Za barem. Rozdział VII
Bardzo was przepraszam za tak długą przerwę, jednak szkoła
i całkowity brak weny to nie dobre połączenie jeśli chodzi o pisanie...
Jednak jestem i mam kolejny rozdział Za barem :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Początek grudnia był naprawdę
mroźny, a śnieg sypał w całej Anglii i Szkocji. Właśnie była sobota i pierwsza
od wakacji okazja Hermiony do zarobku. Miała być kelnerką na jakimś wyjątkowo
uroczystym bankiecie jednego z departamentów Ministerstwa Magii. Na pewno było
kilku aurorów, bo zobaczyła Tonks i Kingsleya. Po za nimi był tu Knot, jednak
obecnego ministra nie było. Za to w oczy rzucił jej się platynowy kolor włosów.
Lucjusz Malfoy stał tuż przy pani Zabini w towarzystwie Narcyzy. W tym momencie
Hermiona zwątpiła. Nie mogła uwierzyć, że ma podawać do stołu właśnie tym
osobom. A Draco miał później przyjść do niej… to musiało być fatum. A Miona nie
miała możliwości go odwołać. Czy jego rodzice o niej wiedzą, czy to właśnie
dziś się dowiedzą? Jak zareagują na jej sposób zarabiania?
- Dzień dobry – przywitał
się szef.
- Witam – każdy powoli odpowiadał,
gdy miał chwilę wolnego. I wtedy Hermiona wpadła na pewien pomysł.
- Szefie. Jest tyle osób na sali,
nie powinien ktoś stanąć za barem?
- Rozumiem, że się zgłaszasz na
ochotnika.
- Wie pan, że to lubię i będę o
wiele lepszą barmanką niż kelnerką, w dodatku kelnerek jest wystarczająco dużo.
- Ta, jasne, idź.
Miona szybko zdjęła kamizelkę dla
kelnerek, w której było okropnie duszno i z wyraźnym zadowoleniem stanęła za
barem. Od razu przypomniały jej się wieczory z Draco… i te platynowe kosmyki
należące do Lucjusza. Jak pan Malfoy miał zareagować na jej pracę… nie
wiedziała, ale coś czuła, że mimo pracy przy barze bardzo szybko się o tym
przekona. Wystrój całego ośrodka zmienił się niesamowicie. Wszędzie były już
rozwieszone kolorowe lampki, a na barze stał ładny świąteczny stroik. Obrusy i
dodatki zmieniły się na czerwono złote, więc czuła się jak w wierzy
Gryffindoru. Gdy już poprawiła obrusy na stołach i wypolerowała większość
kufli, pojawiła się notka tuż obok kasy. „Przynieś na dół jakieś dziesięć
kremowych i rozdaj je na sali.” Gryfonka słynąca ze swej odwagi wzięła trzy
głębokie wdechy i powoli rozlewała bursztynowy płyn do lśniącego szkła. Trzeba
jej było przyznać, że tego już się nauczyła. Piwo nigdy nie było rozgazowane, a
piana na grubość dwóch palców. Gdy już miała zapełnioną tacę, zeszła na salę.
Powoli, przechodząc z dość sporym
ciężarem na ramionach, z uśmiechem pytała się, kto chce piwa do kolacji na
ciepło. Pierwszą osobą, którą się zdecydowała była Nimfadora siedząca bardzo
blisko drzwi. Wyglądała całkiem zwyczajnie poza rażąco różowymi włosami, ale to
dziwnie do niej pasowało.
- Hermiono, podasz mi kufel?
- Oczywiście – odpowiedziała z
szerokim uśmiechem.
Następnymi osobami, które Hermiona
kojarzyła, przynajmniej z imienia i nazwiska, były Amelia Bones, Amos Diggory,
Kingsley Shacklebolt. Gdy doszła do mniej więcej połowy stołu, jej taca była
pusta. Właśnie wtedy stanęła naprzeciw Lucjusza.
- Czy mogłabyś donieść jeszcze
kilka kufli? – odezwał się Knot.
