Pamiętnik z wakacji
Jest pierwszy września 1998 roku. Mała, mugolska miejscowość nad
pięknym jeziorem. Ulubione miejsce na spędzanie wakacji dla Hermiony. Jako mała
dziewczynka przyjeżdżała tu z rodzicami. Teraz po wojnie, po dokończeniu nauki
w Hogwarcie i po utracie rodziców przyjechała tu znowu. Tak jak dawniej ma ze
sobą czarny zeszyt. Co roku kupowała dokładnie taki sam i korektorem pisała na
nim rok. To był jej pamiętnik z tej podróży.
Odwiedzała bardziej spektakularne miejsca, jednak to tutaj wszystko
zapisywała, żeby nie zapomnieć najdrobniejszych szczegółów. Dzisiaj kończyły
się jej wakacje, wracała do Londynu, do pracy w Mungu. Jednak zapomnij o tym.
Przeczytaj jej pamiętnik, który podrzuciła swojemu sąsiadowi. Dzisiaj on się
dowie, że to dzięki niemu te wakacje były najlepsze w życiu.
1 lipca 1998 roku
Nareszcie tu wróciłam. Tak bardzo tęskniłam za tym miejscem. Jak tylko
zobaczyłam malutki parterowy domek, przed oczami stanęły mi obrazy z poprzednich lat. Tu
przyjeżdżałam co roku z rodzicami na tydzień lub pięć dni. Ja ich zawsze
namawiałam. Uwielbiam czystą wodę jeziora i ciepły piasek małej plaży. W tym
roku jestem tu sama. Jednak wszystko tu jest takie jak przed wojną. Ciepłe
kolory ścian, gościnny z miękkimi fotelami i małym telewizorem, mała kuchnia, w
której jest duże okno z widokiem na wioskę i dwie sypialnie urządzone w
spokojnych kolorach, do tego tylko mała łazienka. W ten sposób można opisać
miejsce, gdzie co roku zaznawałam choć trochę szczęścia. W tym roku spędzę tu
pełne dwa miesiące. Wyjadę stąd 1 września. Chcę tu zająć się sobą. Dlatego nie
ma tu Ginny, Rona, czy Harrego. W sumie w tym roku szkolnym odsunęłam się od
nich, a tak naprawdę to po prostu zamknęłam się w sobie przed wszystkimi. Z
nikim nie jestem blisko. Jestem samotna na własne życzenie, ale tu nie chcę być
samotna , tylko sama. W te dwa miesiące się zmienię. Jak wrócę,
to nie będzie już grzecznej kujonicy. Nie porzucę książek na rzecz błyszczyka
do ust. Jednak zacznę ćwiczyć i jeździć na rowerze wokół jeziora. No i kiedyś
wybiorę się na zakupy, przeorganizuję całą garderobę. Dobra. Idę poćwiczyć. Na
pierwszy dzień nie będę przesadzać, tylko rozgrzewka. A zapomniałabym, od teraz
używam magii tylko w ostateczności. Muszę się pilnować, to mają być mugolskie
wakacje. Dlatego będę czytać mugolskie książki. Dziś przeczytam 11 minut.
4 lipca 1998 roku
Jest dwudziesta druga. Właśnie wróciłam z dworu. Muszę się przyznać.
Czytałam podręcznik, ale to nie czyni ze mnie kujonicy. Przecież to tylko książka
do transmutacji. Nic wielkiego. W domu zamieniłam okładki i podręcznika i Tak blisko. Taka odrobina magii mi nie
zaszkodzi. Poza tym jestem z siebie
dumna, nie zrezygnowałam z ćwiczeń. Zrobiłam trzydzieści brzuszków, dwadzieścia
pompek i raz okrążyłam jezioro, czyli około piętnaście kilometrów. Wyniki są na
razie marne, ale obiecuję się poprawić. Zajęło mi to trzy godziny. Wiem, że to
porażka, jednak zrobiłam sobie w tym czasie siedem przerw po około dziesięć
minut. W dodatku mam ochotę wielbić mugola, który wynalazł walkmana. Z takim
wyposażeniem i słuchawkami mogłabym jechać na koniec świata. Resztę dnia
leniuchowałam na plaży. Mogę to powiedzieć z czystym sumieniem. JESTEM
SZCZĘŚLWA. W dodatku dowiedziałam się, że od jutra będę miała sąsiada. Kamila,
córka właściciela tych cudownych domków, powiedziała mi, że to jakiś
przystojniak, który był tu już kilka razy. Dziwne, że jeszcze nigdy na niego
nie trafiłam. Żeby nie było. Nie szukam tu swojej wielkiej miłości, choć może
kilka razy z nim porozmawiam. Mam tu przemienić siebie, więc muszę się otworzyć
na ludzi. W Londynie czeka na mnie Ron. Cały czas ma nadzieje na związek ze
mną. A ja nie umiem mu ich zabrać. Pewnie to się stanie rzeczywistością. Trochę
się tego boję, jednak zobaczymy co z tego wyjdzie. A teraz lecę z Kamilą na
czwartą imprezę tego lata. Jest tu bardzo fajny bar, gdzie są tanie drinki, a
muzyka jest idealna do tańczenia. Powiedzmy, że to dodatkowy trening. To lecę
ubrać jedyną mini jaką mam i moje kochane czarne szpilki. Moje ukochane obcasy,
w których chodzę od czterech lat, ale przynajmniej mnie nie obcierają.
5 lipca 1998 roku
Nie minęło jeszcze południe, a ja już wiem, że to będzie zły dzień.
Powiem więcej, to będą beznadziejne wakacje. Kto jest moim sąsiadem? Pieprzony,
arystokratyczny dupek, który bywa też fretką, w dodatku tlenioną i z mrocznym
znakiem na lewym przedramieniu. Tak, do cholery. Obok wprowadził się Draco
Malfoy. I co? Ma ten domek wynajęty aż do 3 września. Przynajmniej tak twierdzi
Kamila, a przecież ona zajmuje się wynajmami. Czy mogę mieć jeszcze gorszy
humor? Wątpię. Dobra. Koniec użalania się nad sobą, trzeba ruszyć tyłek i
ćwiczyć. Tak przy okazji nienawidzę siebie za ten pomysł z ćwiczeniami.
