Przed OWTMami
Niespodzianka :D Mam dla was prezent w postaci miniaturki :) Jeśli ktoś się dobrze przyjrzy to z łatwością zauważy, że dziś dzięki wam mam już ponad 50 000 wyświetleń. Jak zakładałam tego bloga to nie wierzyłam, że osiągnę coś takiego :) Bardzo wam wszystkim dziękuję, że jesteście ze mną i że to czytacie i komentujecie :) No to bez dłuższego przeciągania, zapraszam na Sevmione :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Jest czwarty września, tysiąc
dziewięćset dziewięćdziesiątego ósmego
roku, wieczór. Siedemnastoletnia Hermiona Granger siedzi w swoim prywatnym
dormitorium, które dostała za bycie prefektem naczelnym. Wojna skończyła się kilka
miesięcy temu, więc nie myśli o tym, jak zniszczyć Horkruksy, czy przed jakimi
klątwami będzie musiała bronić bliskich. W tej chwili jej największym problemem
było: zdawać na mistrza transmutacji, zaklęć czy eliksirów? Gdy zaczynała się
uczyć, marzyła o transmutacji i przez te sześć lat dążyła do mistrzostwa z tej
dziedziny. Jednak po wojnie, zasiało się w niej ziarenko zwątpienia. Chciała
czegoś więcej. Wojna uświadomiła jej, że tytuł mistrza nie zapewni jej
spełnienia. Zawsze marzyła o nauczaniu, a jednak, nagle zachciała pomagać
ludziom. Nie przekazywać wiedzę i wskazywać co raz to grubsze tomy ksiąg.
Chciała zostać uzdrowicielką, a tu transmutacja jej się nie przyda na tak
wysokim poziomie. Zaklęcia zawsze ją nudziły. W końcu wystarczyło nauczyć się
ich na pamięć, nie trzeba było ich zrozumieć. Każdy powinien sobie z tym
radzić.
Eliksiry. I tu ją coś
fascynowało. Mogła być dzięki nim uzdrowicielką. Trzeba było się w nie
zagłębiać, poznać zielarstwo, astronomię i nauczyć się wewnętrznego spokoju i
wyważenia targających emocji. No i żaden Gryfon, od dwudziestu lat, nie miał
nawet cienia szansy na zostanie mistrzem eliksirów, od kiedy osiągnął to
Severus Snape. Udało się to tylko dwóm Krukonom, z czego jeden zginął około
trzy dni po otrzymaniu dyplomu, ponieważ wymieszał fiołek skrzaci z liśćmi czyrakobulwy
i okruchami krzemu. Drugi jest nauczycielem eliksirów w Dumstrangu. Jednak nie
można się oszukiwać - żaden z tych Krukonów nie miał lekko na dodatkowych
lekcjach u Snape’a , a ona jako Gryfonka i panna Wiem-to-wszystko, była na całkowicie
straconej pozycji. Jednak nie da się zastraszyć. Będzie mistrzynią eliksirów
bez względu na to, czy to się Snape’owi podoba, czy nie.
***
Następnego dnia był piątek. Gdy
wstaje, słońce było dość wysoko na niebie. Dlatego, nie bawiąc się w długie
kąpiele, wskakuje pod prysznic, jednocześnie myjąc zęby. Gdy już jest gotowa, suszy
włosy i zakłada mundurek. Nie mając czasu na prawdziwe śniadanie, w drodze do
lochów zwija z Wielkiej Sali tosta z dżemem wiśniowym i udaje się na dwie
godziny lekcji eliksirów. Jako, że jest to klasa OWTMowa, liczy jedynie osiem
osób. W tym: pięć z Slyterinu, dwie z Ravenclawu i Mionę z Gryfindoru. Są to
ich pierwsze zajęcia w tym roku szkolnym, więc Snape zaczyna od BHP i PSO.
