Po wojnie cz.II

Witam wszystkich.
Dzisiaj przychodzę z dość długą pogadanką, ale też z drugą częścią W czasie wojny. Ten dzień jest ważny dla mnie. Równo rok temu założyłam swojego pierwszego bloga, zresztą właśnie na nim jesteście i opublikowałam na nim prolog Gdy wróg okazuje się bliższy niż przyjaciel. Ta droga była dla mnie długa, nie raz wyboista, ale jednak fajna. Pamiętam jak 28.02.2014r miałam równo pięć wejść w ciągu całego dnia i jestem pewna, że co najmniej trzy wejścia były moje własne nim zorientowałam się gdzie je wyłączyć J. Jednak w ciągu roku tych wejść było 140 676, postów a postów (razem z tym) pięćdziesiąt trzy. Najczęściej odwiedzanym przez Was postem była miniaturka Ona. Moja praca została przez was skomentowana tysiąc jeden razy J. Szablon zmieniałam cztery razy, zaczynając od swojego własnego, który był banalnie prosty, przez pobrany, aż do dwóch specjalnie dla mojego bloga, za które jestem bardzo wdzięczna StrayHeart. Teraz Przyszedł czas podziękować dziewczynom, które sprawdzały wszystkie posty i wyłapywały i nadal wyłapują moje błędy. Bardzo dziękuję Admince Draconce, Dramione True Love i obecnej becie Frank Deveraux.
Jeszcze raz bardzo wam dziękuję, że ze mną jesteście, że wytrzymaliście pierwsze rozdziały, późniejsze miniaturki, dłuższe i krótsze przerwy i jestem niesamowicie wdzięczna za każdą motywacje pod postacią komentarza.
Teraz już się wygadałam i zapraszam na II część miniaturki, Po wojnie.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Udało się, po wojnie dzięki zeznaniom większości Zakonu zostałem od razu uniewinniony tak samo jak Blaise i Severus. Zabini poświęcił całe życie Pmylunie… to znaczy Lunie. Jak ostatnio tak o niej powiedziałem potraktował mnie galaretowymi nogami. Severus o dziwo zajął się Ginewrą. Co prawda niektórzy Weasleyowie są nadal irytujący jak na przykład Ron, Percy, czy Bill i ta Fleur. Bliźniacy okazali się naprawdę zabawni, Ginn owinęła sobie Seva wokół palca i teraz oczekują dzieciaka, którego ja mam być chrzestnym. Jednak najlepiej dogaduję się z Charliem. Oboje lubimy smoki, a wszyscy się śmieją, że to ja jestem jego smokiem, którego oswoił, jednak prawda jest inna. Swojego „oswojonego smoka” przedstawił swojej rodzinie dwa tygodnie temu i nazywa się Chris. Dla wszystkich po za mną i panią Weasley był to szok. Mi Charlie powiedział kilka tygodni temu, a jego mama zauważyła już gdy bym nastolatkiem, jednak nigdy z nim o tym nie rozmawiała.
Tak właśnie czas nam mija nam czas po wojnie. A tak w sumie to im mija. Wszystko jest dobrze, wszyscy nareszcie odetchnęli i zajęli się swoimi prywatnymi tragediami i radościami. Zmarli już dawno są pogrzebani, choć ciągle żywi w naszej pamięci. Często wracamy do czasów sprzed Voldemorta wspominając nasze potyczki i śmiejąc się z naszej głupoty. Często rozmawiamy o tym jak nawalaliśmy w szkole przez to że woleliśmy zając się dogryzaniem sobie. Mi samemu zaproponowano stanowisko nauczyciela runów, ponieważ to był mój ulubiony przedmiot z którym nigdy nie miałem problemów. Co więcej nie raz pomagałem Babbling prowadząc korepetycje dla nowych. Wtedy odzywała się w we mnie ta sama cząstka, która kazała uratować Granger.
Granger.