Zapomniałam, że mój organizm zareaguje masakrycznymi zakwasami. Ale się nie
poddaję. Dam sobie radę.
Właśnie wróciłam. Nie jest najgorzej. Może choć czas mi będzie
szybciej płynąć podczas tych kłótni z Fretką. Przy nim człowiek nie ma co
liczyć na prywatność. Ja sobie spokojnie robie brzuszki i tylko słyszę
liczenie. Odwracam się, a tam Malfoy. No kurde. Czy on nie ma co robić? Śmiał
się, że musi mnie pilnować, bo jak ja wyglądam. I tak wyglądam sto razy lepiej
od niego. Czemu on musi być tak irytujący? Przy pompkach było to samo. Ale ani
razu nie nazwał mnie szlamą. No i przynajmniej na rowerze nie ma jak mnie
wkurzać. Od jutra nawet na podwórku ćwiczę ze słuchawkami. A teraz idę na
imprezę, jest niby ledwo po dwudziestej trzeciej, jednak on jest męczący.
TRZEBA ODREAGOWAĆ Z KAMILĄ!
7 lipca 1998 roku
Czy Malfoy nie rozumie, że jak ktoś go ignoruje i tylko daje głośniej
muzykę to nie chce z nim gadać? Ten kretyn podszedł i ściągnął mi słuchawki. A
co najdziwniejsze wiedział do czego służą. Eh, to nie wszystko, on mi wyłączył
muzykę na walkmanie i to bez zastanawiania się. No cóż, może lubi znać się na
tym czego nienawidzi. Zabrał mi mój sprzęt i uparł się, że musi mnie pilnować,
żebym ćwiczyła. Gdy już zrezygnowałam z prób odzyskania mojego walkmana i po
prostu chciałam ćwiczyć w domu to on się dobijał do drzwi przez godzinę i
zmusił mnie do powtórzenia wszystkich ćwiczeń kiedy on mi liczył. Nie dało się
go pozbyć. NIENAWIDZĘ CIĘ, MALFOY. Powiedziałam mu to chyba czterdzieści razy
dzisiaj. Jak nie więcej. Ale cóż, z takim treningiem to nieźle się wyrobię.
Może we wrześniu mu podziękuję. Nie, to jednak niemożliwe. Za to rower był
bardzo przyjemny i zajął mi tylko dwie godziny i czterdzieści minut. No i
miałam już tylko sześć przerw. No i dzisiaj przeczytałam Tak blisko. Żeby nie było, że tylko okładki podmieniam. Resztę dnia
przesiedziałam w kuchni. Nie wiem czemu, ale poczułam powołanie do gotowania i
zamiast jak co dzień zamówić pizzę, chińszczyznę czy coś w tym stylu, sama
zrobiłam sobie pyszną obiadokolację. Chyba znów podziękuję Fretce. Nieeee. Za
to zjadłam dzisiaj ziemniaki ze świeżym
koperkiem, do tego udko kurczaka w ziołach z patelni i sałatę. Co prawda zajęło
mi to prawie dwie godziny, ale efekt był świetny. Znalazłam genialny przepis.
Dobrze być mugolakiem i ogarniać internet. Dzięki temu sama umiałam sobie
zrobić mieszankę ziół do mięsa. Za to sałatę zawsze umiałam dobrze doprawić. Co
tydzień w niedziele zajmowałam się sałatkami, sałatami i surówkami do obiadu.
To znaczy wtedy, kiedy nie byłam w Hogwarcie. A teraz kładę się spać, w końcu
już pierwsza trzydzieści. Zasiedziałam się przed Historią kopciuszka. Ten film chyba w życiu mi się nie znudzi. To
mój pierwszy dzień bez imprezy z Kamilą… dziwne uczucie, ale wyszła z Malfoyem…
czy ona nie rozumie, że jeśli mówię „on jest dupkiem i cię skrzywdzi” to on
jest dupkiem i ją skrzywdzi?!
9 lipca 1998 roku
Dzisiejszy poranek zaliczam do udanych. Jest dziesiąta, a ja jeszcze
nie widziałam Malfoya. To musi być piękny dzień. Zjadłam pyszną sałatkę owocową
na śniadanie, wylegiwałam się na plaży, czytając Szekspira. A fretki ani śladu.
To jest piękny dzień. Zaraz idę do Kamili. Przecież miałam się otwierać na
ludzi.
KURWA KURWA KURWA KURWA KURWA KURWA KURWA! Jak dobrze, że nikt nigdy
tego nie przeczyta. Z resztą nikt by nie uwierzył, że ja to napisałam. Ale mam
powód. I to jaki! FRETKA przespała się z KAMILĄ! Z moją przyjaciółką. Czy on
nie ma żadnych skrupułów? Ja sobie spokojnie pukam, czekam aż mi otworzy Kamila
i zaproponuje mrożoną kawę, a otwiera mi Fretka i to w dodatku w samych
bokserkach! Niech on dzisiaj do mnie podejdzie, a go zagryzę. Nie no, ja tak w
miejscu nie wysiedzę. Idę ćwiczyć.
Już wiem do czego mogę porównać nienawiść do Malfoya. Do miłości do
magii. Wystarczyło zaczarować słuchawki, tak że tylko ja mogę je ściągać. Mimo
dalszych zakwasów zrobiłam pięćdziesiąt brzuszków i dwadzieścia pompek. Fretka zaczęła ćwiczyć ze
mną. Jak ściągnęłam słuchawki, żeby spytać co on do cholery robi to stwierdził,
że będzie ćwiczyć tak jak ja. Sama nie umiem powiedzieć ile mnie to kosztowało,
żeby go ignorować. Za to okrążenie jeziora zajęło mi ponad trzy godziny. Chyba
za bardzo zmęczyłam się rozgrzewką. No ale przecież miałam pół godziny przerwy.