- Tak więc, nie będę po raz
siódmy, a dla niektórych nawet ósmy, powtarzać tych wszystkich głupot. Tylko
przypomnę, że macie nie wysadzić szkoły. Poziom będzie typowy dla ostatniej
klasy, czyli żeby choć zaliczyć przedmiot z każdego eliksiru, sprawdzianu i
pracy domowej musicie zdobyć przynajmniej powyżej oczekiwań. Zadowalający nie
podejdą od OWTMów. I ostatnie pytanie, czy ktoś ma zamiar po Hogwarcie
studiować eliksiry? – Zazwyczaj w tym momencie wszyscy uczniowie patrzą do
kociołków lub na ściany i kręcą głowami, ale nie dziś. Hermiona podnosi rękę
wysoko w górę. – No tak, oczywiście Granger… Jeśli zamierzasz dalej zgłębiać
eliksiry, muszę wiedzieć na jakiej podstawie cię do tego nie dopuścić.
- Chcę zostać mistrzynią
eliksirów i na tej podstawie zostać uzdrowicielką. Dopuści mnie pan, a jeśli
uważa pan, że nie da rady przygotować mnie do studiów, zrobię to sama. Mam cały
rok, a i tak zawsze byłam najlepsza. – Hermiona celowo podważa jego
kompetencje. Stwierdza, że teraz są tylko dwie możliwości: Snape podniesie
rzuconą rękawicę lub wyrzuci ją z zajęć i zniszczy jej marzenia nim zaczęła
choć iść w ich kierunku.
- Przygotuję cię, ale jeśli nie
będziesz miała z każdej pracy wybitnego, a na dodatkowych zajęciach zawiedziesz
moje oczekiwania, nie dopuszczę cię do egzaminów. Do jutra określ się, czy chcesz
żebym ja prowadził lekcje dotyczące ingerencji, czy jednak Sprout.
- Chcę, żeby wszystkie zajęcia
dodatkowe prowadził pan. Wierzę, że dobrze mnie pan przygotuje.
- Koniec tego gadania, teraz
uwarzycie mi eliksir kameleona. A ty, Granger, przesiądź się do pierwszej
ławki, bym mógł patrzeć ci na ręce i dobrze radzę, nie spieprz tego. – Tak teraz wygląda większość lekcji eliksirów.
Hermiona jest najsurowiej oceniania, a Snape nie spuszcza z niej oka. Na każde
pytanie ona odpowiada własnymi słowami i nigdy nie cytuje definicji z książek,
a on sam każe jej bardziej rozwijać tematy. Miała dodatkowe lekcje w środy,
czwartki i soboty, nie oszczędzał jej nawet przez sekundę. Środy i czwartki to
zajęcia o ingerencjach. Zapisuje na nich zawsze minimum trzy/cztery stopy
pergaminu notatek, a następnych zajęciach jest u odpowiedzi. Poza tym, chodzi z
nauczycielem do Zakazanego Lasu w poszukiwaniu odpowiednich roślin. Uczy się,
jak je rozpoznawać po zapachu, dotyku, niekiedy nawet smaku. W soboty warzy
najtrudniejsze eliksiry i oceniany jest każdy ruch jej nadgarstka. Snape musi
przyznać, że dziewczyna ma talent. Nie wycofuje się, jest konsekwentna i nie
spoczywa na laurach, tylko dlatego, że jest dobra. Hermiona goni ideał z całych
sił i jest bardzo blisko niego. Dawno nie widział takiego zapału w czyichś
oczach. Co prawda, Gryfonka straciła resztki czasu dla siebie. Lecz nie pozwala
sobie zaniedbać innych przedmiotów, gdy nie spała lub jadła. Uczyła się z wszytki
przedmiotów. Nawet gdy pomaga Harry’emu, który też wrócił do szkoły, sama się
uczyła, tłumacząc mu. Nie odpuszcza nawet na moment.
***
Jest już luty. Zima szaleje, a
w lochach, które stają się drugim domem Hermiony, jest jeszcze zimniej niż zwykle.
Dziewczyna standardowo ma czarne rurki, pod nimi rajstopy, do tego koszulkę z
długim rękawem, a na to sweter. Ogień kominka i pod kociołkiem wcale nie daje
dużo ciepła, choć Snape zdaje się tego nie zauważać. Dziewczyna od kilku
tygodni jest blada i ciągle ma lekki stan podgorączkowy, ale ona to lekceważy.