- Oczywiście, już przynoszę. –
Hermiona z lekkim rumieńcem na twarzy ruszyła w stronę piętra. Na małej
karteczce, gdzie miała spisywać ilość odpowiednich trunków, dopisała kolejne
dziesięć kufli. Znów z pełną tacą zeszła na dół. Na jej szczęście Lucjusz nie
preferował kremowego do posiłków, więc gdy tylko podała trunek Knotowi
siedzącemu przy niej, mogła spokojnie ruszyć ku drugiemu końcowi stołu. Tam
widziała jeszcze kilka znajomych twarzy z zakonu, między innymi Emelinę Vance i
Hestię Jones. Już po chwili Hermiona mogła udać się na swoje stanowisko pracy.
Wycierała kufle, kieliszki i lampki na wino, odpowiednie szklaneczki na whisky
i koniak. Widać było, że od kilku miesięcy nikt nie pił z tego szkła, a tym
bardziej, że to nie ona miała ostatnią zmianę. Na przeźroczystej powierzchni
były widoczne zacieki, a na nieschowanym szkle zebrała się już cienka warstwa
kurzu, więc musiało być umyte jeszcze raz. Miona upewniła się, że ma jeszcze
kilka beczek piwa na zapleczu, a pod ladą co najmniej po jednej zapasowej
butelce najczęściej wybieranych alkoholi. Gdy już się upewniła, że wszystko
jest na miejscu i niczego nie braknie, usiadła na wysokim taborecie, miała
przed sobą pusty pergamin i zwykły mugolski długopis. Zaczęła rysować różne
wzorki i powoli zapełniała pustą przestrzeń. Po kilku minutach usłyszała, jak
kapela chce zachęcić ludzi do ruszenia na parkiet lub odwiedzenia baru dla
rozluźnienia. Nim się obejrzała, pierwsza koło niej zjawiła się Tonks.
- Hej, Mionuś, nie wiedziałam, że
tu pracujesz – powiedziała jak zwykle szeroko uśmiechnięta.
- Pracowałam przez wakacje, a za
niedługo bal w Hogwarcie, więc wzięłam tę imprezę. Nie spodziewałam się tylu
znajomych twarzy.
- Hermiono, możesz mi nalać jeszcze
jedno kremowe? – usłyszała Kingsleya.
- Już się robi. – Już z wprawą
podała pełny kufel członkowi zakonu.
- To mi też od razu nalej, Mionko
– odezwała się różowowłosa. Brunetka zapełniła kolejne szkło i usiadła za
barem, zapisując ilość sprzedanego piwa. Gdy tak rozmawiała z Nimfadorą i
nalała kilka kolejnych kufli piwa, a już i szklaneczki whisky się zdarzały, w
końcu pojawił się wysoki blondyn. Niestety nie Draco.
- Nie sądziłem, że w tak
eleganckim miejscu aż tak nie dba się o dobór personelu. I pomyśleć, że Draco
spędził tu tak dużą część wakacji – Lucjusz nie żałował przykrych słów, nim
jeszcze doszedł do baru.
- Co mogę panom podać? –
Zauważyła, że Malfoy mówił do Notta seniora.
- Dwa razy ognistą whisky z
cytryną i dwoma kostkami lodu.
- Oczywiście. – Jak tylko
odwróciła się plecami by wyciągnąć odpowiednią butelkę wzięła głęboki oddech.
Do dwóch szklanek dała po plasterku cytryny i zalała je alkoholem. Na koniec
dodała lód i podała panom, którzy nie odsunęli się od lady. Z uśmiechem tylko powiedziała:
– Proszę, panie Malfoy.
Gdy mężczyźni wzięli swoje
alkohole, usiedli przy stoliku, przy którym kilka miesięcy temu siedzieli ich
synowie. Hermiona próbowała zająć się wszystkim, żeby tylko nie zerkać w ich
stronę. Miała ręce pełne roboty, dobrze przewidziała, że bar będzie oblegany
przez klientów. Wszyscy potrzebowali czegoś na rozluźnienie, a wiadomo, że
napoje wyskokowe są do tego najlepsze. Z większością gości Miona po prostu
chwilę rozmawiała, w międzyczasie podając drinki i piwo. Pan Malfoy oraz Nott
znaleźli towarzystwo też innych mężczyzn. Bardzo szybko dosiadł się do nich
Knot i Bode z Departamentu Tajemnic. Co chwilę ktoś z nich podchodził do baru,
zamawiając cztery razy to samo. Jeśli był to ktoś inny niż Knot, bardzo często
towarzyszyły temu niemiłe komentarze takie jak:
- Nie za guzdranie się pani płacą.
