Za barem. Rozdział IV

Hermiona już dwa tygodnie była w Norze. Był czwartek, a do końca wakacji zostały równo dwa tygodnie. Od ostatniego dnia pracy Hermiona się zmieniła. Mniej się uśmiechała i ogólnie była przygaszona. Nadal z chłopakami i Ginn chodziła nad jezioro lub pomagała pani Weasley w kuchni. Z Arturem rozmawiała o wynalazkach mugoli. No i stał się cud. Pomogła George'owi i Fredowi w jednym wynalazku, ale to chyba tylko dlatego, że już nie mieli jak rozpowszechniać tego na terenie szkoły, jedynie w swoim sklepie. Dziś był ostatni dzień tych wakacji, który spędzi wśród mugoli. Jej babcia była bardzo religijna, a dzisiaj w jej parafii był odpust, więc była największa rodzinna impreza w roku. Hermiona obiecała, że się pokaże.
Ubrała się w ten sam zestaw, który planowała na randkę z Draco, nim zobaczyła prezenty od niego. Więc miała na sobie spódnicę z wysokim stanem w kolorze brudnego różu i białą koszulkę na szerokich ramiączkach. O godzinie jedenastej już była na uroczystej mszy. Gdy tylko ta się skończyła, przed kościołem spotkała już większość ciotek, wujków i kuzynostwa. Właśnie się witała z ciocią Margo i wujkiem Tomem, gdy podbiegła do niej mała Lenka. Była to córka jej kuzynki Rose, która wychowywała ją samotnie. Miona podniosła trzyletnią dziewczynkę i przytuliła do siebie. Co dziwne mała już objawiała zdolności magiczne i wprost uwielbiała sztuczki jakie pokazywała jej Miona i jej przyjaciel Bussy. Hermiona była jej chrzestną i mała ją po prostu kochała. Już jej nie puściła, więc razem z nią przywitała się z całą resztą rodziny, aż w końcu dotarła do swojej babci. Przytuliła mocno siwowłosą, niską kobietę, która miała dobroduszny wyraz twarzy. Wszyscy razem ruszyli do jej małego domku, by tam mężczyźni mogli rozmawiać o sporcie i polityce, a kobiety mogły pomóc w przygotowaniach do dużego obiadu, który miał się odbyć w ogrodzie. Jedynie Hermiona wywinęła się od tych obowiązków, opiekując się Leną. Do tego wzięła jeszcze psa od babci, pekińczyka Miśka.
Lena miała długie, jak na swój wiek, mocno kręcone brązowe włosy, a jej oczy były nad wyraz inteligentne i wyraziste. Miały barwę płynnej czekolady. Dziewczynka chodziła ciągle roześmiana i wszędzie zawsze jej pełno. Była nie do końca wierną kopią swojej matki chrzestnej, w końcu były bardzo bliską rodziną. I o dziwo też objawiała magiczne zdolności. Jak nic rosła kolejna mądralińska czarownica.
Dziewczynka uwielbiała psa, więc razem z chrzestną uczyła go aportowania i we trójkę biegali po podwórku, aż wreszcie Miona wzięła Lenkę na ręce i zaczęła nią huśtać, przez co mała piszczała i śmiała się jak na najlepszej kolejce górskiej. Bawiły się tak aż nie przyszedł Dean, najmłodszy kuzyn Gryfonki i nie zawołał ich na obiad. Okazało się, że jedyne wolne miejsce było akurat obok niego. Lena poszła na kolana swojej mamy, a kuzynostwo usiadło przy wolnych miejscach. Jak wiadomo babcie to najlepsze szefowe kuchni, więc wszyscy zajadali się sałatkami i mięsami przygotowanymi przez babcię.
- Jak ci idzie w szkole? – zagadnął Dean.
- Świetnie. Wiesz, szkoła z internatem jest genialna, ale bardzo staroświecka. Żadnych stron internetowych ani dni otwartych. Jest dość elitarna i trzeba ciężko pracować.
- No, ale przecież ty uwielbiasz naukę – zaśmiał się chłopak.
- Nie da się ukryć. Po za tym fajnie móc udowodnić, że nie trafiło się tam przez przypadek.