Nie ma czasu na choroby. Dziś warzy eliksir tojadowy, ze składników, które sama
znalazła w Zakazanym Lesie. Ten sobotni wieczór, tak jak każdy inny, spędza w
towarzystwie Snape’a. On zaś przyznaje,
że dziewczyna jest wyjątkowa. Nigdy się nie skarży, jest zawsze przygotowana i
żadne zadanie nie jest dla niej zbyt trudne. Na niektóre potrzebuje jedynie
trochę więcej czasu. Nawet ją lubi. Często rozmawiają o eliksirach, ale to nie
jest ich jedyny temat. Mówią o przyszłości, studiach, pracy. Jednak nigdy nie
wychodzi to poza ramy stosunków uczeń – nauczyciel. Tego dnia nie rozmawiają.
Hermiona musi być naprawdę skupiona, by nic nie pomylić, bo Severus zabrania
jej korzystać z instrukcji. Wszystko robi z własnej pamięci. Jest już dawno po
dwudziestej trzeciej, a ona nadal pochyla się nad kociołkiem. Jedynym
szczęściem jest to, że profesor jest blisko, by ją powstrzymać, gdyby miała
zagrozić istnieniu szkoły. Zauważa lekkie zachwianie się sylwetki uczennicy,
jednak ona tylko potrząsa głową, szerzej otwiera oczy i pracuje dalej. Po niecałych
trzech minutach runie przed siebie. Snape w ostatniej chwili łapie ją, gdy
Miona prawie upada na zimną posadzkę. Gdy jej dotyka, czuje, jaka jest
rozpalona. Wzdycha ciężko i rusza do swoich komnat, nadal mając Gryfonkę na
rękach. Wchodzi do sypialni i kładzie ją na łóżku. Przykrywa grubą kołdrą i
leje do gardła eliksir leczniczy, którym nie da się zakrztusić. W łazience
organizuje zimny kompres, by położyć go na czole uczennicy. Gdy wraca, zauważa,
że Hermiona zwija się w kłębek pod kołdrą i śpi. Snape cicho prycha. Kładzie
kompres na jej czole i rusza w kierunku salonu. Niestety, musi spędzić noc na
kanapie.
Następnego dnia budzi go
skrzypienie drzwi w jego sypialni. Gdy obraca głowę w tym kierunku, widzi, jak
rozdygotana Granger z zeszklonymi od gorączki oczami, opierając się o ściany,
próbuje dostać się do wyjścia.
- Możesz mi powiedzieć, co ty
do cholery wyprawiasz?
- Muszę iść do siebie. Wczoraj
miałam powtórzyć animagię z transmutacji, a nie zrobiłam tego. Muszę to
nadrobić. Poza tym, nie mogę być w pana komnatach.
- Wracaj do łóżka, póki jestem
miły. Jeśli nie, to przywiążę cię do niego i nie wypuszczę, aż nie
wyzdrowiejesz.
- To brzmi niemoralnie. Jak pan
tak może…
- GRANGER. Wracaj do łóżka.
Dobrze ci radzę. – Gryfonka, nie mając raczej innej możliwości, obraca się na
pięcie i prawie rusza w kierunku sypialni. Przez przemęczenie i grypę miała
problemy z błędnikiem i jak długa ląduje, na szczęście, na miękkim czarnym
dywanie. Snape przewraca oczami i po raz kolejny niesie ją do swojego łóżka.
Tam podaje jej eliksir Pieprzowy i Słodkiego Snu. Pisze zwolnienie ze
wszystkich lekcji do końca tygodnia i wysyła je do McGonagall. Bierze z kuchni
dwa śniadania do swoich komnat. Jedno zjada, a na drugie rzuca zaklęcie utrzymujące
temperaturę. Zostawia kartkę Hermionie, że ma zjeść i wypić eliksir Nasenny i
rusza na lekcje.
Gdy wraca o siedemnastej do
swoich kwater zauważa, że śniadanie zniknęło, ale Gryfonka też. Uspokaja się
dopiero, gdy słyszy szum wody w łazience. Po około dwudziestu minutach,
wychodzi z niej Hermiona w ciepłej i aseksualnej piżamie.
- Skąd ją masz? – pyta bardzo
zdziwiony profesor, a ona płonie rumieńcem.
- Pozwoliłam sobie przetransmutować
jedną z pańskich koszul. Moje ubrania już nie nadają się do założenia.