- Powinno się staranniej dobierać
pracowników.
- Ciekawe czy na Sali też
obsługują panie tego pokroju.
- Mam nadzieję, że szklanki się
nie pobrudzą.
Hermiona znosiła to wszystko z
zaciśniętymi ustami, ułożonymi w wymuszony uśmiech. Wiedziała, że nie może
sobie pozwolić na nic więcej, potrzebowała tej pracy. Po ponad godzinie zjawił się kolejny członek
rodziny Malfoy.
- Kochany, tu jesteś. Od godziny
jestem na sali zabawiana przez innych mężczyzn. Nie uważasz, że powinieneś się
mną zająć? – Narcyza z uśmiechem podeszła do męża i położyła mu rękę na
ramieniu.
- Wybacz, skarbie. Przepraszam,
panowie, jednak nie mogę dłużej zaniedbywać mej kobiety, już i tak się
zasiedziałem. – Hermiona po raz pierwszy widziała Lucjusza, który był
delikatny. Jak widać, żona była jego prawdziwą miłością i budziła w nim ludzkie
odruchy. On ujął blondynkę za dłoń i poprowadził w kierunku sali bankietowej.
Właśnie minęła dwudziesta, więc
bankiet trwał od dwóch godzin, gdy pojawił się Draco.
- Witaj, mała – podszedł i
pocałował ją przez bar, gdy tylko wychyliła się na tyle, by czar nie
pozwalający sięgnąć innym za bar jej nie obejmował.
- Draco, nie powinno cię tu być…
- Dlaczego? Przecież mówiłem, że
przyjdę do ciebie.
- Tak, wiem, ale tu są twoi rodzice.
Wcześniej nie wiedziałam, że tu się pokażą.
- Tak… ja też nie wiedziałem. No
cóż, musieli się w końcu dowiedzieć, a tu nie będą we mnie rzucać klątwami.
- To nie jest dobry pomysł, ja nie
mogę pozwolić na burdy przy barze…
- Wyjdziemy na dwór.
- Malfoy! Ja nie żartuję!
- Teraz to Malfoy? Już nie
przesadzaj, bo nie uwierzę, że się ich boisz.
- Oczywiście, że się nie boję,
jednak ja tu pracuję! Wiesz, że nie mogę stracić tej pracy.
- Wiesz, że przy mnie nie musisz
pracować.
- Draco… Rozmawialiśmy o tym i nie
będę na twoim utrzymaniu, zwłaszcza, że muszę pomóc rodzicom.
- Dracon? – usłyszeli piskliwy
głos.
- Witaj, matko.
- Co ty tutaj robisz?! Powinieneś
być w szkole!
- W czasie weekendu, jako prefekt,
mogę wyjść za zgodą opiekuna domu.
Przyszedłem do Hermiony.
- Synu?
- Witaj, ojcze.
- Czy możesz nam powiedzieć, co tu
robisz?
- Jak już tłumaczyłem matce, prefekci
mogą przebywać poza szkołą za zgodą opiekunów domu.
- Oczywiście, wiem o tym, ale co
robisz tu i czemu rozmawiasz z nią.
- Ponieważ Hermiona jest dla mnie ważna i chcę jej dotrzymać towarzystwa przy
pracy.
- Nie bądź śmieszny! To szlama!
- Dla mnie status krwi jest równie
ważny, co twoje zdanie!
- Nie pozwalaj sobie, szczeniaku!
- Przepraszam bardzo, czy mogli by
panowie nie podnosić głosu?
- Zamknij nie brudna dziwko, to
że…
- Sam się zamknij i nie waż się
jej tak nazywać! – Draco po raz pierwszy naprawdę sprzeciwił się ojcu.
- Podnosisz na mnie głos? I to w
obronie szlamy?!
- Draco, proszę, wyjdźcie. –
Hermiona wyszeptała.
- Ojcze, to nie jest dobre miejsce
na awantury.
- Jak nie! To knajpa, tu zawsze są
burdy! Zwłaszcza, że przebywają tu takie osoby!