- Kto jak kto, ale ty tylko do szkoły dla idiotów dostałabyś się przez przypadek.
Rozmawiali tak przez cały obiad, śmiejąc się i opowiadając to o jednej, to o drugiej szkole, tylko że Hermiona wymyślała stek kłamstw. W końcu obiad się skończył i Gryfonka w przypływie dobrych chęci i ponieważ zrobiło jej się głupio, że nie przyłożyła ręki do przygotowań, posprzątała wszystko z ciocią Hanną. Dziewczyna znosiła wszystko do kuchni, a kobieta stała przy zlewie i myła brudne naczynia. Kolejne chwile mijały niepostrzeżenie i młodej Gryfonce większość czasu pochłaniała Lenka i jedzenie. W końcu wpadła na pomysł, żeby zabrać dziewczynkę na pobliski plac zabaw. Powiedziała o wszystkim Rose i babci. Wzięła Miśka na smycz i Lenkę za rączkę. Gdy szły ulicą Miona uważnie tłumaczyła dziewczynce, jak należy zachowywać się na drodze.
- Widzisz jak szybko jeżdżą autka?
- Brum, brum.
- Tak, autka robią brum brum i jeśli nie będziesz uważać, to takie autko może ci zrobić duże ała, więc musisz chodzić poboczem, a najlepiej chodnikiem.
- Dobrze. A piesek?
- Piesek też musi chodzić bokiem, autka są niebezpieczne dla wszystkich.
- Plac zabaw – dziewczynka krzyknęła zadowolona i prawie wbiegła na jezdnię. Na szczęście Miona mocno ją trzymała za rączkę.
- Tu nie wolno wchodzić na drogę. Lenka… Mówiłam ci, że trzeba iść na pasy. Chodź. Są niedaleko. – Miona mówiła prawdę, więc już po kilku minutach były na upragnionym placu zabaw. Nikogo na nim nie było, a on sam był ogrodzony, dlatego spuściły Miśka ze smyczy. Ten biegał i hasał po piasku szczekając radośnie. Lenka biegała między huśtawkami, zjeżdżalniami i piaskownicą. Nie mogła się zdecydować na czym pierwszym się pobawić, a Miona podążała za nią, pilnując, by nic jej się nie stało. Obie śmiały się głośno i cieszyły z wspólnego towarzystwa, jednak pod nogi Miony wpadł Misiek, przewracając ją na piach. Nim Miona się pozbierała, usłyszała pisk dziewczynki. Gdy przerażona podniosła wzrok, zauważyła śmiejącą się Lenkę w ramionach jakiegoś blondyna.
Blondyn miał prawie platynowe włosy, szerokie barki i prawie dwa metry wzrostu. Na sobie nosił wyglądający na niesamowicie drogi, czarny garnitur. Postawił brunetkę na ziemi.
- Bardzo panu dziękuję. Przez tego przeklętego psa nie złapałabym jej. Nie wiem, jak mogę się panu odwdzięczyć… – Miona już się rozkręcała, gdy blondyn się odwrócił.
- Co powiesz na kolację w ramach podziękowań i mojej skruchy? – zapytał Draco, patrząc jej prosto w oczy.
- Raczej nie będę miała kiedy. Lenka, chodź. Pójdziemy z Miśkiem na spacerek na inny plac zabaw.
- Hermiono, proszę… - próbował zatrzymać ją Malfoy, jednak ona bardzo szybkim krokiem podeszła do dziewczynki i wzięła ją na ręce.
- Misiek, chodź ze smyczą. – Pies był niesamowicie inteligentny, więc ze smyczą w pyszczku podbiegł do niej.
- Proszę, porozmawiaj ze mną.
- Nie mamy o czym.
- Pozwól mi wszystko wyjaśnić.
- Lenka popilnujesz pieska? Możecie iść do piaskownicy – powiedziała Gryfonka z uśmiechem. Kiedy dziewczynka oddaliła się, podeszła do Malfoya. – Nie masz czego mi wyjaśniać. Zachowałeś się jak skończony dupek, pozwalałeś żeby wszyscy mnie obrażali. Gdy nie byliśmy razem spływało to po mnie, ale Malfoy, do cholery! Tego samego dnia mówiłeś, że jestem najważniejsza. A jak pojawili się Zabini, Parkinson i Greengrass, nagle zniknęłam z powierzchni ziemi. Nadawałam się tylko do robienia drinków i gapienia się, jak pozwalasz tamtej