Nie wiem co z nią. Nikt nie wie. Od przyjaciół listów nie odbiera, naprawdę im nie wybaczył tego jak ją zostawili. To musiało ją poważnie zaboleć, bo mi wybaczyła sześć lat zniewag. Jednak nie myślcie, że mi odpisuje. No ale moje nie wracają nieruszone, odsyła puste pergaminy jakby czekając aż je zapełnię. I tak się dzieje. Mówię jej o wszystkim, dokładnie. Moje listy można porównać do książek. Opowiadam co u mnie, ale też co u jej starych znajomych. Zwierzam się jej. Opowiadam o pogodzie i sytuacji w pracy, pracuję w sklepie bliźniaków, na razie nie jestem gotowy na pracę w szkole. Marudzę na Zabiniego i Snapea. W końcu błagam o przyjazd lub podanie adresu, albo po prostu o krótką odpowiedź. Listy do niej kopiuję i zachowuję jak pamiętnik. Chcę wiedzieć, że wszystko jej napisałem. Brakuje mi jej. Zabini wtedy wykrakał, zakochałem się. Od końca wojny szukam dziewczyn. Miałem już chyba wszystkie możliwe. Wysokie, niskie, szczupłe, przy kości, blond, rude i brunetki, z niebieskimi, zielonymi, brązowymi oczami, Europejki, Azjatki, amerykanki i murzynki. Żadna nie spodobała mi się na tyle by zaprosić ją na drugą randkę, co więcej z niektórych spotkań wychodziłem przed końcem.
To jedyna rzecz, o której jej nie napisałem, nie wie, że ją kocham.
*
Mały Snape właśnie przyszedł na świat, Ginn uparła się, żeby nazwać go Marc. Tak więc jestem ojcem chrzestnym Marca Severusa Snape, który ma ogromne niebieskie oczy mamusi, czarne proste włosy po tatusiu i krzywy uśmieszek. Już teraz podbija serca wszystkich kobiet, od razu chcą go brać na ręce, dają buziaki w policzki i robią głupie miny by usłyszeć jego piszczący śmiech. No cóż. Moje serce też skradł, cały jeden list poświęciłem tylko i wyłącznie na niego. Wtedy dostałem pierwszą odpowiedź. Może była irytująco krótka, bezosobowa i po prostu nie adekwatna do długości siedmiu rolek pergaminu, jednak była.
To cudownie, pogratuluj ode mnie młodym rodzicom.
Hermiona
Myślałem, że od tego czasu odpowiedzi będą normą. Wyobraźcie sobie mój zawód gdy przy kolejnym liście odpowiedzią była usta kartka.
*
Przyjąłem pracę w Hogwarcie, minęły dwa lata od wojny, ludzie przyzwyczaili się do mojego widoku na wolności. O dziwo zostałem naprawdę ciepło przyjęty. Zajęcia były ciekawe, uczniowie ciągle mnie zaskakiwali swoją wiedzą albo jej brakiem. Nie rozumiałem wuja, czemu on tak marudzi na uczniów. Jednak mimo niechęci do dzieci, Marca wprost uwielbia. I jego i Ginny wręcz nosi na rękach. Teraz prawie żyję życiem szkoły. Wstaję na śniadanie, później zajęcia z runów, dla pierwszorocznych prowadzę kurs lekcji latania na miotłach i sędziuję na meczach. Jednak wieczorami zawszę znajduję czas by napisać choć kilkanaście zdań do Miony. Tak jak w czasie wojny przytulałem ją przed snem, tak teraz do niej piszę. Wiem, że jestem żałosny, ale nic na to nie poradzę.
*
Zaraz przerwa świąteczna, po wojnie, dużo dzieciaków zostało bez rodzin, więc czemu by czegoś dla nich nie zorganizować. Postanowiłem zafundować dla dzieciaków wycieczkę, oczywiście nie tylko dla sierot. Mają to być warsztaty taneczne i to we Włoszech. Tyle było chętnych, że postanowiłem zorganizować dwie tury. Jako, że w tym roku wypadają przerwa trwająca aż dwa tygodnie to każda wycieczka będzie trwała tydzień.
Gdy napisałem o tym Hermionie znów dostałem krótką odpowiedź.