- Jakie osoby?! Mugolskiego
pochodzenia?! To nic nie zmienia!
- Od kiedy jesteś taką pizdą, żeby
nie umieć wprost powiedzieć tego, co naprawdę myślisz? Uważasz, że seks jest
dobrym powodem do zmiany poglądów?!
- Ona ze mną nie sypia! I właśnie
od teraz nie jestem, jak ty to elokwentnie określiłeś, pizdą. Po raz pierwszy
powiedziałem, to co naprawdę myślę!
- Ty niewdzięczny gówniarzu!
- Lucjuszu. Uspokój się, robi się
widowisko. – Narcyza po raz kolejny położyła dłoń na ramieniu męża, jednak
teraz by go uspokoić.
- Narcyzo, nie pozwolę, by nasz
syn splamił nasz ród.
- Wydziedziczcie mnie, nie będzie
problemu, z chęcią wezmę nawet inne nazwisko. Nie chcę mieć z nim nic
wspólnego.
- O nie. Nie wydziedziczę cię.
Masz sprostać wymaganiom tradycji, a nie uciekać jak tchórz!
- Tylko tchórz nie walczy o
miłość, ja nie zostawię Hermiony.
- Nie będziesz z nią!
- Lucjuszu, wyjdź na dwór
ochłonąć, ja porozmawiam z naszym synem. – Narcyza zacisnęła mocno dłoń, którą
trzymała na ramieniu męża. On w końcu wziął głęboki oddech i ruszył w stronę
tarasu. Dopiero wtedy zorientował się, jak wiele osób obserwowało ich kłótnię.
Jak wielu usłyszało wyzwiska padające z jego ust, jak wiele zniszczył i ile
osób słyszało, jak syn mu się otwarcie sprzeciwia. Gdy zniknął za drzwiami,
został by przysłuchiwać się rozmowie małżonki z synem. Wiedział, że on
całkowicie spieprzył sprawę i nie może jeszcze bardziej pogrążyć rodziny.
- Synu, od kiedy to trwa?
- W wakacje wszystko się zaczęło,
później wszystko zepsułem i udało mi się
odzyskać dopiero kilka tygodni temu. Wiem, że was zawiodłem, ale nie mogę znów
jej stracić.
- Panno Granger, czy kocha pani
mojego syna?
- Tak, pani Malfoy. – Hermiona
lekko się zarumieniła.
- Matko, możecie mnie
wydziedziczyć, wykląć z rodu, usunąć z drzewa genealogicznego. Ja to zrozumiem,
ale nie pozwolę, byście zniszczyli moje szczęście.
- Draco. Musisz pamiętać, że twój
ojciec jest bardzo tradycyjny.
- Wiem o tym i nie każę mu
zapraszać Miony na obiady, bankiety i kolacje. Chcę tylko żeby dał mi wolną
rękę w moim życiu.
- Jesteś jeszcze taki młody,
jesteś pewny, że chcesz zrezygnować ze wszystkiego, co masz dla jednej
dziewczyny? Przecież wiesz, jak było z poprzednimi.
- Czy o jakąkolwiek tak długo się
starałem?
- Wiem, że nie, ale co jeśli nagle
ona cię zostawi?
- Nie zostawię Draco. – Hermiona
się wtrąciła.
- Nie rozmawiam z panią, panno
Granger.
- Jeśli kiedykolwiek mnie zostawi
i tak nie wrócę do domu. Nie mógłbym znów żyć starymi zasadami. Ja chcę swojego
życia, a nie życia przodków.
- Ja ci nie zabronię spotykania
się ze… z mugolaczką. Dopilnuję, by ojciec też tego nie zrobił, ale nie
powstrzymam go od wykluczenia cię z rodu.
- Niczego innego nie oczekiwałem.
- Pójdę do Lucjusza.
Pani Malfoy zniknęła na tarasie, a
cały tłum rozejrzał się po sobie. Nie spodziewali się takich atrakcji na
bankiecie. Pierwszy odezwał się Draco.
- Skarbie, możesz mi nalać pół
porcji ognistej. Muszę to przetrawić.
- Oczywiście, Draco. – Hermiona
nalała pięćdziesiąt mililitrów do szklaneczki i podała je chłopakowi z lodem.
