Za barem. Rozdział III
Po ostatniej niedzieli, gdzie
Mionka odpoczęła jak mało kiedy, wróciła do - trochę mniej niż zwykle - szarej
rzeczywistości. Minęły już cztery dni od pamiętnej randki. Draco spędzał z
Mioną każdą możliwą chwilę. Jest czwartek, godzina dwudziesta i siedział
właśnie przy barze, sącząc bezalkoholowe piwo, rozmawiając z Mioną o wszystkim
i o niczym. Akurat zaczęli temat filmu, na który Hermiona chciała wyciągnąć
blondyna, by ten przekonał się choć do kilku mugolskich rzeczy.
- Draco, to nie dużo różni się
od zdjęcia czarodziejskiego. Po prostu jest większe, trwa określoną ilość czasu
i dotyczy konkretnej historii. Możemy iść, na przykład, na komedię, czyli
będziesz się bez przerwy śmiać. Lub na horror, czyli bardzo straszny film, lub
na obyczajowy, czyli po prostu opowiadający o życiu.
- Miona, przecież to jest
nudne… Siedzisz i gapisz się na duże zdjęcie.
- Ale przeżywasz z bohaterami
ich przygody. To jak streszczenie książki w naszej wyobraźni.
- Och, Draco, zostawić cię
kilka dni samego i już zadajesz się ze szlamem! Co by tatuś powiedział? Niegrzeczny
Dracuś, ale jestem z odsieczą i mam panienki! – Od progu baru można było
usłyszeć głoś Blaisa. Obok niego znajdowały się Astoria Greengrass i Pansy
Parkinson. Obie były ubrane jak typowe panie do towarzystwa. Białe kozaczki za
kolano na wysokich szpilkach, spódniczki, które można pomylić z paskami do
spodni, no i imitacje bluzek, które nawet nie przysłaniały brzuchów. Na
twarzach miały bardzo mocny makijaż, a włosy były wspomagane lakierem tak, by
nie miały nawet odrobiny swobody. Draco
spojrzał na Ślizgonów i nie miał pojęcia co zrobić. Zerknął ukradkiem na
Hermionę, która pobladła i właśnie mierzyła wzrokiem „rywalki”. – No chodź tu
stary, a nie gapisz się jakbyś nie widział mnie nigdy wcześniej. A tym szlamciu,
podaj nam dwa razy ognistą i dwa słodkie drinki, by nasze ślicznotki się nie
krzywiły!
Draco jakby z automatu się podniósł
i podszedł do znajomych. Z Zabinim uścisnęli sobie ręce, a do dziewczyn się
przytulił. Usiedli tak, jak tydzień wcześniej, bardzo blisko baru, a Greengrass
władowała się blondynowi na kolana. Od razu zaczęła szczebiotać o ostatnich
zakupach razem z Parkinson, która prawie wisiała na drugim Ślizgonie.
Hermiona zapisała na karteczce
zamówienie, nalała odpowiednie porcje whisky, a w shakerze wymieszała Malibu ze
śmietanką i likierem truskawkowym. Dodała kostki lodu i podała do stolika
młodych czarodziei. Był wyjątkowo mały ruch, jednak jej to nie przeszkadzało. Liczyła
na spokojny wieczór, a skoro miała już uczniów Hogwartu na głowie, to więcej
jej nie trzeba było. Właśnie nalała sobie soku pomidorowego i usiadła na swoim
stołku za barem, gdy usłyszała stukot obcasów. Myślała, że to nowi klienci, ale
jednak to Parkinson podeszła do niej.
- Daj mi LM linki, ale
mentolowe, nie pomyl się. - Spojrzała na Mionę jak na najgorszego śmiecia i
złośliwym okiem oceniała jej białą prostą bluzkę, z małym dekoltem i czarną
spódnicę z niskim stanem, która kończyła się jakieś pięć centymetrów przed
kolanem.
- Dopisać do rachunku czy od
razu podliczyć?