Czemu Włochy, wiem że w Hiszpanii są lepsi tancerze.
Hermiona.
Napisałem, że we Włoszech jest łatwiej z zakwaterowaniem, mam tam dwór i lubię tamtą miejscowość. Po za tym już wszystko tam zorganizowałem.
*
Jako pierwsze wziąłem dzieciaki z roczników jeden – cztery. Było ich około trzydziestu. Wszyscy byli zachwyceni posiadłością, jedzeniem, klimatem, jednak wszyscy, a zwłaszcza dziewczynki, nie mogły doczekać się lekcji tańca.
Z łatwością dogadałem się z szefem studia tanecznego, który przy okazji był moim starym znajomym, z lekcji tańca, do których zmuszała mnie matka w czasie wakacji od trzeciego do szóstego roku. Było powiedziane, że dziewczynki będą ćwiczyć osobno, a chłopcy w tym samym czasie z innym tancerzem. Nie miałem pojęcia z kim dzieci będą trenować. Oczywiście nie byłem jedynym opiekunem, ze mną pojechał Neville, który uwielbiał tańczyć. Zgodził się iść z dziewczynkami. Wszyscy mali tancerze mieli zostać podzieleni na jeszcze mniejsze grupy, kierując się tym czy bardzo chcieli nauczyć się tańczyć, czy po prostu spodobała im się wycieczka i taniec to tylko dodatek, bo warto umieć. Pierwsza grupa miała mieć o wiele więcej zajęć i bardziej specjalistycznych takich jak tańce towarzyskie, modern jazz, hip hop, balet. Za to mniej zaangażowana grupa podstawy tańca towarzyskiego i kilka ciekawych ruchów, które dobrze wyglądają w pojedynkę i gdy się chce, można nimi zrobić wrażenie na imprezie, lub rodzinie, gdy zażyczą sobie pokazu nowych umiejętności.
Więc razem poszliśmy do studia tanecznego mieszczącego się w bloku. Każde piętro to była sala ćwiczeniowa, cztery przebieralnie, korytarz, dwie łazienki. Jak tylko się weszło było słychać muzykę, na parterze gdzie mieli zostać chłopcy akurat leciało The Lumineers - lowers in your hair. Dzięki lustrom weneckim na ścianie przy korytarzu mogłem zobaczyć swojego znajomego i jakiego tancerza w czasie rozgrzewki. Gdy stanąłem w drzwiach by powiedzieć, że już jesteśmy od razu przerwali trening.
- Draco. Miło cię w końcu zobaczyć. – Usłyszałem z ust Dominicka, Latynosa, którego znam już od ośmiu lat.
- Cześć Dominick, oto ja i młodsza grupa. Gdzie mogą się przebrać?
- Chłopcy niech zostaną na parterze, jak pójdziecie prosto to traficie do szatni, jedna jest zajęta i drzwi do niej są zamknięte. Pozostałe są do waszej dyspozycji. Za to młode panie zapraszam piętro wyżej tam już na was czekają instruktorki.
Po tej krótkiej wymianie zdań Neville z dziewczynkami ruszył na piętro, a chłopcy by się przebrać. Draco razem z nimi, miał zamiar się choć rozgrzać, choć znając Dominicka to na rozgrzewce się nie skończy. Po chwili wszyscy już w krótkich spodenkach i koszulkach, lub bezrękawnikach stawili się na Sali.
- Jeszcze raz was witam. – Powiedział Dominick. – Usiądźcie na chwilę na parkiecie, zaraz się trochę poruszamy, jednak najpierw pytanie, ilu z was chcę nauczyć porządnie tańczyć, a ilu tylko poznać podstawy. Żeby nie było zamieszania, przyszłych tancerzy zapraszam na prawo, a amatorów efektownych ruchów na lewo.
Było łatwe do przewidzenia, że tak młodzi chłopcy do tańca się nie garną, więc pięciu poszło na prawo, a dwunastu na lewo.