Od razu ludzie, którzy do tej pory się przyglądali sytuacji, podeszli do baru i
zasypali Hermionę zamówieniami. Ona wszystko cierpliwie podawała i zapisywała.
W przeciągu trzydziestu minut rozlała trzy butelki ognistej, skończyła beczkę
kremowego i trzy butelki wina skrzatów. Gdy obsłużyła ostatniego gościa i
została sama przy barze z blondynem, wyszła zza lady i podeszła do niego.
Objęła go na wysokości klatki piersiowej i się mocno przytuliła. – Co teraz
będzie?
- Jak to co będzie? Poczekam aż
skończy się ten bankiet, weźmiesz wypłatę i wrócimy do zamku.
- Wiesz, że ja nie o tym…
- Mała, kocham cię, a ty mnie, co
ma być to będzie. Jeśli ojciec mnie wydziedziczy, to mam spadek po dziadku
Abraxasie. Wynajmę pokój na wakacje, może nawet tutaj, a po szkole znajdę
pracę, mieszkanie i będę żyć dalej. Może przejmę nazwisko matki.
- I ty to mówisz tak spokojnie?
- Oczywiście. – Cmoknął ją lekko w
czoło. – A teraz wracaj za bar. Widzę na schodach nowych klientów. Posiedzimy
ile trzeba i dziś cię już nie puszczę od siebie, będziesz siedzieć całą noc ze
mną.
- Jak chcesz wrócić do zamku, to
postaram się o zastępstwo…
- A pozwolisz mi kupić sukienkę,
na którą właśnie zarabiasz?
- I tak w jeden wieczór na jakąś
wyjątkową kreację nie zarobię, a po drugie to ty właśnie jesteś na dobrej
drodze to straty majątku przeze mnie.
- Nie tracę majątku. Mówiłem, mój
majątek to spadek Abraxasa, który jest co najmniej tak samo duży, jak mojego
ojca. Więc do końca życia mogę obsypywać cię prezentami i żyć w luksusach, a i
tak niczego mi nie braknie.
- Klienci. Co mogę podać? –
zwróciła się do Kingsleya i pani Zabini.
- Dla pani poproszę wino
półwytrawne rocznik co najmniej dziewięćdziesiąt pięć, a dla mnie jakiś dobry
koniak. Zdaję się na ciebie, Hermiono.
- Już podaję – odpowiedziała, jak
zwykle, z uśmiechem. Nalała odpowiednich trunków i podała gościom.
- To co, pozwolisz mi kupić tę
sukienkę?
- Pójdę w tej, co ostatnio mi kupiłeś
i możemy wrócić do domu.
- Ale ona nie pasuje na bal.
Pozwól mi kupić jakąś długą suknię, co powiesz na kolor wrzosowy? Pięknie
komponowałby się z twoimi włosami, a ja bym mógł z łatwością znaleźć odpowiedni
krawat.
- Draco ma rację, we wrzosowym byłoby
pani pięknie, a ja mógłbym z chęcią dołożyć starań, by suknia była dokładnie do
pani dopasowana, w ramach przeprosin za wcześniejsze przykre przedstawienie.
- Dziękuję panie Malfoy, jednak
jestem w stanie sama za siebie płacić, a przekupienie mnie sukienką nie wchodzi
w grę.
- A przeprosiny pani przyjmie?
Poniosło mnie.
- Przyjmę, jednak proszę nie
udawać nagłej zmiany poglądów. Z pewnością jest to zasługa pana małżonki, a ja
nie lubię bycia nieszczerym. Lepiej żeby pan syna przeprosił i go nie pozbawiał
rodziny.
- Hermiono, odpuść mu, dużo go
kosztowało przyznanie się do błędu i chęć zadośćuczynienia.
- Draco, przebaczenia nie można
kupić.
- Wiem. Hermiono, wróćmy do
szkoły… Znajdziesz to zastępstwo?
- Jasne.
Miona poszła do szefa powiedzieć,
że czuje się okropnie i potrzebuje kogoś innego na jej miejsce. W tym samym
czasie między Malfoyami doszło do
krótkiej rozmowy.
- Ojcze, czemu nagle zmieniłeś
zdanie?