Eh, idę pooglądać telewizję. Reklamowali RRRrrrr.
Ale nim się zacznie zacznę może Wybraną.
Uwielbiam gdy mugole piszą „fantastykę”, zwłaszcza o wampirach. Wychodzą
najczęściej genialne komedie.
11 lipca 1998 roku
Dzisiaj postawiłam na pełne ignorowanie tego tlenionego dupka. Zgadnij
co on na to wymyślił… Rzucał we mnie kulkami z papieru i tak mnie wkurzał… Nie
będę ich tu wklejać. Za niski poziom intelektualny. Nawet poczytać nie mogłam,
a wciągnęłam się w sagę Dom Nocy.
Wracając do Malfoya, przecież on jest chory. On ma obsesję. I ja chyba już też.
Zawsze o nim piszę. Przecież ja już się zastanawiałam nad szybszym skończeniem
tych wakacji. I to już dzisiaj chciałam je skończyć. Ale będę twarda. Zrobiłam
pięćdziesiąt brzuszków i dwadzieścia pompek. Malfoy musiał pokazać jaki jest
świetny i wszystkiego zrobił raz tyle co ja. Przynajmniej na rowerze jestem
sama. Nadal zajmuje mi trzy godziny. Choć dzisiaj w czasie jednej przerwy
zagadał do mnie przystojny brunet. Był mega miły i słodki. Trochę za słodki. Po
za tym wiem, że ma na imię David. Umówiłam się z nim na piwo jutro wieczorem.
Może nareszcie coś miłego. Tylko co ja ubiorę… Ach… Nieważne. Teraz imprezka z
Kamilą.
12 lipca 1998 roku
Kamila wzięła ze sobą Malfoya. Ignorował ją „dla mnie”. Najgorsza
impreza w życiu. Mam nadzieję, że nie będzie go przy ćwiczeniach.
14 lipca 1998 roku
Nie mówmy o Malfoyu. Przemilczmy go. Już nie mam na niego siły. Mam go
szczerze dość. Nadal ćwiczył ze mną. Ale olać go. Od teraz cały czas go będę
ignorować ,a skupię się na Davidzie. Kamila cały czas gada o Fretce. Chyba już
są parą… Wystarczy jej potakiwać, a ona poprowadzi monolog i będzie się
cieszyć, że się z nią zgadzasz. Wracając do Davida i ćwiczeń. Razem jeździmy na
rowerze. On do mnie dołączył jak tylko mnie zobaczył (jak zawsze).
Rozmawialiśmy tylko w czasie przerw. Jego zbytnie dbanie, by mnie nie urazić
jest irytujące. Tak samo jak jego słodkość. Aż rzygać się chce. Za chwilę
wychodzę z nim na randkę, więc lecę ubrać czarną spódniczkę i błękitną
bokserkę. Mam nadzieję, że mu się spodoba. Nie no tak naprawdę mam nadzieję, ze
Fretka znów zobaczy nas razem. Może sobie w końcu odpuści. Fuck. Miałam o nim
nie mówić.
15 lipca 1998 roku
To jest na serio porażka… Udało się, poszłam na tę pieprzoną randkę,
było nawet miło, gdy za bardzo nie skupiałam się na tym co on mówił. Naprawdę,
po raz pierwszy było ok, a to nasza czwarta randka. A do tego jest genialnym
tancerzem. Jest jeden mini minus. Upił się dwoma piwami i zalegał za barem. A
ze mną kto chciał się bawić? Wielki, pieprzony, tleniony arystokrata. Nawet na
randce mi nie odpuścił. No a przecież kręci z Kamilą… On nawet powiedział mi
komplement. W sumie było miło. To znaczy z Malfoyem. Jest piąta, a ja dopiero
wróciłam. On był uprzejmy, ale nie przesłodzony. Nawet zauważył, że próbowałam
coś zrobić z włosami. Oczywiście mi nie wyszło. Boże… Ja muszę iść spać, bo
jestem tak zmęczona, że aż piszę o Malfoyu.
Jest siedemnasta. Wstałam cztery godziny temu. Miałam małego kaca, ale
jeden eliksir i po sprawie. Dobrze, że mimo całkowicie mugolskich wakacji mam
przy sobie podstawowe mikstury. Później ćwiczenia, oczywiście z Malfoyem i
Kamilą… Nie ściągałam słuchawek, a on rzucał te głupie kartki. Załamię się z
nim kiedyś. A później specjalnie pożyczył od Kamili rower, żeby jechać ze mną.
Miałam ochotę utopić go w jeziorze… Ale
się powstrzymałam. I nie ściągałam słuchawek. No i pokonałam dystans jeziora w
dwie i pół godziny, żeby jak najszybciej się od niego uwolnić. No i jeszcze
jedna dobra wiadomość. David dał sobie spokój… Nie wiem czy było mu głupio, czy
to zasługa Fretki, ale uwolniłam się od niego. Dobra, skoro już się pochwaliłam
lepszym wynikiem i brakiem tego idioty, to idę zrobić sobie spaghetti. Później
pójdę poczytać na plażę, dawno mnie tam nie było. I na imprezę, ale z samą
Kamilą.
18 lipca 1998 roku
Skreśliłam całą dzisiejszą poranną notkę. BYŁAM BARDZO PIJANA. Nie,
nie byłam. On mi się podoba. I on nie jest z Kamilą, chciał mi zrobić na złość,
ale stwierdził, że woli po prostu mnie, niż wkurzanie mnie.
22 lipca 1998 roku
I znów piszę nad ranem. Malfoy mnie demoralizuje, ale tak fajnie się z
nim bawię. Mówię poważnie. Było fajnie. Dlatego wczoraj wieczorem nie pisałam.
On wyciągnął mnie na ognisko do OBCYCH ludzi. Było super. Byli zza granicy i
mieli dużo mocnego alkoholu. Głównie wódki i to tej najlepszej na świecie.