- Zazwyczaj tak jest przy takich grupach. Rozgrzewka dla obu grup jest taka sama. Więc gdy już jesteśmy podzieleni to naszą piątkę proszę do pierwszego rzędu, a reszta niech stanie trochę dalej, tak żeby dobrze widziała ćwiczenia i mogła je swobodnie powtarzać. Draco choć do przodu, znasz te ćwiczenia, a we dwójkę będziemy lepiej widoczni. Włączmy coś energetycznego i do dzieła.
Przy dźwiękach David Guetta – Bad zaczęliśmy ćwiczenia, które aż tak się nie zmieniły od moich obozów. Łatwo je sobie przypomniałem i od razu zaczęliśmy ćwiczyć. Chłopakom się podobało. Słyszałem nawet jak po cichu rozmawiali, które z ćwiczeń można przenieść na treningi quidditcha. Później była przerwa na łyka wody i mieliśmy zacząć podstawy, które obie grupy miały mieć takie same, więc taniec użytkowy. W tym czasie postanowiłem zobaczyć jak dziewczynki sobie radzą. Widać było, że Neville był w swoim żywiole. Razem z ponętną czarnowłosą dziewczynom pokazywał dziewczynkom ćwiczenia rozciągające. One słuchały przy tym Route 94 - My Love. Dziewczynki były w trochę innych proporcjach. Większość była blisko Nevilla i nieznajomej. W jej twarzy było coś znajomego, no cóż, większość włoszek jest podobna do siebie. Dziewczynki były w niebo wzięte i tylko jakieś cztery stały trochę dalej i się tak nie starały przy ćwiczeniach. W tedy usłyszał jak czarnowłosa zabrała głos.
- No to moje drogie panie, chwila oddechu na nawodnienie się, i zaczynamy. Dzisiaj obie grupy ćwiczą razem, a od jutra przyszłe tancerki będą ćwiczyć ze mną, a koleżanki nie aż tak zaangażowane wezmą udział w warsztatach, które poprowadzi moja najlepsza koleżanka, Lucy. Ona wam pokazać jak być super gwiazdą na parkiecie znając tylko kilka kroków.
W tej chwili wszedł Malfoy.
- No i jak dziewczynki, podoba wam się?
- Tak – chóralny głos prawie zatrząsł ścianami, a uśmiechy uczennic rozjaśniły cały pokój.
- Witam pana Malfoya – z uśmiechem przywitała się czarnowłosa, teraz zauważył też intensywnie brązowe oczy i mocno czerwone usta, opalona skóra aż skrzyła od światła odbijającego się od kropelek potu.
- Witam, pani wie jak się nazywam, może się pani odwdzięczyć?
- Oczywiście, Mary Pranger.
- Miło mi. Mam nadzieję, że dziewczynki i sprawiają kłopotu.
- Oczywiście, że nie. Wszystkie są bardzo miłe i niesamowicie zdolne. Zwłaszcza Angelina, ale już wiem, że ona chodziła już na jakiś kurs tańca towarzyskiego, no i oczywiście Katherine, która uczyła się już modern jazzu.
- Widzę, że pani już wie więcej o nich niż ja.
- Chwilę porozmawiałyśmy przed rozgrzewką.
- Widzę, że z Nevillem też się pani dobrze dogaduje.
- Tak, Nev jest przeuroczą osobą.
- Nie można mu tego odmówić…
- Malfoy, rusz ten swój tyłek, chcę zacząć zajęcia z chłopcami, więc nie podrywaj mi tu Mary tylko na parkiet.
-Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś z panią porozmawiam, może zamienię się dyżurem z Nevillem.
- Do zobaczenia.
*
Dwa dni później Draco poszedł z „zaawansowanymi” dziewczynkami na próbę. Jednak na dworze było tak ciepło, że przyszedł już w bermudach i bezrękawniku i nie przebierając się wszedł na salę treningową. Jakie było jego zdziwienie, że zobaczył tam Hermionę.
- Jak…
To było jedyne co dał radę powiedzieć, po czym ona się odwróciła.
- Miał być Nevi…
- On wiedział, że to ty?!
- Wczoraj się zorientował…
- Czemu zmieniłaś wygląd i wszystko….
