem żeby
siedzieć jeszcze bliżej żeby mogła wycierać oczy moją koszulką. Wiem też, że
kiedy giną mi czarne koszulki to znajdę je w jej szufladzie.
A po kolejnym dość długim czasie w końcu się odważyłem i
zrobiłem to co miałem zrobić zaraz po wojnie. Wziąłem ją na plażę, tam
rozpaliłem ognisko, oglądaliśmy gwiazdy i leżeliśmy na piasku. Zjedliśmy po
kiełbasce i popiliśmy to winem. Kąpaliśmy się w bieliźnie w jeziorze o
pierwszej w nocy. Śpiewaliśmy piosenki Bitelsów do księżyca fałszując
niemiłosiernie. A o piątej gdy już nie mieliśmy siły na nic, a trzecia butelka
wina się skończyła poprosiłem żeby w końcu była moja. A ona się zgodziła.
Tak wygląda nasza historia. Ona zna na pamięć mnie, a ja
ją, a jednak nadal się zaskakujemy. Tulimy się i całujemy jakbyśmy znali się
tydzień i ciągle poznawali swoje ciała.
Ja zmieniłem ją, teraz jest bardziej otwarta i lepiej
toleruje większe ilości alkoholu. Już wie, że najwyższa ocena nie jest
najważniejsza.
Ale ona też zmieniła mnie, nauczyła mnie mniej pić, no i
nie palić. Nauczyła mnie, że krzywy nos, czy potargane włosy też są w porządku,
nauczyła mnie, żeby wszystko robić na tysiąc procent.
To chyba o to chodzi w tym związku, nasza historia
pokazuje, że wszystko jest możliwe, a teoretycznie nie pasujący do siebie
ludzie też mogą znaleźć wspólny język.
Ojej to jest takie słodkie, urocze, lekkie. No po prostu świetne! No na prawdę nie wiem co napisać... Gdy to czytałam to jakoś tak na sercu mi się cieplej robiło.
OdpowiedzUsuńA już jutro maturka! Powodzenia życzę! (Moje siostra też jutro zdaje i jest "lekko" zestresowana) No ale - zdaj wszystko na 100% ;)
Pozdrawiam i jeszcze raz powodzenia życzę
dramione-give-me-love.blogspot.com
Eeej... Ja też tak chcę ;D
OdpowiedzUsuńSłodka, cudowna i lekka miniaturka.
Jednym słowem genialna.
Powodzenia na maturze <3
Pozdrawiam,
A.
Sama fabuła lekka, interesująca... Ale- no właśnie.... Zdania strasznie nieskładne co trochę psuje całokształt.
OdpowiedzUsuńAch przy okazji trzymam mocno kciuki i wysyłał wyimaginowanego kopniaka w tyłek na szczęście ;)
UsuńOoo, jakie urocze.
OdpowiedzUsuńŚwietna miniaturka taka...słodka, śliczna, perfekcyjna. Czytało się ją super. Chciała bym takiej miłość to naprawdę piękna miniaturka.
Trzymam za ciebie i mojego brata jutro kciuki na maturach. Ty z polskiego poradzisz sobie bezbłędne :3
Pozdrawiam
Mrs.Nox
Piękna miniaturka !:)) Cudowna historia:))
OdpowiedzUsuńPowodzenia na maturze !:)
Pozdrawiam
Nikola
ojej! cudo
OdpowiedzUsuńjest świetnie!
http://art-of-killing.blogspot.com/
Nominowałam cię do LA.
OdpowiedzUsuńWięcej na moim blogu: http://milosczulicparyza.blogspot.com/
Pozdrawiam
~Paris
Super :) Taka inna , ale nadal wspaniala :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następne Twoje dzieło ;)
Baaaardzo fajna miniaturka, przyjemnie się czyta, szybko, płynnie. Podoba mi się, zwłaszcza kiedy mówi, że chyba ją kocha, że jest urocza. To miłe akcenty dla całej tej treści. Czekam na więcej :) I przy okazji zapraszam do siebie, mam niewielu czytelników, ale może Ciebie zainteresuję. ( http://www.dramione-by-empiezo.blogspot.com )
OdpowiedzUsuńkurde mam mieszane uczucia. Oczywiście miniaturka podoba mi się bardzo, czytałam ją z zapartym tchem na początku bojąc się, że w następnym akapicie napiszesz coś w stylu 'niestety ona odeszła na zawsze'. Na szczęście nic takiego się nie stało i łzy, które utkwiły mi gdzieś głęboko w oczodołach, nigdy nie wypłyną.