- Dopisz. Nie dość, że za grosz
gustu, to jeszcze nawet tak prosta czynność, jak domyślenie się, jest ponad
twoje możliwości, szlamo. Nie wiem, jak inni mogą twierdzić, że jesteś
inteligentna. – Hermiona wzięła głęboki wdech i nic nie odpowiedziała. Jej
wzrok powędrował do blondyna, który wszystko słyszał, ponieważ czarnowłosa
mówiła nienaturalnie głośno. Ten jednak nie zareagował. Jedyne, co robił, to tępo
wpatrywał się w swoją porcję alkoholu i pozwalał Astorii na bawienie się jego
włosami. Ta dziewczyna bezwstydnie go podrywała i próbowała wszystkich
oczywistych sztuczek na Malfoyu, typu trzepotania rzęsami. Ten nie był podatny
na jej zaloty, ale nie zrobił niczego, by je przerwać. Nie powiedział nawet
słowa w obronie Hermiony, choć codziennie jej powtarzał jak bardzo ją kocha i
że nic tego nie zmieni. Jednak teraz dziewczyna wysoko podniosła głowę i z
obojętnością wypisaną na twarzy, ominęła go wzrokiem. Zapisała na małej
karteczce cenę za paczkę papierosów. Gdy mopsica odeszła pojawiła się Anna z ciocią.
Anna to jedenastoletnia
blondynka, która przyjechała wczoraj na wakacje. Bardzo przypadła do gustu
Hermionie i Draconowi. Już wczoraj spędziła z nimi cały wieczór. Była bardzo
miła. Jej ciocia od razu podeszła do baru i zamówiła sobie piwo imbirowe, a Anna
uśmiechnęła się i zawołała:
- Cześć, Draco! Czemu nie
siedzisz z Hermioną? – Gdy blondyn podniósł głowę zobaczył miłą towarzyszkę
zeszłego wieczoru i znów nie wiedział, co miał zrobić.
- Cześć. Idź do Granger, ja mam
dziś inne towarzystwo – powiedział grobowym tonem. Stwierdził, że to jedyne
sensowne rozwiązanie, choć wiedział, że ranił obie dziewczyny. Blondynka go
posłuchała i podeszła do ulubionej barmanki.
- Cześć, Hermiono.
- Cześć, Aniu. Co ci podać?
- 7up. Co się dziś stało z Draco? – zapytała z dziecięcą szczerością.
Miona, żeby ukryć swoje zawiedzenie postawą Malfoya, udała się na zaplecze po
napój. Tam dała sobie pięć sekund na ogarniecie się i wróciła do klientki.
- Malfoy woli swoich znajomych
ze szkoły. Nie mówmy o nim, on nie chce żeby oni wiedzieli, że się lubimy.
- Czemu? Wczoraj był taki miły
i zabawny. I tak słodko wyglądaliście, jak się całowaliście…
- Ciii, nie mów o tym głośno.
To jego decyzja, a ja nie mam zamia…
- Barmaneczko, gdy skończysz te
fascynujące pogawędki z dzieckiem, to podaj jeszcze raz to samo dla wszystkich!
Bo z taką obsługą nie zasłużysz na napiwek!
Miona wszystko nalała i podała
Ślizgonom, przy okazji zabierając puste szklanki. Dziewczyny rzuciły jej
gardzące spojrzenie, a Draco udawał, że jest niezwykle zajęty swoim rękawem
koszuli.
- Heh, polubię ten bar choćby
ze względu na ten mundurek. Choć spódnica mogłaby być krótsza! Co o tym myślisz,
Smoku?
- Ym… Ładnemu we wszystkim
ładnie.
- Dlatego ona tak okropnie
wygląda… Już czaję! – Wydarła się na cały głos Greengrass.
- Zamknij się, idiotko. – Draco
w końcu odezwał się w jej obronie.
- Co jest? Dała ci dupy, że
nagle jej bronisz? A może mi też da się przelecieć i nagle polubię szlamy? –
Zabini zaczął głośno się śmiać. Draco natomiast poczuł się, jak najgorszy drań.
Chciał znów wpatrywać się w swój trunek, by nie zobaczyć zawodu w oczach
Hermiony, gdy ta przyszła po puste szklanki. Jednak nagle, do jego uszu doszedł
dźwięk głośno odbijającej się dłoni o ciało. Gdy popatrzył w górę zobaczył łzy
pod powiekami Miony i zadowolenie na twarzy Blaisa, który właśnie odrywał dłoń
od pupy Gryfonki. Teraz przegiął. Malfoy wstał gwałtownie, jednocześnie
zrzucając Astorię z kolan.
- Zamknij ryj, Zabini. A jeszcze
raz, kurwa, ją dotkniesz i będą cię zbierać ze ścian!
- Smoku, co jest? To tylko
Granger. Ta szlama od Pottera.
- To nie jest szlama! To moja
dziewczyna i powiedź słowo, że ci coś nie pasuje, a kurwa wylecisz na ten
zjebany pysk z tego baru.
- No, nareszcie! Jak myślisz,
czemu tu wysłaliśmy cię na wakacje jako „prezent urodzinowy”? Przecież ty na
nią lecisz i to jest widoczne jak na dłoni. A ty pozwalasz nią pomiatać i
obrażać. No chłopie… Jaja sobie robisz, a ją ranisz. – Wtedy wszyscy usłyszeli
cichy szloch, który ledwo przedzierał się przez dźwięki z radia.