- Nie chciałam, żebyś
- Żebym wiedział! To proste, ale dla czego nie chciałaś?!
- Draco…
Wtedy wpadły dziewczynki na sale.
- Dzień dobry pani Mary.
- Ładny kolor włosów, czemu pani nie powiedziała, że chce się przefarbować.
- Tak pani dużo ładniej.
- Czy to naturalny kolor?
- Spokojnie dziewczynki. Tak, ten kolor jest naturalny, kolega mnie przekonał, żebym do niego wróciła, no i nic wam nie powiedziałam, bo to wyszło spontanicznie. Gdyby nie to, że dla mnie samej to była niespodzianka wiedziałybyście jako pierwsze. W końcu kto jak nie inne kobiety najlepiej pomoże w takiej decyzji. – Wszystko to mówiła ciepłym głosem i szeroko się uśmiechając.
- Proszę pani, co dziś będziemy tańczyć?
- A na co macie ochotę?
- Na Latino…
- Na hip hop.
- Na towarzyskie.
- Jazz.
- Nowoczesny.
- Wczoraj zaczęłyśmy jazz, to może dziś modern jazz? Żeby było coś podobnego, a jednak nowego?
- Tak!
- No to zaczynamy od rozgrzewki. Co powiedzie na piosenkę Charli XCX - Boom Clap?
- Fajna.
- Tak.
W ten sposób zaczęła się rozgrzewka trwająca pół godziny, a później przypomnienie jazzu z dnia wcześniejszego. Byłem zaskoczony postępem dziewczynek, a Hermiona spokojnie im wszystko jeszcze raz pokazywała i jeśli byłą potrzeba poprawiała pozycje, lub przejścia. Gdy zobaczyłem cały układ do piosenki Taylor Swift - Blank Space moja szczęka była bardzo blisko podłogi. Po pierwsze nie wiedziałem, że amatorki w tak krótkim czasie można tak dużo nauczyć, chłopcom szło dużo gorzej. A po drugie, nigdy bym się nie domyślił, że Hermiona umie się tak ruszać. Ona płynęła w powietrzu, piruety były u niej naturalne, a każda zmiana pozycji i poziomu była oczywista tak jak oddychanie. Luźna koszulka na ramiączkach wirowała razem z nią, a spodenki ledwie okrywały uda. Tak jak wszystkie dziewczynki tańczyła w baletkach. Po tym zarządziła dwudziestominutową przerwę. Tylko to powiedziała zadzwonił jej telefon.
- Witaj Charles.
- Nie, nie, właśnie mam dwadzieścia minut przerwy.
- W heaven?
- Będę za dwie minuty, zamów mi to co zwykle.
- Oczywiście czekolada i cynamon.
- Pa.
- Draco, zostawiam salę pod twoją opiekę, jestem pewna że poradzisz sobie ze swoimi uczennicami, będę na czas.
- Miona, chciałem porozmawiać….
- Później.
I wybiegła. Wróciła na czas zlizując bitą śmietanę z ust, jednak nie wiedziała, że w kącikach jeszcze odrobina została. Nie dając mi nawet zacząć rozmowy, zaczęła tłumaczyć dziewczynkom na czym polega różnica między jazzem a modern jazzem. Reszta zajęć minęła swobodnie, ja też się uczyłem, a dziewczynki się śmiały, że wyglądam jak dziewczyna tańcząc to co one. Tym razem ćwiczyliśmy do piosenki Ed Sheerana - Thinking Out Loud. Jak skończyliśmy dziewczynki poszły się przebrać, a Miona razem z nimi, do swojej garderoby. Gdy miałem nadzieję, że będzie szybsza od dziewczynek i złapię ją nim będę musiał je odprowadzić, bardzo się myliłem.
Musiałem odejść, a ona znów mi uciekła.
*
To ostatni dzień warsztatów, jutro jest już pokaz dzieci przed naszą małą publicznością, czyli Mioną, Lucy, Dominickiem, Danem, Nevillem i mną. Do tej pory ja zawsze chodziłem na zajęcia dziewczynek, a Miona i tak mi się wymykała, postanowiłem, że dzisiaj tak nie będzie. Jednak to było moje postanowienie, a jej musiało być mocniejsze, bo zniknęła, nie zostawiając mi nawet cienia nadziei, że coś mogę zmienić. Co więcej usłyszałem jej rozmowę z Dominickiem.