wywłoce kleić się do siebie. I wiesz co? Zabini mnie przeprosił, próbował przekonać, że powinnam ci dać kolejną szansę. Ale pomyśl, jak mam ci dać szansę, skoro za dwa tygodnie wracamy do Hogwartu. Co by mnie tam czekało? Przy trójce Ślizgonów nie umiałeś mnie obronić, a co przed całym domem. Zostawiłbyś mnie na pośmiewisko, a późnym wieczorem, gdy nikt by nie widział, przepraszał w pokoju życzeń? Wolę być sama niż w takim związku. I nie mówię tego, żebyś przemyślał to, czego oczekujesz ode mnie i tak dalej. Mówię to, żebyś miał świadomość, że nie musisz się już o mnie starać, bo mnie nie odzyskasz. To moja decyzja, ty swoją podjąłeś „U Wiedźmy”.
Nie czekając na jego reakcję, ruszyła w stronę chrześnicy. Słyszała, że Draco coś mówił, lecz usilnie go ignorowała, by nie odwrócić się, by nie odpowiedzieć, by nie przebaczyć. Jednak przez jego głos przebił się inny. Bardzo dobrze znajomy, który budził same pozytywne uczucia, mimo, że nie słyszała go od ferii zimowych.
- Mionuś! Lenka! Stójcie! – To był David Bussy, niewiele niższy od Dracona, czarnooki brunet o niebywale ciemnej karnacji. Był dwa lata starszy od Hogwartczyków i chodził do Dumstrangu. Draco znał go, ponieważ też był arystokratą, a babcia Miony była jego sąsiadką, więc dziewczynkę znał praktycznie od zawsze. Gdy skończył przytulać większą, jak i mniejszą dziewczynkę, odwrócił się do Malfoya. – Cześć, Draco.
Mężczyźni podali sobie dłonie.
- Cześć, dawno cię nie widziałem. Co u ciebie?
- Wszystko w porządku. Tak naprawdę, właśnie szedłem do ciebie, spytać się o dzisiejszy mecz, czy jest dość ludzi i czy miejsce to samo co zwykle.
- Nie, ale wystarczy. Będzie nas ośmiu i, jak zwykle, za posiadłością Zabinich za godzinę.
- Czyli w sumie już powinniśmy się zbierać.
- No tak, za chwilę.
- Mionka, a ty gdzie?! Lenka z pewnością chciałaby zobaczyć mecz Quidditcha. – Hermiona właśnie próbowała po cichu wycofać się z dziewczynką na ramionach.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Moje ostatnie spotkanie ze Ślizgonami nie było najmilsze.
- Proszę, Hermiono. Przysięgam, że nikt nawet krzywo na ciebie nie spojrzy.
- Odpuść sobie, Malfoy.
- Moja najukochańsza siostrzyczko z wyboru, nie pójdziesz? – Bussy popatrzył na nią z miną zbitego psa.
- No, ale Lenka…
- Będzie prze szczęśliwa. Chodź, to niedaleko.
Hermiona skapitulowała, gdy David wziął Lenię na barki i raźno ruszyła w stronę dworu. Malfoy starał się zagadać Hermionę, ale szło mu tak marnie, że w końcu odpuścił.  Gdy byli przed bramami Zabini Manor, David objął Mionę ramieniem, tak by dodać jej otuchy, a Draco zakołatał do bramy. Już po chwili otworzyła im pani Veronika Zabini i widząc szatynkę mina jej zrzedła.
- Witajcie, chłopcy. Co to za tak nieoczekiwany gość?
- Pani Zabini, to nasza serdeczna przyjaciółka. Miałem nadzieję, że mogłaby nam pokibicować – odezwał się Draco.
- Nie musisz się tak starać, Malfoy. Zostałam tu przyprowadzona siłą i już wiecie czemu nie chciałam tu iść. Jestem szlamą, nie nadaję się do tego towarzystwa i przynajmniej pani Zabini potrafi wprost powiedzieć, że tu nie jestem mile widziana. Więc niemiło było panią poznać. Ja już pójdę. – Hermiona właśnie zdejmowała dziewczynkę z ramion Davida, gdy usłyszała znajomy głos, jednak bez zwykłej dla niego drwiącej nuty.
- Mionka, zaczekaj. Wejdź, proszę! – Blaise układał już nowy plan zeswatania tej dwójki razem, jednak teraz chciał to zrobić mniej po ślizgońsku.