- Niech będzie. Następnym razem,
masz się pytać o takie rzeczy.
- Oczywiście. – Gryfonka znów
wchodzi pod kołdrę.
- Możesz mi powiedzieć, jak
doprowadziłaś się do tak beznadziejnego stanu? Jesteś osłabiona, chora i
chorobliwie schudłaś. – Patrzy na nią przeszywającym wzrokiem, ale ona nie czuje
nawet najmniejszego nacisku na jej tarczę wzniesioną wokół umysłu. Naprawdę
chce dowiedzieć się tego od niej.
- To jest ostatnia klasa, a ja
muszę być najlepsza. Ze wszystkich przedmiotów piszę OWTMy, a z eliksirów mam
jeszcze egzaminy wstępne na uczelnię. Sam pan wie, sześć godzin dodatkowych
zajęć tygodniowo to nie mało. Do tego powtórki z reszty przedmiotów i materiał
bieżący. Codziennie rano do kawy wlewam siedem kropli eliksiru Energii, więc
nie mogłam brać witamin. Razem tworzą truciznę i wylądowałabym w skrzydle
szpitalnym i nie mogłabym się uczyć. Eliksir Pieprzowy dopiero dojrzewa,
zrobiłam go trzy tygodnie temu, więc potrzebuje jeszcze tygodnia.
- Wiesz, że nie możesz tak
funkcjonować, prawda?
- Nie dostanę zmieniacza czasu,
a jakoś muszę to zaliczyć. Do tej pory sobie radziłam. To do czerwca też dam
radę. Nie musi się pan przejmować.
- Czy ty się słyszysz? Od teraz
w czwartki nie masz dodatkowych zajęć, ale przychodzisz tu i odpoczywasz, a nie
uczysz się z czegoś innego. Jasne? Możesz przychodzić później. Na przykład o
dwudziestej i do dwudziestej drugiej siedzieć i nic nie robić. Nawet bez
dodatkowych zajęć byś zdała wszystkie egzaminy, ale jak zgaduję celujesz w
wybitny, a tu każdy potrzebuje korepetycji.
Od tego momentu, zaczynają
rozmawiać o czymś więcej. Aż Miona nie wyzdrowieje, leży w łóżku profesora, a
ten siedzi przy niej, rozmawia, zabrania się uczyć i naprawdę zaczyna ją lubić.
***
Jest siódmy czerwca, dziś są
ostatnie OWUTemy. W tym praktyczne z eliksirów. Gdy Hermiona tylko kończy je
pisać, gna pełna energii do lochów i bez pukania wchodzi do prywatnych komnat Snape’a.
Od marca ma do nich wolny wstęp i nie zajmuje się tam jedynie przygotowaniami
do egzaminów, ale też odpoczynkiem, czego pilnuje Severus. W przerwach, między
kolejnymi sesjami powtórzeń, rozmawiają. Są ze sobą bardzo zżyci. Często można
zauważyć, jak blisko siebie siedzą na kanapie. Te przelotne momenty, kiedy on
muska jej dłoń, aż w końcu czułe spojrzenia w oczy. Jednak granica jest jasno
postawiona. Dziś właśnie mija. Hermiona kończy naukę w szkole Magii i Czarodziejstwa
w Hogwarcie, a Severus przestał być jej nauczycielem. On niestety musi jeszcze
być w Wielkiej Sali i przywrócić ją do normalnego stanu. Ona, czując się jak u
siebie, leje sobie kieliszek wina skrzatów, a dla Snape’a szklankę ognistej i układa się w ogromnym
fotelu. Wpatruje się w niegrzejące płomienie i rozmyśla o przyszłości. Pod
względem studiów, pracy, ale też o Severusie i o tym, co ich łączy. Gryfonka
wie, co do niego czuje. Kocha go i pragnie, jak nikogo innego. W tych
rozmyślaniach nawet nie zauważa, kiedy zasypia.
Gdy Snape wchodzi do pokoju, od
razu zauważa ten uroczy widok Gryfonki w zielonym fotelu, z głową, ułożoną na
podłokietniku i nogami opartymi na stoliku. Pochodzi do niej, lekko muska jej
policzek. Dziś już może i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, dojdzie do
czegoś więcej niż muśnięcia.