- Nie mogę być jutro, ani w przyszłym tygodniu. Nagły wypadek mojej dalekiej cioci, jednak to jedyna rodzina jaką miałam. Muszę jechać na pogrzeb.
- Ale na tydzień? Pojutrze przyjeżdża nowa grupa Draco.
- Przykro mi, ale nie mogę zostać…
- Dobra, nie ściemniaj. Wiem, że nie masz żadnej rodziny Mionka. Przecież jestem twoim przyjacielem. Widzę, że kochasz te dziewczynki, a chcesz uciec…
- Tu nie chodzi o nie…
- Draco?
Hermiona tylko uciekła wzrokiem.
- No teraz to mi się będziesz gęsto tłumaczyć.
W tej chwili Malfoy jak najciszej wyczarował patronusa i wysłał do Nevilla z wiadomością, że ma przyjść po dziewczynki i odstawić je do rezydenci, żeby skrzaty ich przypilnowały.
- Wiesz, że jestem angielką i brałam udział w wojnie. Tak samo jak Draco. Tylko, że on początkowo nie był po mojej jasnej stronie. Zostałam uwięziona w jego dworze, po tym jak przyjaciele mnie zdradzili. Przez prawie rok mieszkałam u niego. On mnie uratował. Można powiedzieć, że nawet byliśmy w luźnym związku, jednak nic sobie nie obiecywaliśmy, ani razu o tym nie rozmawialiśmy. To było proste, on uratował mi życie, więc miał prawo z niego korzystać. Gdy przeszedł już na naszą stronę razem planowaliśmy jak uratować szkołę i uczniów. To było niesamowite. W czasie bitwy mało kiedy go widziałam, jednak po wszystkim gdy wygraliśmy przespałam się z nim… to był jeden raz. Ale ja wiedziałam, że jeśli nie odejdę to będę jeszcze bardziej cierpieć. To nie był prawdziwy związek. To wszystko miało miejsce tylko przez to, że byłam u niego. A ja jak ta ostatnia kretynka się zakochałam. Teraz udawało mi się jakoś uciec za każdym razem. Ale jutro… w przyszłym tygodniu? Nie chcę cierpieć… muszę zniknąć, obiecuję, że jak on odjedzie ja wrócę.
- Nigdzie nie znikniesz… i jeszcze raz usłyszę takie bzdury z twoich ust to nie wiem co ci zrobię. Myślisz że po co piszę do ciebie jak kretyn co tydzień. Czemu szukałem idealnej dziewczyny jednak żadna nie była dość dobra. Czemu trzymam się aż tak blisko Wesleyów…. Miałem nadzieję, że w końcu się odezwiesz. Czemu mi tak zależy? Bo cię kocham. Nigdy nie mogłem zrozumieć czemu zniknęłaś. Przecież dałem ci nowe życie, byłem gotowy iść za tobą na koniec świata, a ty nie poszłaś nawet sprawdzić co z moim ojcem chrzestnym tylko zniknęłaś. Nawet się nie pożegnałaś! Jak miałem się poczuć? Myślałem, że czas u mnie musiał być tak okropny, że poczułaś się w obowiązku jakoś odwdzięczyć i zniknęłaś. A gdy nie odpisywałaś na listy myślałem, że mnie nienawidzisz. Wiesz jak się ucieszyłem gdy zobaczyłem twoje pismo po raz pierwszy gdy urodził się Marc? Najpierw myślałem, że oszaleję ze szczęścia, a później ze wściekłości i żalu, że nie odpisywałaś wcześniej a i później było cię stać tylko na dwa krótkie zdania. Wyobrażasz sobie, że popłakałem się nad nimi tak, że prawie nie widać co tam napisałaś, a mimo to mam ten list zawsze przy sobie?! Wyobrażasz sobie co poczułem te kilka miesięcy później po kolejnej tak krótkiej odpowiedzi? Czy one cokolwiek dla ciebie znaczyły? Bo dla mnie były ponownym oddechem by móc żyć dalej. Wiesz ile razy zastanawiałem się co mogłem zrobić lepiej byś jednak została w Anglii lub wzięłam mnie ze sobą gdziekolwiek?!