- Synu. Nie mów mi, że chcesz zaprosić do naszego dworu.
- Och, matko. Niech ta młoda miłość kwitnie. Smok jest w niej zakochany bez pamięci i teraz ona musi to pojąć – zaczął mówić konspiracyjnym szeptem, jednak i tak każdy to usłyszał. Veronika pokręciła głową, ale usunęła się w korytarze swojego królestwa. – Wchodźcie, już są prawie wszyscy.
Gdy znaleźli się w ogrodach państwa Zabini, Hermionie zaparło dech w piersiach od różnorodności kwiatów, kolorów i zapachów. Lenka też biegała po całej ścieżce, głośno wołając Mionę i Davida, by razem z nią oglądali rośliny. Jak w końcu udało im się dotrzeć na sam koniec posiadłości, mogli zobaczyć pełnowymiarowe boisko do Quidditcha. Na nim stali już Nott, Higgs, Crabbe, Goyle i Bletchley. Szybko podzielili się na drużyny. Malfoy, Zabini i Bussy wzięli jeszcze Higgsa, a reszta była drugą drużyną. Grali tylko kaflem, jednym tłuczkiem i zniczem. Jednak, jak tylko się pojawili, Malfoy zgromił wzrokiem wszystkich zebranych, co większość odpowiednio rozszyfrowała jako „Granger i mała są nietykalne”. Wydaje się, że Crabbe i Goyle to takie tłuki, że nawet tego nie zrozumieli.
- Ooo, szlamcia przyszła. Czy będziemy trenować na niej celność tłuczków?! – zawołał na całe gardło Vincent. Nim Draco zdążył zareagować, można było usłyszeć zimny ton Teodora.
- Zamknij się, Crabbe, albo ja sprawdzę, czy potrafię jednym uderzeniem wybić ci wszystkie zęby. – Na te słowa Ślizgon się lekko zmieszał, jednak wszystkich zaskoczyła reakcja Hermiony.
- Choć Crabbe nie boi się powiedzieć tego, co wszyscy macie w głowach. A ty, Nott, nie rób z siebie takiego obrońcy szlam. Myślisz, że zapomniałam, co było kilka tygodni temu? Wbrew plotkom, mam dobrą pamięć.
- Granger…
- Nie przepraszaj. Choć ty miej na tyle godności, by nie udawać skruchy. Wystarczy mi cyrku, który odwala Malfoy z Zabinim. Jestem tu tylko dlatego, że zostałam zmuszona przez Bussego i chrześnicę. Wiec zagrajcie, starając się nie zrobić krzywdy dziecku i uwolnicie się ode mnie, a ja od was.
Wszyscy patrzyli na nią z niedowierzaniem. David podszedł do niej. Szepnął tylko, że będzie dobrze i wszyscy wzbili się w powietrze. Hermiona z Lenką usiadły na dużej huśtawce, która była zawieszona na drzewie. Mała z szeroko otwartymi oczkami, obserwowała grę, a Miona znudzona obserwowała chrześnicę. Tej jednak szybko znudziło się huśtanie.
- Mionia, mogę iść popatrzeć na kwiatki?
- Oczywiście, kochanie. Tylko niczego nie zrywaj.
- Dobrze! – Mała już niknęła, biegała od krzaczka do krzaczka i zachwycała się roślinkami. Hermiona była bardzo skupiona na Lenie. Jednak, co chwilę słyszała komentarze to Higgsa, to Malfoya, a czasem Notta dotyczące punktacji. Przez to wiedziała, że drużyna Malfoya miała przewagę trzydziestu punktów. Jednak już po chwili, widziała Dracona przed swoimi stopami, gdy spadł z mioty. Dopiero po kilku sekundach uświadomiła sobie, że Goyle posłał tłuczek w jej stronę, a blondyn się poświęcił i rzucił tak, by przejąć uderzenie na siebie. Od razu dopadła do niego.
- Malfoy, ty kretynie! Co ty zrobiłeś?!
- Spoko, Mionka. To nic takiego, nie ma za co – powiedział drwiącym, ale bardzo słabym głosem. Nic dziwnego. Przyjął naprawdę mocne uderzenie, prosto w klatkę piersiową. Szybko przyłożyła ucho do jego serca, by usłyszeć puls.
- Bussy, chodź tu, ja nie dam rady go utrzymać. Podnieś go za ramiona, by mógł złapać oddech.