Polskiej. No tak, to Polacy byli. Genialnie się bawiłam. Wszyscy tańczyliśmy i
piliśmy. Zaprosili nas na kolejne ognisko dzisiaj w nocy. Malfoy zmusił mnie do
zgody.
No dobra. Jest trzynasta. Wstałam i wypiłam eliksir na kaca.
Przeczytałam notkę z nocy. I skoro to piszę dla siebie, to nie mogę sama siebie
okłamywać. On mnie nie zmusił. Sama chciałam, pod warunkiem, że on też
przyjedzie. Dobra, idę dzwonić po pizze, mam smaka na peperoni.
Jest dziewiętnasta, a ja cały dzień spędziłam z Malfoyem. Co dziwne
nie mam ochoty przeklinać. Ćwiczyliśmy razem, pokazałam mu cud słuchawek i
jutro znowu pojadę z nim do miasteczka właśnie po ten gadżet, walkmana.
Napisałam „znowu”, bo już dzisiaj tam z nim byłam. Kupował sobie rower.
Stwierdził, że z nim mi lepiej idzie. To prawda. Jadę z muzyką w uszach, ale w
czasie przerw zdejmowałam je. Widziałam, że się z tego cieszył. W sumie teraz
mam tylko dwadzieścia minut, żeby się przebrać, przecież idziemy pić z
Polakami. Ponoć Kamila ma się do nas dołączyć, choć ona już nie lubi Fretki.
Zauważyła, że przespanie się z nim nie zwiastuje szczęścia, motylków w brzuchu
i ślubu za miesiąc. Ups. Malfoy dobija się, a ja nie gotowa. Lecę…
23 lipca 1998 roku
Wróciłam do domu. Zgadnij która godzina. Nie zgadłeś. Jest piętnasta.
Dopiero teraz obudziliśmy się na miejscu imprezy. Było genialnie. Obudziłam się
przytulona do Malfoya. Na szczęście mieliśmy ciuchy. Ale i tak zaczęłam
piszczeć. Teraz po kolejnej dawce eliksiru na kaca i obiedzie, na który składał
się kebab i szklanka napoju owocowego, idę wyciągnąć Fretkę na ćwiczenia.
Cholera… Ja już sama pilnuję, żeby on ćwiczył ze mną. Zapomnij o tym. Idę sama
ćwiczyć. I biorę słuchawki.
Pożyczyłam mu kasetę piosenkami Michaela Jacksona i razem ćwiczyliśmy, i byliśmy na rowerach.
Mój osobisty rekord. Dwie godziny i dziesięć minut. Nawet Draco Malfoy
był ze mnie dumny. Zapomnij o tym. Kurde. Najlepiej zapomnij o Malfoyu… A co ty
na to, żeby go wykreślić z całego pamiętnika? Nie, to głupi pomysł, wtedy
pozbędę się całego pamiętnika… Cholera. Idę poczytać podręcznik do eliksirów,
tylko zamienię mu okładkę na Spaloną.
26 lipca 1998 roku
Jest po północy. Malfoy właśnie ode mnie wyszedł. Oglądaliśmy To tylko sex. To on wybrał ten film. Ale
śmiesznie było. Zwłaszcza z jego komentarzami. Razem zjedliśmy kolację.
Zrobiłam nam zapiekanki. Nie do wiary,
że on jeszcze nigdy wcześniej tego nie jadł. No ale przecież to arystokrata.
Jakby co, to właśnie przewróciłam oczami. Zaskakująco miło spędza się z nim
czas. Matko… Co się ze mną dzieje? Idę z nim i Kamilą na imprezę.
Draco to dupek. Najgorszy z najgorszych dupków. Jest tlenioną fretką i
ma wszy. On całował się z Kamilą. Jeszcze cały wieczór z nim tańczyła, piła,
flirtowała, z nim się całowała i bawiła. Co prawda widziałam, jak zakładał się
z jakimś Ruskim i pili zero siedem czystej, w tylu kto pierwszy skończy i on
nie popijał żeby czasu nie marnować… Nie
minęła dwudziesta druga, a ja siedzę u siebie w domku, oglądam Zakochaną złośnicę i mam ich w dupie.
Oni nawet nie zauważyli, że wyszłam…
27 lipca 1998 roku
Jakby ktoś miał wątpliwości do wczorajszego wpisu. Byłam zazdrosna o
Kamilę, nie o Fretkę… On mi ukradł przyjaciółkę.
30 lipca 1998 roku
Malfoy dobija mi się do drzwi. Tak już od dziesięciu minut. Skoro nie
otwieram, to znaczy, że nie chcę z nim jeść śniadania. Idę do wanny. Może tam
go nie będzie słychać. O, wezmę ze sobą jeszcze radio i książkę. Tylko
zastanowię się jeszcze jaką.
Jest dwudziesta, a ja siedzę w domu i patrzę się w ścianę. Malfoy
ćwiczył ze mną. Wróciliśmy do etapu nieściąganych słuchawek i rzucanych kartek.
Nawet ich nie czytałam. Jechał ze mną wokół jeziora. Nawet w przerwach nie
ściągałam słuchawek. Jak tak dalej pójdzie to ogłuchnę od takiej ilości tak
głośnej muzyki. Kamila chciała mnie wyciągnąć do baru ale ja nie chcę. Znowu
ktoś dobija się do drzwi… Jeśli to Malfoy to go zaavaduję.
31 lipca 1998 roku
To był Marc. Bardzo miły, ale nie przesłodki chłopak, który zauważył
jak zgubiłam gumkę do włosów. Przyszedł mi ją oddać, a ja w ramach podziękowań
zaprosiłam go na gorącą czekoladę. Marc wydaje się miły. On też ćwiczy, choć
woli siłownię. Zaproponował wspólną jazdę na rowerach, więc dzisiaj na rower
pójdę z nim. Myślę, że będzie fajnie. Wczoraj tematy nam się nie kończyły. I
nie liczyło się to, że czekolada wystygła. Potrafił mnie rozśmieszać do łez. Ja
już chcę wspólny rower. Umówiliśmy się na jedenastą.