- Miona? – zawołał Draco, który
już nawet nie patrzył na swoich znajomych. – Miona, gdzie jesteś? - Gdy
odpowiadała mu cisza wpadł na inny pomysł. – Aniu, gdzie Hermiona?
- Poszła na zaplecze. Naprawdę
nie domyśliłeś się, jak bardzo ją krzywdzisz? Masz mentalność emocjonalną
czterolatka…
- Ja pierdole…
- Smoku, idź na to pieprzone
zaplecze.
- Jasne, jeszcze gdyby ktoś
spoza obsługi mógł wejść na zaplecze, to pewnie bym poszedł. Miona! Błagam
wyjdź, ja wszystko wyjaśnię! Proszę, daj mi szansę! – Nikt nie spodziewał się,
że Gryfonka wyjdzie, ale jednak wyłoniła się. Wyszła zza baru i podeszła do
blondyna.
- Nic mi nie wyjaśniaj. – Bez
mrugnięcia okiem, otwartą dłonią, spoliczkowała Ślizgona. Draco był w takim szoku,
że ledwo poczuł uderzenie. – I jeśli byłbyś tak miły, by opuścić bar, byłabym
bardzo wdzięczna.
- Kochanie, proszę, pozwól…
- Nie. Powiedziałam coś, Malfoy.
- Ale…
- Stary, chodź… - odezwał się
Zabini.
- Tylko zapłacę.
- Nie. Po prostu zniknij. Ja pokryję
ten rachunek. Mieliście imprezę na koszt szlamy. A teraz idź.
- Wyjdź Smoku, ja zapłacę –
Blaise nie dał za wygraną. Więc Malfoy wziął skórzaną kurtke, która była
przewieszona przez fotel i rzucając ostatnie błagające spojrzenie Mionie wyszedł
z baru. – Przepraszam za wszystko. Musieliśmy go jakoś sprowokować do
zawalczenia, a on dał dupy. Ale odpuść mu, on cię ko…
- To będą dwa galeony i trzy
sykle.
- Wiesz, że nie powinno się
przerywać?
- Nie chcę słuchać tego
wszystkiego. Nie obchodzi mnie, czemu tak mnie traktujesz, ani dlaczego Draco
tak się zachował. Jednak zawiódł mnie.
- Bo bał się naszej reakcji –
mówiąc to, rzucił trzy galeony na ladę.
- Jeśli bał się waszej reakcji,
to nie wiem, jak chciał się ze mną pokazać w Hogwarcie. A może miałam być zabawką
na wyjeździe... Trudno. Już nią nie będę.
- Mam nadzieję, że mu odpuścisz
i jeszcze raz przepraszam. Wiem, że przeginałem, w sumie tak jak od początku
przeginałem. Jednak nie zawsze stare, sprawdzone, ślizgońskie sposoby są
najlepsze. Liczę, że twoje gryfońskie serce mu wybaczy. Dobranoc. Mam cię odprowadzić?
Wiem, że Draco to robił, nie używasz oklumencji.
- Proszę, twoja reszta. I sama
sobie poradzę, a co do wybaczania… wybaczyłam mu pięć lat zniewag i znęcania
się, nie wystarczy? – Blaise spuścił wzrok.
- To twój napiwek.
- Nie chcę. Zamiast niego, nie
klep mnie więcej po tyłku.
- Obiecuję. Dobranoc – Ślizgon
odszedł, nie zabierając reszty. Granger pokręciła głową i wzięła swój, jedyny
dzisiaj, napiwek na bok.
- Hermiono, jeśli chcesz
szybciej zamknąć, to ja już pójdę z ciocią – odezwała się Anna, o której
Gryfonka już praktycznie zapomniała.
- Nie, zostańcie – odpowiedziała
z lekkim uśmiechem – Twoje towarzystwo jest lepsze niż siedzenie samej w domu.
- Chcesz porozmawiać o Draco?
- To nie była jakaś wyjątkowa
sytuacja. Raczej ta, którą widziałaś wczoraj, była wyjątkowa. Draco i ja nie
cierpimy się od chwili, kiedy się poznaliśmy. Tu zaczął zachowywać się inaczej,
ale gdy pojawili się starzy znajomi, ja przestałam być ważna. To wszystko.
- Ale chyba naprawdę było mu
przykro.
- Aniu, czasem przykro, to za mało. Jak będziesz
starsza, zrozumiesz.