Gdy już Draco oddychał normalnie, wszyscy stwierdzili, że starczy im tej gry. Ruszyli do dworu, a Miona z Lenką ukradkiem udały się do domku ich babci. Tym razem się udało, bo wszyscy byli zaaferowani Malfoyem. Reszta dnia minęła im nudno i spokojnie, a wieczorem Miona wróciła do Weasleyów. Gdzie spędzała resztę wakacji.

Komentarze

  1. Jako że nie wyraziłam opinii w mailu, bo zwyczajnie wyleciało mi z głowy, zrobię to tutaj. Rozdział nie jest najgorszy, ale nie jest też najlepszy. Czasami trzeba napisać taką "przedłużkę", która pozwala nam dojść do tego upragnionego momentu i wydaje mi się, że to jest właśnie taką "przedłużką" (ech, spokojnie; mój nowy rozdział, który piszę, okazuje się być porażką...). Jest tutaj mało magii, mało Dracze i więcej życia prywatnego Hermiony, które okazuje się być spokojnie bez Malfoya. Niby nic, a jednak ważny kontrast między życiem ze Ślizgonem a jego brakiem. No i w końcu Miona pokazała jaja! Bardzo mi się podoba wątek końcowy :D Więcej silnej i niezależnej Hermy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Lenka- dziecko cud <3 taka druga Hermiona! Rozdział super, bardzo lubię opowiadanie 'za barem' strasznie cieszę się, że Hermiona tak łatwo nie dała się Draconowi, ja bym wymiękła przy jednym spojrzeniu już! Mam tylko jedno pytanie, co będzie dalej? Tak mnie zainteresowała ta historia, że z miniaturki chciałabym normalną historię, dlatego proszę napisz chociaż jeszcze kilka nowych części! Ja ogólnie uwielbiam motyw zazdrości i zdrady, także może coś w ten deseń?
    Zapraszam również do mnie na dramione-sila-przeznaczenia.blogspot.com
    Vanillia :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział :) Nie mogę doczekać się, kiedy będą w Hogwarcie. Życie Hermiony bez Draco jest dosyć nudne XD
    Pozdrawiam i życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo tak dobrze Malfoyowi, chociaż widzę jakiś progres. Jak się weźmie za siebie, to może nawet coś z tego będzie :D Hermiona oczywiście uparta, ale to działa na jej korzyść :) Jak Draco chce wartościową dziewczynę to niech się stara. No i oczywiście Lenka, która przebiła wszystkich, genialne dziecko <3
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajna część : )
    Pozdrawiam,
    L.;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobał mi się rozdział!:))
    Czekam na dalszy rozwój akcji !:)

    Pozdrawiam
    Nikola

    OdpowiedzUsuń
  7. Lenka jest słodziutka, przypomina mi moją kuzynkę. :)
    Rozdział przejściowy, ale mimo tego bardzo przyjemny. Draco poświęcający się dla Hermiony.. cóż, stara się, a to już coś. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie troszkę więcej ''ich''. Tutaj niby byli blisko, a jednak daleko.. Czekam z niecierpliwością na kontynuację i pozdrawiam,
    Nesta Olwen.

    OdpowiedzUsuń
  8. Swietny rozdzial,Draco niech sie ogarnie bo ...bubek.

    OdpowiedzUsuń
  9. kolejna część jak zwykle pozytywnie mnie zaskoczyła :) z przyjemnością poznałam rozwój miniaturki... będzie więcej? chyba musi być, bo skończyło się w takim momencie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super! Czekam na następną część!
    Pozdrawiam i weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super.Z niecierpliwością czekam na kolejną część.
    Pozdrawiam i życzę wiele weny
    :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam za spóźnienie....
    No jak Draco chce posiadać taką dziewczynę to musi się wysilić i wykazać.
    Sądząc po zakończeniu domyślam się, że będzie (wręcz musi być) kolejna część. :D
    Jak zawsze genialnie! :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Genialna! Genialna! I jeszcze raz genialna! :)
    Słodkość przemieszana z goryczą! Tak nie lubię tu Vincenta, a co? :p :))
    Naprawdę fajnie, lecę czytać dalej!
    Charlotte

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Po zaręczynach (+18) cz II

O mnie się nie martw

Po zaręczynach (+18!) cz I