Randka życia

Hermiona przeprowadziła się do Nowego Yorku trzy tygodnie temu. W tutejszym szpitalu dostała świetną pracę jako ordynator oddziału urazów od eliksirów. Zarabiała horrendalne kwoty, miała piękne mieszkanie, była szanowana i spełniała się w wymarzonym zawodzie. Codziennie ratowała ludzkie życia. Mimo tego wszystkiego, była bardzo samotna. Miała znajomych w pracy, ale to nie byli przyjaciele. Przyjaciele ze szkoły odwrócili się od niej, gdy zostawiła Rona. To przez nich tu przyjechała. Miała nadzieję, że tu zacznie od nowa. Ona i Weasley do siebie po prostu nie pasowali, a wszyscy marzyli o ich Happy Endzie. Jednak to nie była jej bajka, ona potrzebowała silnego mężczyzny, który nadąży za nią i jej trybem życia. Nienawidziła siedzenia w domu i wylegiwania się, co preferował rudzielec. Ona nadal kochała książki i doceniała tutejsze ogromne biblioteki. Jednak wolała wziąć książkę do małej torby razem z butelką wody, przebiec 5 kilometrów i poczytać w ulubionym miejscu, a nie rozwalać się na kanapie. Czuła na sobie spojrzenia mężczyzn, ponieważ była bardzo zadbaną i ładną kobietą. Po wojnie schudła dla Rona, bo on ją wolał jeszcze szczuplejszą. Dbała o siebie i nie odpuszczała sobie siłowni, więc sylwetkę miała idealną. Skóra gładka i co wieczór pieszczona jej ulubionymi olejkami. Delikatny makijaż, który tylko uwydatniał jej piękne, czekoladowe oczy i pełne, malinowe usta. Dawna burza loków była teraz gładkimi i ułożonymi sprężynkami, ale nie umiała docenić tego wszystkiego, ponieważ wracała do pustego mieszkania.
Tego dnia miała naprawdę ciężki dzień w pracy. Dużo pacjentów i ciężkie przypadki. Ale wytrwała. Miała świetny zespół pod sobą, lecz sama nie siedziała tylko za biurkiem. Właśnie wracała do mieszkania. Po raz kolejny zamiast po prostu się teleportować ona postawiła na spacer. Nie śpieszyła się. Zastanawiała się właśnie czy zjeść na mieście, czy jednak ugotować coś u siebie. Nie śpieszyła się do domu, bo i tak nie miała do czego, a gdyby zjadła na mieście byłoby szybciej, a ona nie miałaby zajęcia. W tych rozmyślaniach przeszkodziła jej osoba na którą wpadła. Był to mężczyzna który przytrzymał ją delikatnie w pasie. Inaczej wylądowałaby z połamanymi szpilkami na chodniku.
- Przepraszam pana bardzo. Zamyśliłam się.
Wtedy spojrzała w górę i zobaczyła mężczyznę, który ją trzymał. Była w ogromnym szoku. Wpatrywał się w nią bardzo wysoki blondyn o szarych oczach i, co najdziwniejsze, Draco Malfoy zdawał się ją poznawać. Nie odepchnął jej tak, aby upadła, ani nie patrzył z odrazą. Uśmiechał się do niej.
- Witaj Granger, co tu robisz? – spytał uprzejmym tonem.
- Puść mnie Malfoy, śpieszę się do domu. – warknęła do niego. On lekko się odsunął, by mogła stanąć o własnych siłach. Hermiona wyprostowała się i już miała odejść.
- Czekaj, może wspólny obiad?
- Boli cię coś? Chcesz iść ze mną na obiad? Proszę cię... Jeszcze szlamem się pobrudzisz.
- Skoro cię zaprosiłem, to znaczy, że szlam mnie już nie przeraża, po za tym chciałbym przeprosić za te lata. Dasz mi szansę na zadośćuczynienie? Chyba się nie boisz węża, lwico. – W duchu się modlił, żeby Gryfonka nadal miała tą swoją dumę i dała się podpuścić. Jego ślizgoński spryt nie zniknął po szkole.
- Ja się nie boję. Po prostu się śpieszę.
- Wcześniej nie wyglądało na to, byś się śpieszyła. Zresztą powiedz do kogo się tak śpieszysz. Gdybyś kogoś miała, to w Proroku Codziennym aż by huczało, dociera on nawet do Nowego Yorku. A jeśli by tu nie zauważyli, to w Ameryce też są gazety, a Złote Trio też jest znane.