- Hermiono, wstań. Mieliśmy
porozmawiać.
Brązowooka zaczyna się wiercić,
ale nie wstaje.
- Jeszcze pięć minut – mruczy
niewyraźnie. Snape kręci głową i sięga po kieliszek wina, którego nie tknęła. Wiedział,
że nalała swoje ulubione.
- Och, tylko że za pięć sekund,
to cudowne wino wyląduje na twojej koszulce, więc radziłbym wstać. – To zdecydowanie
pobudza Gryfonkę. Przeciąga się i wyciąga lampkę z jego rąk. Bierze nieduży
łyk. Snape siada w fotelu obok. – Musimy porozmawiać.
- Tak, wiem. Może ja zacznę…
- Dziś ja chciałbym coś
powiedzieć pierwszy. Muszę coś wiedzieć. Nie wytrzymam nawet minuty bez
odpowiedzi. Kocham cię. Nie wiem, jak to się stało. Przez ten rok uzależniłaś
mnie od siebie. Jesteś pierwszą osobą, o którą się troszczę, bo tak chcę. Jedyną
osobą, która zadała sobie trud prawdziwego poznania mnie. – Hermiona wpatruje
się w niego i nie wie, co odpowiedzieć. Właśnie spełniają się jej marzenia. – Powiedz
coś - warknął Snape.
- Ja też… też cię kocham. To
chciałam ci powiedzieć – Severus przeciska ją na swoje kolana i obejmuje
ramionami. Jest to dla nich zadziwiająco naturalne. Ona idealnie pasowała do
kształtu jego ramion, a on rytmicznie głaszcze ją po włosach.
- Będziesz moja?
- A ty? Będziesz tylko mój?
Snape śmieje się cicho.
- Tak, będę tylko i wyłącznie
twój. – Nie czeka na odpowiedź. Całuje pannę Granger po raz pierwszy. Ujmuje
jej twarz w swoje dłonie i lekko zatapia się w jej słodkich ustach. Pocałunek
jest krótki i delikatny, przekazują w nim wszystkie swoje pragnienia i uczucia.
Ta sielanka, trwa już resztę ich życia.
Urocza c:
OdpowiedzUsuńI jeszcze eliksiry ♥
Miły Snape jest taki... inny i intrygujący :D
Pozdrawiam i życzę weny,
Mrs Black ♥
miniaturka wyszła genialnie choć ciągle nie mogę przekonać się do idei sevmione
OdpowiedzUsuńCudowna miniaturka!
OdpowiedzUsuńKocham Sevmione!
Super ci wyszło :D
Pozdrawiam i weny życzę ;)
Cudownie Ci to wyszło, chociaż troszkę przeszkadzała mi narracja 3.os. Nie lubię jej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Fajna :-)
OdpowiedzUsuńFajna historia z udziałem mojego ulubionego profesora :3 Miło mi się ją czytało :) Lekka i bardzo przyjemna :)
OdpowiedzUsuńAnn
Sevmione booooskie!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPisz dalej takie Sevmione:))
Pozdrawiam
Nikola
Boskie <3 Nawet lepsze niż boskie :D <3
OdpowiedzUsuńHaha piekna! Ta miniaturka jest po prostu idealna i tyle. :-)
OdpowiedzUsuńŚwietna miniaturka. Właśnie czegoś takiego potrzebowałam ♡
OdpowiedzUsuńJakie to jest FENOMENALNE! Jaka miła niespodzianka :)
OdpowiedzUsuńJak fajnie, że Sev się tak troszczył o Mionkę *.*
Weny i pozdrawiam
Jesteś boska :* uwielbiam cię za ten blog i te opowiadania pisz bym miała co czytać :) jesteś moim guru blogowym dziękuję , że piszesz i pisz dalej
OdpowiedzUsuńBoska miniaturka! Jejku chcesz mnie zasłodzić! Ommmm, rozpływam się po prostu! *-*
OdpowiedzUsuńJak ja kocham takie rzeczy, no po prostu uwielbiam!
Charlotte
Uwaga! Czerwona lampka! Mury przyzwoitości runęły :(
OdpowiedzUsuńIdealne xD Czekam na następną :d Zapraszam do mnie/ Konaga
OdpowiedzUsuń