- Poprosimy rachunek. Nie
będziemy już pani męczyć – odezwała się ciocia Ani.
- Już mówiłam, że panie mnie
nie męczą. Jednak jeśli chcą, to już podliczam. To będzie osiemnaście sykli. –
Gdy Gryfonka dostała odliczoną sumę, posprzątała na stołach i wszystko
pozmywała. Była dwudziesta druga i nie było nawet jednego klienta, więc
przyszedł jej szef. Powiedział, że może już iść do domu.
- Panie Wetson, udałoby się,
żebym już od jutra miała urlop? Mam ważny wyjazd rodzinny, muszę zaopiekować
się schorowaną ciotką.
- Chcesz już dzisiaj wypłatę?
- Tak, nie będzie mnie do końca
wakacji, jeśli byłabym potrzebna w weekendy proszę wysłać sowę.
- No dobra, podlicz godziny.
A to idiota ten Malfoy... zamiast bronić to w alkohol patrzył...
OdpowiedzUsuńNiech Miona tak szybko mu nie odpuszcza..
Pozdrawiam:)
Nikola
Jak on mógł tak Mionke potraktować?!
OdpowiedzUsuńCudowna miniaturka i czekam na next.
Pozdrawiam i weny życzę.
Brawo Malfoy, dałeś ciała na całej linii. Chociaż te "genialne" metody Zabiniego to też jakaś masakra. Gdzie oni mają mózgi? No nic, mam nadzieję, że jakoś jednak uda im się dogadać :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Co ten Malfoy ;-; Wkurzyłam się na niego, na Blaise'a w sumie też... brr :/ Ciekawe jak oni to rozwiążą xD
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej i pozdrawiam,
Mrs Black
Cudowna miniaturka :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nastęną
Pacan! Jak on mógł>??!!! Musi to jej jakoś wynagrodzić!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :D
Ej no! Co tak krótko i smutno? Ja chcę więcej! :)
OdpowiedzUsuńDramione True Love <3
Ach ten Malfoy....wstanie rano na kacu to dopiero do niego dotrze! :)
OdpowiedzUsuńMiniaturka jak zawsze ekstra. Wiem, że nie każdemu może się podobać opowiadanie, które zawiera przekleństwa...mi to tam pasowało. Było dosyć realne (biorąc pod uwagę bogate słownictwo anglików)
Dziwnie jednak się czytało moment z papierosami LM link... polskie papierosy. Hehe :P
I tak mi się podobalo, jak zawsze! :) Czekam na kolejną część za barem!
Świetne!
OdpowiedzUsuńEh, Malfoy, zawaliłeś na całej linii.
Mimo to liczę na happy end.
Mam nadzieje, że się porządnie postara by Hermiona mu wybaczyła.
Uwielbiam twoje miniaturki i czekam na więcej :)
Bardzo podoba mi się pomysł na opowiadanie. Jest taki..oryginalny.
OdpowiedzUsuńZakochany Draco i ''wujek-Blaise-pomocny-jak-nikt-inny-Zabini'' to duet zapowiadający niechybną katastrofę, boję się jak to wszystko może się zakończyć. Czy akcja zakończy się wraz z końcem wakacji, a może będzie kontynuowana podczas roku szkolnego? Przepraszam jeśli odpowiedź na to pytanie już padła, ale nigdzie takowej nie znalazłam.
Pozdrawiam i życzę weny. :)
Malfoy ty marchewko do jasnej pietruszki !
OdpowiedzUsuńta część trochę smutniejsza, szkoda ze Draco nie zareagował od razu, mam nadzieje ze w następnej części wszystko się wyjaśni :) życzę weny. Kasia
OdpowiedzUsuńFajne, naturalne i i z pazurem ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobała ta część i liczę na jeszcze jedną(minimum) ;)
Bardzo oryginalnie to rozegrałaś, zachowanie Blaisa bardzo perfidne, ale właściwie to ślizgon :P
Pozdrawiam i zapraszam do mnie
Syntia ;)
tak długo mnie nie było, nie mogłam się doczekać, kiedy przeczytam kolejną część mojej ulubionej miniaturki - będzie więcej? mam nadzieję :)
OdpowiedzUsuńŁał
OdpowiedzUsuńSzczena mi dosłownie opadła
To było nieziemskie
Weny życzę
Hmm, ciekawie. Naprawdę interesująco, nie powiem zaskoczyłaś mnie! :O
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, co dalej!
Charlotte
Ogólnie fajnie wszytsko, ale zachowanie ich wszystkich jakieś nienaturalne, sztuczne :/
OdpowiedzUsuń