3 sierpnia 1998
roku
Marc znów się spóźnił godzinę! Ja w tym czasie zrobiłam pompki i
brzuszki, niestety z Malfoyem. A gdy już byłam na rowerze to on dopiero
przyjechał, bo musiał włosy ułożyć. To nawet ta tleniona Fretka z obsesją na
punkcie swoich włosów mnie nigdy tak nie wystawiła. Na rowerach byliśmy we
trójkę. Malfoy i Mark się świetnie dogadują, a ja znowu miałam słuchawki na
uszach. I to Fretka próbował wciągnąć mnie do rozmowy, a nie Marc. No kurde… Mam dość wszystkich. A jeszcze zgodziłam się
na kolację z Marciem. To będzie porażka.
Miałam rację. Kolacja trwała godzinę. Ja ją przygotowałam. Postarałam
się, zamiast odmrożonej pizzy zrobiłam kurczaka. On przyszedł, zjadł i poszedł…
Mam go dość. Już mu odmówiłam wspólnego ćwiczenia.
10 sierpnia 1998
roku
Malfoy to świnia. Zabrał mi Kamilę. Są parą i nie życzą sobie mnie…
Tak stwierdzili oboje. Ćwiczę sama. Przy okazji, robię już siedemdziesiąt
brzuszków i czterdzieści pompek. Widać pierwsze efekty.
11 sierpnia 1998
roku
Malfoy zaczął ćwiczyć z Kamilą. Ćwiczyli dziesięć metrów ode mnie.
Cały czas się całowali. Rzygać mi się chciało.
15 sierpnia 1998
roku
Źle mi samej. Nie mam ani Kamili, ani Malfoya.
Robię już 100 brzuszków i pięćdziesiąt pompek. Wyglądam świetnie. Dużo
facetów mnie podrywa, ale wszyscy są tak beznadziejni, że od razu ich spławiam.
16 sierpnia 1998
roku
Malfoy zostawił Kamilę, ja go ignoruję, a ona płacze mi w rękaw. Z
chęcią bym ją wywaliła za drzwi za wszystko co mi zrobiła, ale nie umiem…
Jeszcze bardziej nienawidzę Fretki… Ćwiczy ze mną. Ja nie ściągam słuchawek.
18 sierpnia 1998
roku
Nie umiem spać ani jeść. Nie chce mi się ćwiczyć, a na książki nie
mogę patrzeć. Nie mam ochoty na leżenie na plaży, ani na pływanie. Nie mam siły
spacerować, a filmy mnie irytują. Nie mam ochoty na gotowanie, ani na
pieczenie. Nie chcę się upić, ale tak bardzo nie chcę być trzeźwa. Mam ochotę
stąd uciec, ale jako Gryfonka nie mam takiego prawa. Tak więc leżę w łóżku
gapiąc się w sufit. Jem grzecznie śniadanie, później jakiś owoc, obiad i
kolację. W międzyczasie wypijam kawę. Zrobiłam dziewięćdziesiąt brzuszków i
trzydzieści pompek i to na dworze przed Draconem. Widać duże postępy. Jestem
szczuplejsza i widać bardzo lekkie zarysy mięśni. Od dzisiaj stopuję z siłowymi
ćwiczeniami i przerzucam się na jędrność. Leżąc na plaży czytam My dzieci z dworca Zoo. A później pływam tak jak Draco mnie nauczył. Chyba
mi się dzisiaj przyglądał jak byłam w wodzie. Miałaś o nim nie myśleć
idiotko! Byłam na spacerze i zaczepił mnie jakiś mulat. Był chyba miły. Nie
pamiętam co mówił. Teraz robię sobie lazanię, a jutro zrobię ciasteczka. Mam
nalaną szklankę whisky, a w tle mam włączoną Zakochaną złośnicę. Wieczorem idę do baru. Upiję się.
19 sierpnia 1998
roku
Dzisiaj po prostu wymienię wszystko co robiłam. Wstałam, poszłam do
łazienki, zjadłam śniadanie, zrobiłam siedemdziesiąt brzuszków i czterdzieści
pompek, objazd jeziora zajął mi godzinę i pięćdziesiąt minut, zjadłam obiad,
czyli zapiekankę, poszłam skończyć wczorajszą książkę na plażę i do tego czasu
udawało mi się ignorować Draco. A później on do mnie przyszedł i na książkę
położył mi kartkę, którą wkleję:
Tęsknię za
Tobą, wróć proszę. Naprawię wszystko. Tylko wróć.
D.M.
Nie wrócę.
A on siedzi pod moimi drzwiami i krzyczy, że chce pogadać. Niech krzyczy, ja
idę spać, a na sypialnię rzucę Silencio.
20 sierpnia 1998
roku
Ten kretyn spał pod moimi drzwiami. Dowiedziałam się o tym, gdy prawie
go podeptałam, kiedy szłam poćwiczyć. Obudził go mój pisk. Jednak szybko
odzyskałam fason. Ćwiczyłam ze słuchawkami na uszach, a on ze mną. Gdybym go
nie wysłała na śniadanie i nie siedziała obok niego byłby w stanie iść na rower
nie jedząc nic od poprzedniego dnia. Jednak nawet w jego domu siedziałam w
słuchawkach. Później wybraliśmy się na rowery. Przejechaliśmy ten dystans w
dwie i pół godziny. Zmusił mnie do obiadu w jego towarzystwie. Gdy czytałam Strefę szaleństwa on wrócił do dawnych
pomysłów. Rzucał we mnie kartkami ze słodkimi tekstami. Tym razem mu to nie
pomogło. Na kolację znowu go nie wpuściłam. Poszłam spać z wyrzutami sumienia.
Dzisiaj już zgasiłam światło, ale słyszę jego dobijanie się nawet w mojej
sypialni… Co ja mam z nim zrobić? Ogólnie przeniosłam się z pisaniem do łóżka.