- Zmieniłem je, gdy słyszałem
rozmowę twoją i Narcyzy.
- Czemu?
- Musisz ją kochać, a ja poślubiłem
Narcyzę zamiast panny Aleksandry Parkinson, ponieważ to ją kochałem. Tylko, że
ja wybrałem odpowiednią partnerkę.
- Hermiona jest odpowiednia dla
mnie.
- Teraz to wiem, skoro jesteś w
stanie poświęcić własną matkę dla niej.
- Ojcze…
- Wiem, że zniszczyłem szansę na
zdrową relację z panną Granger, jednak chcę jeszcze odbudować tę, która jest
między nami.
- Hermiona ma ogromne serce, mi
wybaczyła pięć lat, a później kolejną ogromną gafę… Jeśli ci na mnie zależy,
znajdziesz sposób, by ją do siebie przekonać.
- Zauważ, że już próbowałem.
- Kupić jej sukienkę… To nie ten
typ kobiety. Ona nigdy nie oczekiwała ode mnie prezentów, a nawet jest im
przeciwna. Patrzy na człowieka, a nie jego skrytkę.
- To co mam zrobić?
- W tej chwili się z nią pożegnaj
bez nazywania jej szlamą, a za tydzień lub nawet więcej wyślij do mnie
zaproszenie dla dwóch osób na kolację w naszym dworze.
Hermiona właśnie wchodziła po
schodach z sakiewką z wypłatą i ruszyła za bar po swoje rzeczy. Za nią szła
inna kelnerka.
- Ann, tu masz wszystkie zapasowe
butelki. Dopiero co podłączyłam beczkę z piwem. Żeby lać piwo odpychasz
końcówkę, a żeby zrobić pianę na moment przyciągasz. Na tym pergaminie
zapisujesz wszystko, co wydasz, ludzie ci nie płacą. To chyba wszystko.
- Dzięki za wyjaśnienia, Miona.
- A, jeszcze tu masz miarki.
Dwieście mililitrów, sto i pięćdziesiąt. Więcej ci nie jest potrzebne.
- Idź już, widać jaka jesteś
blada. I dzięki za wyjaśnienia.
- Pa, Ann – Miona uśmiechnęła się
szeroko do znajomej i założyła kurtkę. Draco wziął od niej torbę, żeby nie
dźwigała. – Dobranoc, państwu – powiedziała głośno i ruszyła w stronę wyjścia.
- Do widzenia, panno Granger.
Synu.
Hermiona zdziwiona weszła do
kominka z Draco i szybko znaleźli się w jego sypialni.
- Chodź, mała. Dam ci koszulkę i
idź pod prysznic. – Blondyn wyszczerzył się do niej, podając jej koszulkę z
godłem Slytherinu. Reszta nocy minęła im na tuleniu siebie podczas snu.
Super! Bardzo mnie zaskoczyła postawa Lucjusza, zrozumiał, że Draco bardzo kocha Mionę i nie zrezygnuje z niej dla rodzinnych pieniędzy czy nazwiska. Rozdział wspaniały. Weny!
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się rozdział !:)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny !:)
Pozdrawiam
Nikola
No ciekawie się robi :) Ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny rozdział ;)
Pozdrawiam,
L. ;*
O, na reszcie nowa część! Ja też już długo nie pisałam, wena postanowiła wylecieć na zimę, gdzieś na południe .-.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, świetny :3
Nie mogę doczekać się kolejnego :D
Pozdrawiam,
Mrs Black
Super :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się taki Lucjusz- mimo uprzedzeń, kochający mąż i ojciec.
OdpowiedzUsuńSłodki, lekki i przyjazny rozdział- idealny na mikołajki.
Pozdrawiam i życzę weny.
Nesta
http://nesta-olwen.blogspot.com/
Lucjusz okazal się jedną wielką niespodzianką! Ale za to jakże miłą. Ciesze się, że coś dodałaś i to w mikołajki. Oby jak najwięcej takich i jak najczęściej!