- Nie mam zamiaru je…
- Chodź… Wszędzie piszą o twojej samotności i spełnianiu się zawodowo. Teraz nie masz wyjścia. – Przerzucił ją sobie przez ramię i zaniósł do pobliskiej restauracji, gdzie nie raz jadał. Było to ładne, małe pomieszczenie. Posiłki były tu pyszne, w końcu restauracja musiała być pięciogwiazdkowa. Mimo prestiżu nie rezygnowała z przytulności. Ściany były w jasnym odcieniu zieleni, podłogi i meble z jasnego drewna. Całość spajały różnokolorowe kwiaty w małych wazonikach. Pomieszczenie nie było pełne przepychu. Lokal urzekał swoją prostotą i pięknem. Draco, jak to on, był tu jednym z honorowych gości, więc nie martwił się o stolik, ani o ubiór. On jednak był nienaganny. Malfoy jako pan mecenas miał na sobie czarny garnitur, krawat w tym kolorze i szarą koszulę. Wszystko idealnie kontrastowało z jego jasną karnacją i blond włosami, które były lekko zwichrzone, niby przypadkiem, a jednak dokładnie ułożone. A Hermiona jako szanowana pani ordynator była ubrana w elegancką sukienkę w stylu retro. Miała szerokie ramiączka, dopasowany gorset i lekko rozkloszowaną spódnicę. Całość była w kolorze jasnej, delikatnej żółci. Gdy znaleźli się w progu, postawił ją na ziemi i poprosił kierownika sali o stolik dla dwóch osób.
- Oczywiście, panie Malfoy. - młodzieniec skinął głową w stronę Draco i czarująco uśmiechnął się do Hermiony, która lekko się zarumieniła pod jego spojrzeniem. – Proszę za mną.
Malfoy, jak przystało na arystokratę, puścił kobietę przed sobą i po chwili byli przy małym stoliku obok okna. Mieli widok na zagonionych ludzi, wiecznie zakorkowane ulice i piękne budynki.
- Dzień dobry, jestem Jack i dziś będę państwa kelnerem. Proszę, oto karty dla państwa – kelner pojawił się przy nich nagle. Był mniej więcej w ich wieku. – Czy mogę już podać coś do picia?
- Hermiono? – Malfoy po raz kolejny stał się gentelmanem.
- Ja poproszę czerwoną herbatę.
- Dla mnie niech będzie czarna. – Kelner zniknął tak szybko jak się pojawił, a oni zagłębili się w karcie dań. Między nimi panowała lekko napięta cisza.
- Proszę, dla pani czerwona herbata, a dla pana czarna. – kelner skinął głową i zniknął.
Hermiona posłodziła swoją jedną kostką cukru, a Malfoy pił gorzką. Nerwowo zerkali na siebie. Miona nie wiedziała co powiedzieć, bo w sumie nie była pewna czy woli tu siedzieć z odwiecznym wrogiem, ale jednak znajomym, czy jednak spędzić kolejne samotne popołudnie. Draco chciał zacząć rozmowę, jednak był bardzo speszony. Chyba po raz pierwszy w życiu. Naprawdę chciał ją przeprosić za wszystko, a nawet jakoś to wynagrodzić. Niestety, nie miał zielonego pojęcia jak się za to zabrać. Gdy już otwierał usta, pojawił się Jack.
- Czy mogę przyjąć zamówienie?
- Wybrałaś już coś, Hermiono?
- Tak, poproszę sałatkę grecką, do tego pierś z indyka.
- Dla mnie jak zwykle makaron z warzywami na parze i kurczakiem.
- Oczywiście.
Kelner zapisał w notatniku zamówienie i ruszył do kuchni, zabierając jedną kartę ze sobą.
- Hermiono…
- Nie musisz się tak do mnie zwracać, już nie ma przy nas kelnera czy kogoś, kto zwracałby na to uwagę.
- Pozwól mi coś powiedzieć. Hermiono, chciałbym cię przeprosić za te wszystkie wyzwiska i przykrości, który przeze mnie doświadczyłaś. Powinienem to zrobić od razu, gdy zrozumiałem swoje błędy. Po wojnie zostałem uniewinniony, no i wyprowadziłem się tu, żeby odciąć się od przeszłości. Więc proszę, wybacz mi moje karygodne zachowanie przez te wszystkie lata i pozwól jakoś to sobie zrekompensować.