- Draco…
- Co?!
- Przepraszam. – Hermiona spuściła głowę, a ja poczułem się znów jak dupek z czasów szkolnych.
- Miona… - przytuliłem ją – kocham cię.
- Ja nie wiedziałam Draco. Przepraszam.
- Już dobrze.
- Nie dobrze…. Bo ty mnie kochasz….
- Mam przestać? – Gdy to usłyszała szybko podniosła głowę uderzając mnie w brodę.
- Ałć…- Wyrwało nam się na raz po czym się zaśmialiśmy.
- Nie przestawaj mnie kochać. Ja ciebie też kocham. Przepraszam, bo tego nie widziałam i cię zostawiłam na dwa lata. Mogłam przecież choć odpisać na listy.
- Spokojnie mała, zaraz wyciągnę z ciebie wszystko to czego mi nie napisałaś.
- W sumie wszystko zobaczyłeś w ciągu tygodnia. Chodzę tutaj, albo sama się uczę, albo uczę innych. Piję dobrą kawę i tyle. Dominick jest moim jedynym przyjacielem i tak sobie powoli żyję. Dowiedziałam się, że moi rodzice mimo wszystko nie przeżyli wojny, a ja zostałam całkiem sama. Nie chciałam wracać do Anglii, tam byli Ron i Harry. Nie umiem im wybaczyć zdrady.
- Teraz przyszła pora na coś, o czym zapomniałem dawno temu, a o czym dzisiaj pamiętam. – Hermiona popatrzyła na niego ze zdziwieniem. – Hermiono Jane Granger, kocham cię, czy pójdziesz ze mną na kolację, na randkę?
- Draco Lucjuszu Malfoy, też cię kocham. Pójdę z tobą na kolację, na randkę.
Mocno ją objąłem i podnosząc z podłogi okręciłem się kilka razy. Jednak to było tylko preludium, bo gdy ją postawiłem poczułem jej miękkie wargi po raz kolejny na moich. Tak dawno tego nie czułem. Całowała mnie słodko i namiętnie. Czułem jej miękkość pod całym sobą. Przyciągałem ją co raz bliżej do siebie, a cały czas wydawała mi się zbyt odległa. Lekko otworzyłem jej usta językiem. Była mi całkiem uległa, była tylko moja, pełna pasji, a jednak lekko ustępliwa. Jedną dłoń wczepiła w moje włosy, a drugą mocno jechała po plecach. Moja jedna była na jej karku, a druga na plecach kierowała się w kierunku jej pupy. Po kilku minutach się odsunęliśmy od siebie i gdy ja dochodziłem do siebie z jeszcze lekko zamglonymi oczami usłyszałem jej cichy chichot.
- To, o której ta kolacja?


*Koniec*

Komentarze

  1. Kocham to <3 cudowne zakończenie :) już nie moge doczekać sie kiedy będziesz kontynuować opowiadanie z barem :) kocham to co piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Idealnie. Druga część wyszła Ci wybitna. Nie spodziewałam się takiego rozwiązania, ale zaskoczenie jest mega pozytywne. Najbardziej urzekły mnie te listy Dracona, na które nie otrzymywał odpowiedzi. To było takie... niezwykłe i pełne uczucia. Brak mi słów.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie napisana miniaturka. Doskonałe zakończenie części 1.
    Pozdrawiam
    ~Paris

    OdpowiedzUsuń
  4. Miniaturka zajebiszcza <3 A zakończenie ? Śmieszne :') Świetnie napisana i przyjemnie się czyta ;3 Pozdrawiam i życzę weny :* /Klaudynaa :3

    OdpowiedzUsuń
  5. świetna miniaturka, jednak mam małe ale bo tego nie da się czytać przez za małe literki. Powiększ je proszę.