To jest genialny patent.
21 sierpnia 1998
roku
Zaczęłam pisać codziennie. Dzisiaj już się pilnowałam i milej
obudziłam Draco. Znowu spał u mnie na wycieraczce, jednak dziś dostał kubek
kawy, a dopiero później go olewałam. Ćwiczył ze mną, chociaż ja na niego nawet
nie spojrzałam. Później zmusił mnie do drugiego śniadania. Zjadłam je w
słuchawkach. Na rowerze też nie ściągałam słuchawek. A następnie wspólny obiad,
gdy on mnie przepraszał, bo baterie w walkmanie padły. Włożyłam nowe i poszłam
czytać na plażę. On leżał obok mnie. Kiedy poszłam pływać on wykorzystał brak
sprzętu i próbował przepraszać. Nie odpuszczam mu, a on znowu dobija się do
drzwi. Już trzy razy mu mówiłam, że ma iść do siebie. Ale on się upiera, że gdy
tu śpi to choć po przebudzeniu ma piękne widoki. Nie mogę mu tego zabronić.
Choć w sumie…. To już chyba jest karalne. Jednak powoli mięknę… Nie mogę na to
pozwolić…
22 sierpnia 1998
roku
Malfoy jak co dzień ze mną ćwiczył, jeździł na rowerze, leżał na
plaży, pływał w jeziorze, jadł u siebie, ale sypia na mojej wycieraczce. Ja nie
chcę tego… Chcę być z nim szczęśliwa. Czemu nie mogę? Pieprzona duma. Jednak
jeśli znowu mu tak o po prostu wybaczę, to ten pacan co chwilę będzie mi
wywijać takie numery. I co ja mam teraz zrobić?
Jest przed pierwszą, a ja nadal słyszę prośby Draco o rozmowę… Nie
wiem co do cholery mam robić. Nie umiem go tak naprawdę ignorować. Ja myślę o
nim i gdy chwilowo on nie patrzy, ja zerkam na niego… To jest do dupy. Nie
wytrzymam. Idę wpuścić Draco do domu. Niech śpi na mojej kanapie, a nie na
wycieraczce.
23 sierpnia 1998
roku
Tak jak powiedziałam. Spał na kanapie. Ubrałam słuchawki, wpuściłam go
i kazałam mu iść spać. Nie słyszałam co on mówił. A mówił dużo. Jednak jakoś to
po mnie spływało. Poszłam spać. Mam dość tego faceta. Rano mnie obudził
śniadaniem. Znowu. Zrobiło mi się jakoś tak ciepło na sercu jak go zobaczyłam z
tacą w drzwiach do mojej sypialni. Ale ma pecha. No i oczywiście ćwiczy ze mną.
Jak ja uwielbiam gościa, który stworzył słuchawki i walkmana (już to chyba
mówiłam). Bez tego to ja bym była biedna. Obiad razem i na plaży razem. I on
ciągle próbuje się tłumaczyć. Co ja mam zrobić? Nie chcę mu tak o po prostu
odpuścić. Do dupy z tym wszystkim. Chyba zaraz znów udostępnię mu kanapę. Ten
głupek nie chce iść do siebie, tylko dobija się, prosząc o wysłuchanie. To
smutne. Ale on też nie miał dla mnie serca, gdy przyszedł i powiedział, że mam
zniknąć.
26 sierpnia 1998
roku
I znów jest świt. Draco właśnie usnął. Ja nie umiem. Nie wiem co z tym
wszystkim robić. Gdybym mu otworzyła z słuchawkami na uszach było by
bezpieczniej. Rozmawiałam z nim o wszystkim. Zaczął o mnie, później o nas,
później o Kamili, o chłopakach, z którymi się spotykałam, a później znów o nas.
Ten głupek chciał związku ze mną, po tym co mi zrobił…. Szczęścia życzę.
Oczywiście się nie zgodziłam i zaproponowałam przyjaciół. Byłam pewna, że
odmówi. A on co? Ściska mnie i dziękuje, że może być między nami jak wcześniej.
Tak naprawdę to też się z tego cieszę, ale on ma o tym nie wiedzieć.
Na śniadanie zaniósł mnie do siebie. Dosłownie. Nim się obudziłam,
zakradł się do mojej sypialni, zaniósł na rękach do siebie, położył w swoim
łóżku, a później do niego przyniósł mi śniadanie. Gdy już się najadłam, zgarnął
niezły opieprz. PRZYJACIELE się tak nie zachowują. Ogólnie dzisiaj mogę na
niego krzyczeć, a on się cieszy. Twierdzi, że teraz samą radość sprawia mu
dźwięk mojego głosu. Widzę jak się stara być najlepszym przyjacielem, jakim
umie być. Widzę jak na mnie patrzy. Jak stara się nie zjeżdżać wzrokiem na mój
dekolt. Na szczęście nie stracił swojej wredności. Tego bym nie zniosła. No i
idę z nim na imprezę do baru. Zobaczymy jak to będzie wyglądało. Wiem, jestem
gorsza od zazdrosnej żony… No to lecę się zrobić na bóstwo.
28 sierpnia 1998
roku
Znowu spałam u Malfoya w łóżku. Haha. Ale nic z tych rzeczy. No bo on
mnie wczoraj sam tam zaniósł, a po imprezie poszliśmy do niego na film. Ale jak
ja się znalazłam w łóżku (no bo chyba zasypiałam na kanapie?) tego nie wiem.
Ale byłam całkowicie ubrana. Tylko butów się pozbyłam. Zresztą jak zawsze w domu
jego domu. Później zrobił nam śniadanko. Dzisiaj już nie jadłam w jego łóżku.
Ale i tak świetnie się bawiłam. Nadrabiamy wszystkie dni ciszy. Zarówno tej z
jego strony jak i z mojej. Teraz przyszłam się ubrać w strój kąpielowy i po
książkę. Idziemy na plażę, a ja chcę przeczytać Szkołę dla snobów.