- I tu jest twój błąd. Fajnie, że przeprosiłeś i tak dalej, ale zabranie mnie tutaj i jakaś rekompensata to po prostu „wykupienie” przebaczenia. Pomyśl, że jednak nie wszystko można załatwić pieniędzmi. Gdybyś przeprosił mnie na chodniku, to miałoby to taką samą wartość…
- Teraz ty popełniasz błąd. Oceniasz mnie starymi kategoriami. Wziąłem cię tu, byś się zrelaksowała i nie jadła sama. Rekompensata to nie miała być suma przelana na twoje konto, tylko na przykład wciągnięcie cię w wir towarzyski. Teraz obracam się w dużo lepszym towarzystwie niż w szkole.
- Nie rób się taki miłosierny. Radzę sobie. I nie zawsze jem sama.
- Oczywiście. Niestety w gazetach o tobie głośno, więc wiem że jeśli jadasz z kimś to jedynie w szpitalnej stołówce, że od trzech tygodni chodzisz po tym wspaniałym mieście zawsze sama. Onieśmielasz czarodziei swoją mocą i sławą, a mugoli zachowaniem i wyglądem. Nikt nie ma odwagi podejść, więc jesteś samotna. Daj mi jedno popołudnie, a zobaczysz że ja się zmieniłem, a to miasto jest piękniejsze od Londynu. Dziś zajmiemy się jedynie jego mugolską stroną.
- Przepraszam, że przeszkadzam, to pańskie zamówienia. – podał im odpowiednie talerze – Czy podać coś jeszcze do picia? – sami nie zauważyli, że wypili już swoje herbaty.
- Poprosimy jakieś dobre wino, zdajemy się na barmana. – szybko odpowiedział Draco. Gdy kelner się oddalił, każdy wziął kęs swojego dania, które rozpływało się w ustach i było naprawdę niesamowite. – Więc zgadzasz się?
- Sama się sobie dziwię, ale tak.
- Proszę, czerwone, hiszpańskie, Alquezar z roku 1998, półsłodkie. – nalał po odrobinie do dwóch kieliszków i podał najpierw Hermionie, a później Draconowi.
- Jest odpowiednie, dziękuję. – stwierdziła Miona, gdy kelner napełnił ich kieliszki i się oddalił. Rozmowę poprowadził Malfoy.
- A tak w sumie to czemu się przeprowadziłaś?
- Powinieneś wiedzieć, we wszystkich gazetach huczało… - nieświadomie użyła tych samych słów co on wcześniej – Rozstałam się z Ronem, wszyscy się ode mnie odwrócili, obojętnie gdzie i byłbym tak samo samotna. Jednak tu miałam możliwość zaczęcia od nowa i to na lepszej pozycji.
- Więc od trzech tygodni siedzisz tu sama… Musiałaś już zwiedzić wszystkie warte zobaczenia miejsca. I gdzie ja cię dzisiaj zabiorę?
- W sumie to zwiedziłam tylko nieduży park niedaleko mieszkania, bo w nim biegam, i pobliskie biblioteki. – przyznała się lekko zawstydzona.
- Świetnie. Dzisiaj pokochasz to miasto. Możesz mi wierzyć. – Skończyli posiłek, uregulowali rachunek, gdy Miona uparła się, że zapłaci za siebie. Wychodząc z restauracji, pokierował nią blondyn. Ruszyli w kierunku Empire State Building. Ruszyli jak przyjaciele trzymając się blisko siebie. Wspominali szkołę, ale omijali czasy wojny. Poruszali tematy dawnych kłótni i spięć. Plotkowali też o kolegach z roku. Spacerowali już dobre dwadzieścia minut, gdy blondyn po prostu się zatrzymał, łapiąc ją za rękę.
- Zdejmij buty lub przetransmutuj je w trampki, dobrze radzę. – Hermiona bardzo dyskretnie zamieniła piętnastocentymetrowe szpilki w niskie Vansy w odcieniu jadowitej żółci pod kolor torebki zawieszonej przez ramie. – Zamknij oczy, złap mnie mocno za ramię i nie puszczaj.
Popatrzyła na niego zdziwiona, ale zrobiła co jej polecił. On się skupił, obrócił w miejscu i teleportował. Trzymał byłą Gryfonkę bardzo mocno.
- Otwórz oczy – wyszeptał jej do ucha. Po raz kolejny go posłuchała i aż zapiszczała. Mocniej go złapała za ramiona i obejrzała się dookoła. Stali na szczycie dachu. Podziwiała piękne widoki. Widziała całe miasto. Ludzie dla niej nie istnieli. Nie było ich widać. Budynki wydawały się zbudowane z klocków Lego, a smog samochodowy nie był tu wyczuwalny. Gdy już wszystko dokładnie obejrzała, bardzo ostrożnie obróciła się do Malfoya.
- Niesamowity widok.