OdpowiedzUsuńVanillia :*
Dramione-sila-przeznaczenia.blogspot.com
A to na końcu jest najlepsze :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kontynuację :)
Dramione True Love <3
Zamiast się uczyć czytam Twoje opowiadanie... Jak dostanę złą ocenę ze jutrzejszych kartkówek i sprawdzianu, będę miała na co zwalać winę: na świetne opowiadanie!:D
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, tak jak pozostałe. Czytając to cały czas myślałam "Oj, Draco, Draco". Jednak Lucjusz chyba za łatwo odpuścił. Jedna rozmowa nie zmieni jego zdania na temat Hermiony... Tak mi się zdaje. :)
Pozwolę sobie skomentować całe opowiadanie z tym rozdziałem włącznie:
Wyszło Ci to tak uroczo, słodko i można się rozpływać pod tym wszystkim. Chociaż nie pasuje mi fakt, że Draco tak nagle stał się taki... kochany, to Hermiona jest idealna w tym opowiadaniu. :D No i bodajże w rozdziale V taka perełka:
"- Wiecie, że tworzenie potomstwa na korytarzu, jest mało estetyczne?"
Uwielbiam, gdy w tekstach pojawiają się Zabini z Nottem i w Twoim opowiadaniu także ich uwielbiam!
Życzę weny i pozdrawiam,
Malina.
http://opowiadania-harrypotter.blogspot.com/
Oooooooooo... to było słodkie... cieszę się, że Mionce i Draco dobrze idzie ale trochę podejrzanie wygląda ta nagła zmiana Luc... Ej! Draco Black brzmi dobrze... bardzo dobrze(świr na puncie Smoków się odzywa)...
OdpowiedzUsuńZocha i jej Smoki
Wszyscy zawsze pokazywali Luciusza jako tego złego, tutaj sprawia naprawdę niesamowite wrażenie, uwielbiam go <3
OdpowiedzUsuń***
http://dramione-dwa-bieguny.blogspot.com/
Cudo! :) Mimo, że ostatnio nie mam ochoty na słodycz, to to czytało mi się tak miło, uwielbiam Cię za tą część.
OdpowiedzUsuńLucjusz ze względu na Draco chce się zmienić! Wow, jaki on fajny... :)) Hihi.
Mój kochany i wspaniały Draco miałby być Black, hmm, fajny pomysł :D Draco Black, trzeba się przyzwyczajać do nowości... :)
Nie wiem, co jeszcze napisać, utwór powyżej jest po prostu cudowny! :)
Pozdrawiam i weny życzę,
Charlotte Petrova
Ale świetna część ! Lucjusz Malfoy... bez komentarza !
OdpowiedzUsuńWspaniała !
Layls
Ps: U mnie pojawił się nowy rozdział :)
dopiero teraz jestem, ale rozdział cudowny; cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło...
OdpowiedzUsuńSuper :> /Oluś
OdpowiedzUsuńI pięknie <3
OdpowiedzUsuńLucjusz... szkoda słów, ale ciekawi mnie jego dalsze podejście, no ja rozumiem zdenerwowany ,że jego syn, spadkobierca spotyka się z czarownicą mugolskiego pochodzenia, no ale taką awanturę i to przy jego ukochanym Knocie zrobić :)
Za barem jak zwykle wspaniałe i szkoda, że tak szybko przeczytałam.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, bo ten jak zwykle przepiękny...
Dobra, kończe rozpływanie się nad jak zwykle wspaniałym... znowu to robię, prawda?
Życzę weny tyle ile Mionka butelek z alkocholem sprzedała :)
Pozdrawiam,
Niezalogowana Aveline White z niecierpliwością oczekująca kolejnego rozdziału
Wybacz za brak obecnosci. :-)
OdpowiedzUsuńLucjusz bardzo mnie zaskoczyl, ale pozytywnie. A takie zaskoczenia lubie najbardziej. Hah uwielbiam te Twoje opisy mrozna, zasniezona Anglia...ahh szkoda ze naprawde tak nie jest. Mikolajki wprowadzily istny swiateczny nastroj! Extra!
Świetne to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńChciałabym żebyś mnie informowała o nowych rozdziałach. Mogłabyś? :)
Gg: 45531844 lub na mejla: z.ciastko@gmail.com
Z góry wielkie dzięki! :3
Genialnie :)
OdpowiedzUsuńN.
Mistrzostwo. Tyle mogę powiedzieć.
OdpowiedzUsuńniemozliwezycie.blogspot.com