Pogodzenie się z Draco było dobrym posunięciem. Jestem szczęśliwa.
Ćwiczenia mi lepiej idą. Jem zdrowiej, gdy on gotuje, a wysypiam się lepiej,
kiedy mam świadomość wspólnego śniadania za kilka godzin. Uwielbiam z nim
siedzieć po nocach i oglądać film, gadać o bzdurach, albo po prostu pić. Jest
bezbłędnym kumplem, choć sama wiem, że facetem byłby jeszcze lepszym… No kurde,
nie oszukujmy się. Podoba mi się od piątej klasy. Przecież każdej się podobał…
Nawet lesbijkom. Co z tego, że był arystokratycznym dupkiem. A teraz jest
jeszcze lepiej. Bo nie jest arystokratycznym dupkiem, ale naprawdę fajnym
facetem. Proszę, niech mnie ktoś pilnuje, ja nie chcę się na niego rzucić
podczas dzisiejszego maratonu bajek Disneya.
29 sierpnia 1998
roku
ON MNIE POCAŁOWAŁ! Pocałował
mnie… Naprawdę. MALFOY. MNIE. POCAŁOWAŁ. I to nie było, że się potknął i przez
przypadek dotknął ustami moich warg. Nie. Podczas tańca. I to nie w barze… Nie, u niego w domu przy kolacji poprosił mnie do
tańca, a ja się głupia zgodziłam. Byliśmy tak blisko siebie. To był wolny
taniec, on mnie przyciągnął jeszcze bliżej. I nawet dał mi szansę odwrotu. Nie
pytał czy może mnie pocałować. I bardzo dobrze. Takie coś jest głupie i psuje
atmosferę. Miałam jakieś dziesięć sekund, żeby się odsunąć, dać mu w twarz,
odepchnąć go albo rzucić wymówkę, że zaschło mi w gardle i muszę się napić. Ale
nie. Ja sama się do niego przybliżyłam. A on mnie pocałował. Tak delikatnie. To
znaczy na początku. W pierwszej chwili, to tak jakby nie wierzył, że się
zgodziłam. Dopiero po krótkim czasie zaczął coraz mocniej napierać na moje
usta. Miał rękę w moich włosach, a ja gładziłam jego plecy. Było idealnie. W
idealnym momencie rozchylił mi usta. Idealnie drażnił mój język i podniebienie
swoim. Idealnie przytrzymywał mnie za lędźwie, żebym przez przypadek się nie
odsunęła. A w sumie co w tym dziwnego? Każda dziewczyna w szkole, która go
całowała mogła pisać pieśni pochwalne o jego sztuczkach. Właśnie. Mogłabym
wspomnieć, że właśnie sama piszę poemat na ten temat, a jest szósta rano i
dopiero wróciłam do domu. Mam tylko nadzieję, że teraz nie zrobi się miedzy
nami dziwnie. No to teraz idę spać.
Jestem głupia… Jak teraz przeczytałam to co pisałam rano, no to jestem
głupia. Najchętniej bym to wszystko przekreśliła, wyrwała i spaliła. Co prawda
pocałował mnie, no ale co z tego. To Malfoy. To przecież oczywiste, niczego
między nami to nie zmieni. On do łóżka chodzi z przypadkowymi dziewczynami.
Pocałunek to nic. Choć w sumie od czasu Kamili nie widziałam wokół niego żadnej
dziewczyny. Ok, muszę znikać. Właśnie przyszedł mnie wziąć na śniadanie. Będzie
normalnie.
NIE BYŁO NORMALNIE! Przyniósł mi kwiaty. Nie no, powiedzieć, że
przyniósł kwiaty to pomówienie. Przyniósł pół kwiaciarni. Ale co najlepsze,
przyniósł herbaciane róże, a nie czerwone. Nienawidzę czerwonych, zawsze
uważałam herbaciane za ładniejsze. Gdy już przyjęłam bukiet, dostałam buziaka w
policzek, a po tych wszystkich cudownych gestach, kiedy kwiaty były już w
wazonie, wziął mnie na ręce, tak jak zawsze i zaniósł do swojego domu na
jajecznice. I znów śmialiśmy się jak kumple. Ale nie dało się nie zauważyć
takich drobnych gestów jak na przykład
podanie dłoni przy wstawaniu z krzesła, czy noszenie mojej bluzy, gdy mi było
za gorąco. Dalej ćwiczyliśmy razem. I dalej się przy tym świetnie bawiliśmy. On
mnie pilnował, a ja jego, a później razem jeździliśmy na rowerach. Było super.
Nadal jesteśmy kumplami. Nie wiem co on kombinuje. No ale teraz idę. Przecież
mamy maraton horrorów za trzy minuty.
31 sierpnia 1998
roku
Spałam z nim. Oczywiście nie uprawialiśmy seksu. To też w sumie szok.
Położył się koło mnie w pełni świadomy, w sumie nie wiem czemu, ale wczoraj nie
tknął alkoholu, przytulił mnie i usnął. A gdy myślał, że ja już go nie słyszę
powiedział mi, że mnie kocha. Chciałam mu wykrzyczeć, że ja go też, ale jakoś
nie umiałam. Było mi dobrze w jego ramionach. Teraz już jesteśmy po śniadaniu
mojego wykonania i zaraz bierzemy się za ćwiczenia, bo później on mnie chce
gdzieś wziąć.
Draco jest kochany i mega romantyczny. Ten świr wziął mnie do kina
samochodowego! Leciał Titanic. Było tak fajnie. On mnie tulił w sportowym
wozie. I naprawdę mnie pocałował. Tak
namiętnie, delikatnie i żarliwie. Po prostu jakby to był nasz ostatni
pocałunek. Miał rację, to nasz ostatni pocałunek. Ja dzisiaj wyjeżdżam. Wiedziałeś
o tym, sam chciałeś mnie przekonać do zostania. Wiesz, gdzie pracuję i wiesz,
że już drugiego zaczynam. Nie chciałam Ci tego mówić, ale mam odwagę tu to
napisać. Kocham Cię. Jednak nie szukaj mnie. To była fajna przygoda, ale
związek nam nie wyjdzie.