- Przychodzę tu, gdy muszę pomyśleć. Tu czuję, że jestem całkowicie niezależny. – po chwili Hermiona zaczęła się śmiać, a Draco nie miał pojęcia o co jej chodzi.
- No… bo… my… - dziewczyna nie mogła opanować śmiechu. – Bo… ty… nie… wiesz, ale jesteśmy na… wieży… - Malfoy patrzył na nią jak na wariatkę. – Bo… jest… taki… film King Kong… o małpie… takiej… ogromnej… a my stoimy… na tej… wieży… tak jak ona… - Draco śmiał się razem z nią.
- Muszę obejrzeć ten film. – chłopak lekko się opanował – Chodźmy dalej, bo jak dalej będziesz się tak śmiała to spadniemy. Trzymaj się mocno.
Chłopak znów się teleportował. Tym razem pod Statuę Wolności.
- To miejsce chyba najbardziej chciałam zobaczyć.
- No to się przyjrzyj, bo zaraz będziemy w jej zniczu.
- Przejdźmy się. – Teraz to ona go pociągnęła za sobą. Szli między uliczkami cały czas komentując ludzi wokół i Nowy York. Zaskakujące jak rozmowa lekko szła. Uśmiechali się do siebie, a Draco szedł tak, by jego dłoń lekko ocierała się o dłoń brunetki.
- Napatrzyłaś się już?
- Tak.
Znów złapała go mocno za ramię i po chwili poczuła grunt pod stopami. Rozejrzała się. Niby te same widoki, to samo miasto. A jednak różnica była ujmująca. Teraz widziała też ocean. Ludzie na dole byli bardziej wyraźni i dużo spokojniejsi. Duża część to turyści. Lekko zadrżała, gdyż od wody wiał chłodny wiatr. Gdy Draco to zauważył, od razu narzucił na nią swoją marynarkę, która była rozgrzana od jego ciała.
- Nie zmarzniesz?
- Ty dziś jesteś najważniejsza – z szelmowskim uśmiechem powiedział Malfoy. – Poza tym jesteś tak piękna, że twój widok mnie rozgrzewa.
- Zachowuj się… No i dziękuję za troskę. – Chciała oddać mu marynarkę, a on patrzył na nią zdziwiony. Nie wziął od niej ubrania, więc sama mu ją ubrała jak trzylatkowi, po czym rozchyliła jego ramiona, które splótł na piersi w geście niezadowolenia i wślizgnęła się między nie. On zdziwiony, ale bardzo zadowolony, objął ją tak, by przykryć sobą jej drobne ręce. Stali tak objęci, lekko się uśmiechali. Miona sama nie wiedziała co nią pokierowało, jednak była z siebie zadowolona. Podobało jej się jak chłopak lekko muskał jej dłoń na spacerze i teraz jak ją obejmował. Widzieli zachód słońca. Wtedy zorientowali się że już po osiemnastej. No w końcu dopiero kwiecień. Podziwiali piękny krajobraz w barwach pomarańczu i czerwieni. Gdy ostatnie promienie schowały się za ocean, Draco przytulił ją mocniej i teleportował się.
- Chodź, póki sklepów nie zamknęli. – teraz rozpoznała Piątą Aleję.
- Ale czemu to takie ważne dla ciebie?
- Przecież dopóki nie kupisz czegoś na Piątej Alei jesteś w biedocie tego kraju. A przecież ciebie stać, a jeśli nie chcesz marnować pieniędzy, to mnie stać.
- Spokojnie, a skąd pomysł że nic stąd nie mam…
- Znam cię, Miona. Chodź do Tiffaniego, wybierzemy ci coś ładnego.
- Nie znasz mnie…
- Masz coś z Piątej Alei?
- No nie…
- Więc cię znam. Chodź. – pociągnął ją w kierunku znanego, z książki „Śniadanie u Tiffaniego”, salonu pełnego błyskotek. Gdy tylko Malfoy tam wszedł, podbiegła wysoka, szczupła blondynka o zniewalająco zielonych oczach.
- Witam, panie Malfoy, w czym mogę pomóc? – powiedziała z wyzywającym uśmiechem.
- Witam, panno Alice. Proszę zachować resztki godności i przygotować złotą biżuterię z rubinami. I proszę o profesjonalizm.
- Draco, o co chodzi? – szeptem spytała Hermiona.
- Kilka razy z nią spałem. Nie raz robię tu prezenty dziewczynom. Jej też się zdarzyło. Od tego czasu jest strasznie irytująca i zawsze próbuje dostać się do mojej sypialni… znieść jej nie mogę, a chyba zastrzegła wszystkim przyjaciółeczkom, że to ona ma mnie obsługiwać.