OdpowiedzUsuńJednak mimo szczęśliwego zakończenia, pięknego zakończenia to smutna historia, bo bardzo przypomina mi moje życie, w którym często niektóre rzeczy przelatują mi przez palce i dopiero w ostatnim momencie decyduje się po nie sięgnąć.
Ta historia jest piękna, dziękuję Ci za nią, bo bardzo skłoniła mnie do refleksji. Może nieświadomie, ale napisałaś dzieło, które będę czytać jeszcze kilkukrotnie i nie przesadzam w tym momencie :D
Nie wiem czy widziałaś nowe rozdziały u mnie, ale jak nie to oczywiście zapraszam na http://dramione-sila-przeznaczenia.blogspot.com/?m=0
Jak tam matury?
Vanillia :*
Hej. Jestem jedną z twoich czytelniczek. Nie komentowałam coraz to nowszych postów ponieważ zbyt szybko pochłaniałam twoje rozdziały i miniaturki. Przeczytałam już bardzo dużo dramione i mimo tego nadal się nie zniechęcam. Nie jestem osobą która przeczyta wszystkie dotychczasowe rozdziały i zniknie tak szybko jak się pojawiła. Więc raczej jeszcze długo tutaj zawitam :) Czemu tam bardzo lubię dramione? Szczerze? To nie wiem. Może po prostu jest to chęć pomarzenia o czymś nierealnym... Może po prostu staram się utożsamić bohaterów opowiadań ze mną lub innymi osobami. Czasami staram się wczuć w daną osobę.I to jest właśnie piękne w tym wszystkim :) Każdy z autorów opowiada coraz inne historie które są niepowtarzalne :) Dziękuję że także i ty wprowadziłaś mnie w ten niesamowity świat tej dwójki zakochanych, a co najważniejsze w twój niepowtarzalny świat. Powodzenia na maturze :)
OdpowiedzUsuńPiękna miniaturka :) Świetny pomysł i podoba mi się fakt, że jest to pisane z punktu widzenia Draco :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny
Rosenatorka
BOSKA MINIATURKA! Perspektywa Draco - genialna *.* Wszystko tak super opisane!
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się pomysł na miniaturkę i to chronologiczne opisywanie wszystkiego *.*
Normalne cudo <3 Twoje miniaturki są świetne <3
Nie mogę się doczekać kolejnej ^^
Maggie Z.
dramione-never-forget-you.blogspot.com
Przepraszam za moja dluga nieobecnosc, ale szkolenie do wynarzonej pracy wzielo gore, ale w koncu moge oficjalnie powoedziec, ze jestem stewardessa!!!!!!
OdpowiedzUsuńNo ale wracajac do rozdzialu. To chyba najlepszy rozdzial jaki napisalas. Cudnie!
Bardzo dziękuję za komentarz na moim blogu. To motywujące, że jednak po tak długim czasie ktoś wpadł i wyraził swoją opinię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Ronnie
Nie wiem, co mogę napisać. :O Naprawdę wspaniała miniaturka! Taka słodka, romantyczna i naprawdę cudowna! Bardzo, bardzo w moim guście.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo weny i czekam na kolejne notatki!
Pozdrawiam Cię serdecznie
Charlotte Petrova
Wspaniała miniaturka. Krótka, treściwa, a jednak mająca w sobie to "coś". Zwykle wolę teksty z dialogami, a nie takie opisowe, ale ten wyjątkowo mi się spodobał :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Swietna miniaturka :D Z perspektywy Draco? Jeszcze lepiej.
OdpowiedzUsuń