Kocham. Miona.
Jest pierwszy września, Malfoy właśnie skończył czytać. I co on miał
zrobić do cholery? Zniknęła mu i to już w nocy. Teraz jest piętnasta. Ma ochotę
rwać włosy z głowy i wyć z rozpaczy. No przecież on kocha tę małą. A ona co?
Pisze mu w pamiętniku, że go kocha i znika…. On tego tak nie zostawi. On ją
znajdzie i zmusi do bycia szczęśliwą. Chyba w Londynie spowoduje jakiś wypadek,
żeby trafić do Munga. Przecież ona ma być na dziale mugolskich przypadków.
Jeszcze będą szczęśliwi.
1 lipca 1999 roku.
Rzucał karteczki. Nie udusiłam go. Chyba za bardzo go kocham.
Koniec.
Miniaturka obłędna.:)
OdpowiedzUsuńLekka, przyjemna, relaksacyjna.:)
Wybrałaś fajne książki i filmy.:) Oprócz podręcznika do transmutacji i eliksirów, przeczytałam wszystkie.:)
Oby było więcej takich miniaturek!
Pozdrawiam serdecznie,
la_tua_cantante_
Fajna miniaturka. A napisałabyś Sevmione?
OdpowiedzUsuńSevmione już jest napisane, będzie za jakieś trzy tygodnie :)
UsuńPierwsze co przychodzi mi na myśl po przeczytaniu miniaturki to: ''jakie to słodkie''.
OdpowiedzUsuńCzy jest jakaś szansa na wersję Dracona? - chętnie bym ją przeczytała :))
Pozdrawiam, Annabelle
'ale tu nie chcę być samotna chcę być samotna, tylko sama' chyba mały błąd Ci się wkradł;) Oprócz tego miniaturka serio świetna! Lubie kiedy Draco powoli zdobywa Hermione i nienawiść przeradza się w miłość;)
OdpowiedzUsuńmmmm cudownie... bajecznie ci to wyszło :) a i pomysł z pamiętnikiem świetny, dokładnie można zaobserwować jak rozwijała się znajomość naszej parki; myślę, że dobrym dopełnieniem byłoby pisanie w punktu widzenia malfoy'a - tak dla porówniania
OdpowiedzUsuńUśmiałam się !!!
OdpowiedzUsuńLekka, przyjemna, idealna.
Pozdrawiam
L.
cudna miniaturka było tak słodko...
OdpowiedzUsuńA ta wzmianka o Polakach, ahh...
Super miniaturka :) Fajnie ci wyszła :) I do tego taka długa :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną!
Pozdrawiam i weny życzę :D
Super, że jednak zmieniłaś zakończenie ;)
OdpowiedzUsuńJuz to chyba mówiłam, ale ta miniaturka jest naprawdę genialna ! ;d
Dramione True Love <3
Ta miniaturka jest GENIALNA!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDraco taki szarmancki na koniec
Wogóle słodka i wspaniała
Weny życzę
Lunamciabubu
Faktycznie najdłuższa miniaturka świata! :)
OdpowiedzUsuńJednak bardzo mi się podobało! Podobało mi się zakończenie! :)
Czekam na wiecej! :)
Aww! Czytałam na raty. Słodziaśna miniaturka. Nie rozpisuje się, bo będę się tylko powtarzać... to ,że cudownie piszesz wiesz, prawda?
OdpowiedzUsuńWeny Dominka
Opowiem ci historie, weszłam sobie na stowarzyszenie i z niego na jakiegoś bloga. Była tam niesamowita miniaturka pod tytułem Ona. Jednak tak bardzo się spieszyłam że nie zwróciłam uwagi na adres, ani autorkę. Wiem moja głupota. Poza tym wyznaje zasadę że jak czytam to komentuję. Wściekła więc na siebie i własną głupotę stwierdziłam z żalem trudno pewnie jeszcze kiedyś tam trafię.
OdpowiedzUsuńDzisiaj wchodzę sobie na stowarzyszenie, a poczytam sobie coś. Odpalam tego bloga czytam te niesamowitą miniaturkę i stwierdzam poczytam tu jeszcze coś zjeżdżam na dół a tam Ona. Tak więc naprawiam swoją głupotę i tym razem wyrażam już głośno moją opinię - Blog ten jest absolutnie niesamowity. Oryginalność wylewa się w każdym zdaniu, a styl wypowiedzi zachwyca.
Pozdrawiam Syntia
Ps. mam nadzieję na 2 część ona ^^ brakuje mi tam z 3 słów co było dalej.
Pps. zapraszam do mnie w chwili wolnego czasu sladem-snu.blogspot.com
Świetna miniaturka, taka wakacyjna ;) Strasznie podoba mi się ten pomysl z słuchawkami:D. A w zakończeniu się zakochałam!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i zapraszam do mnie ;)
super miniaturka ;) fajnie pokazałaś Draco i Hermione ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńaaw, jak ja uwielbiam takie miniaturki <3 a ta jest po prostu boska ♥
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Genialna miniaturka :D Generalnie preferuję teksty z dialogami, ale o dziwi ten bardzo mi się spodobał :) Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Czytałam tą miniaturkę tyle razy, chyba znam ją na pamięć, ale i tak powoduje u mnie uśmiech od ucha do ucha. Śmieję się do ekranu! Chyba tyle wystarczy, by było wiadome, że ten tekst baaardzo mi się podoba. :D
OdpowiedzUsuńMasz cudowną wenę, więc życzę, abyś pisała tak dalej!
Malinka
~.~.~.
http://opowiadania-harrypotter.blogspot.com/
SUPER!Ja też czytam Dom Nocy :-)
OdpowiedzUsuńJeezuuuu! Zakochałam się w tej miniaturce! Draco w niej jest taki uroczy, aaaaaaaa. Śmiałam się do telefonu! <3
OdpowiedzUsuń