    Pozdrawiam i czekam na rozdział

    OdpowiedzUsuń
  6. W pierwszej chwili pomyślałam: gdzie ona do cholery jest?
    A tu nagle Hermiona nauczycielką tańca. Potrafisz zaskoczyć :)
    I oczywiście kochany przeze mnie happy end :*
    Dramione True Love <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam kilka godzin temu, ale komentuję dopiero teraz ;)
    Miniaturka świetna, zakończenie świetne, wszystko świetne! Gratuluję rocznicy bloga i zasłużonych ponad 140 000 wyświetleń ;) *#czas_wyznań* Podczas pisania zazwyczaj wzoruję się na tobie, poza tym Twój blog był jednym z pierwszych, które czytałam, dopiero wkraczając w tajniki świata Dramione i jego fanów, więc dla mnie to też ważny moment :) Na moim blogu często wzoruję się na Twoim (co z resztą już zauważyłaś, widać już po szablonie ;) ), chodzi o wygląd bloga, styl pisania itd. Jeszcze raz gratuluję i życzę wielu nowych czytelników oraz oczywiście weny!
    Pozdrawiam, Amelie :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Miniaturka spadła mi z nieba po załamaniu nerwowym spowodowanym filmikami z gry Amnesia: Mroczny Obłęd (nie polecam). Swoją drogą MagdalenaMariaMonika potrafi tak wrzeszczeć, że człowiek może ogłuchnąć, ale nie o tym.
    Cudnie, słodko - w sam raz.
    Pozdrawiam
    Anastasia
    ferro-igni-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Miniaturka zajeeeee...extra! Strasznie apodobal mi sie ten motyw tanca. Wszystko swietnie napisans. Listy Dracona mnie urzekly. Czekam na kolejna czesc.
    No i kochana! Gratulacje sukcesow i oby tak dalej! :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    bardzo fajna miniaturka, podobnie jak większość na blogu :) Ciekawy pomysł, żeby Hermiona była nauczycielką tańca.
    Generalnie bardzo wciągające Dramione, choć zazwyczaj nie lubię rozstań na tak długi czas (2 lata to zdecydowanie za długo!)
    Cieszę się, że postanowiłaś wrócić do bloga i wrzucasz teraz coś raz na jakiś czas.
    Ja sama pisałam kiedyś Dramione (jak byłaś zalogowana na forach internetowych typu dziurawy kocioł czy mirriel to może czytałaś) i bardzo lubię powracać do tematyki HP.
    Podoba mi się, oby tak dalej :)

    Jeśli masz chęci i czas to zparaszam do mnie:
    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże, jak dawno mnie nie było! Przepraszam za to! Obiecuje poprawę! :)
    Bardzo ciekawe dokończenie części pierwszej. Zdecydowanie fajny pomysł! Ciekawe opisy. Bardzo spodobał mi się pomysł Draco, aby urządzić taki wyjazd. Ciekawie, nie mogę zaprzeczyć. :)
    Ogólnie chyba najbardziej podobały mi się jednak początek, kiedy to tak płynnie ciągałaś opowieść Draco o pisaniu przez niego listów. To najbardziej w moim typie, ale reszta równie genialna. :D
    Pozdrawiam!
    Charlotte Petrova

    OdpowiedzUsuń
  12. Chyba jedno słowo określi całość: słodko.
    Tekst ma swój urok Dramione... Draco taki kochany... No cóż, tylko się rozczulać. :3
    Czyta się szybko i miło. Chwila moment, a już przed oczami miałam napis "Koniec". ;o
    Co prawda dziwię się, że nie ma tu mojego komentarza (czyżby wcześniej się nie dodał?)...
    Wracając do tematu: cud, miód i orzeszki. :3 Oby tak dalej! :D
    Życzę weny,
    Malina.
    http://opowiadania-harrypotter.blogspot.com/
    http://pieknie-zlamany.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Po zaręczynach (+18) cz II

O mnie się nie martw

Po zaręczynach (+18!) cz I