- Chyba od zawsze, wszystkie dziewczyny tak na ciebie leciały – powiedziała ze śmiechem Hermiona.
- Nie wszystkie. Ty mi nigdy nie uległaś. To mi się w tobie podoba. W sumie przez to ja się w tobie podkochiwałem.
- W to w życiu nie uwierzę. Ty podkochujący się we mnie?
- Tak. Jesteś inteligentna, nie to co te lale śliniące się do mnie. W dodatku nie mogę powiedzieć, że byłaś brzydka, zwłaszcza po czwartej klasie. Nie miałaś urody pustej blondynki, jednak te oczy, usta… dziś też nie umiem od nich oderwać wzroku. Wtedy chodziło tylko o pochodzenie. Dzisiaj już nie jestem tak ograniczony, więc umiem w pełni cię docenić. – Hermiona po tej deklaracji była zawstydzona ilością komplementów. Na szczęście spod czujnego oka Dracona uwolniła ją Alice, która przyniosła biżuterię. Miona od razu zauważyła śliczną bransoletkę z delikatnego złota, a na niej tylko jedną małą zawieszkę w kształcie serca z rubinu. Malfoy też popatrzył na tą biżuterię. Podniósł ją z delikatnego czarnego materiału, na którym wszystko było ułożone i zapiął ją na nadgarstku brunetki.
- Skąd wiedziałeś?
- Mówiłem, że cię znam. Pięknie wygląda na twoim nadgarstku, ale pewnie nie pozwolisz mi za nią zapłacić.
- Znasz mnie, sama zapłacę. Ile kosztuje? – pytanie skierowała do blondyny wpatrzonej w Ślizgona.
- Słucham? – spytała głupio, a Malfoy zaśmiał się cicho.
- Ile płacę za bransoletkę? – lekko się śmiejąc nad głupotą ekspedientki, powtórzyła pytanie.
- Dziewięćset siedemdziesiąt dziewięć dolarów. – Odpowiedziała z wrednym uśmiechem, pewna że dziewczyna zrezygnuje z tej biżuterii, a jeśli ona podoba się Dracusiowi, to ona ją sobie kupi.
- Można płacić kartą?
- Oczywiście, proszę za mną – mina Alice uległa drastycznej zmianie i teraz była zwykłym grymasem, z czego blondyn się zaśmiał. Żeby dolać oliwy do ognia, objął Mionę w pasie i poprowadził do lady. Tam Gryfonka zapłaciła za zakup i już wychodzili. Gdy wyszli, Draco zaczął rozmowę.
- Widziałaś jej minę, gdy nie zrezygnowałaś z zakupu ?
- A to gdy mnie objąłeś… Myślałam że wydrapie mi oczy tymi szponami.
- Byłem pewny, że zaraz się na mnie rzuci przy wszystkich klientach. – rozmawiali tak jeszcze długo, aż doszli do Times Square. On zakrył jej oczy. – Nie podglądaj, za chwilę będzie coś czego na pewno się nie spodziewasz. – wyszeptał jej do ucha. Akurat była akcja promująca stację telewizyjną BBC 1. Obrócił ją do siebie i mocno pocałował prosto w usta, gdy kamera się na nich skierowała i wtedy odsłonił jej oczy i wyszeptał w jej usta między pocałunkami. - Spójrz na wszystkie ekrany. - nie przerywając chwili namiętności między nimi spod półprzymkniętych powiek rozejrzała się i zobaczyła ich. Zamknęła oczy ponownie i między kolejnymi całusami wyszeptała :
- Nienawidzę cię, Malfoy. – w tym momencie wpiła się w jego usta i zawładnęła jego językiem. Gdy po kilku minutach skończyli, nieświadomi tego, że każdy ich wypatrywał z tłumu, a oni sami jeszcze nie zniknęli z telebimów, oderwali się od siebie i patrzyli sobie głęboko w oczy. Wtedy rozpoczęły się brawa. Draco rozejrzał się zdumiony, a Miona lekko zarumieniona schowała twarz w jego koszuli. On wziął ją za rękę i pobiegł w kierunku Central Parku. Ona biegła tuż przy nim. Miała dobrą kondycję, więc dzięki transmutacji szpilek w trampki nie miała problemu biec równo z nim. Gdy dobiegli do celu, byli lekko zmęczeni. Opadli na huśtawki na placu zabaw, który był już pusty, ponieważ była już godzina dwudziesta i w parku były tylko zakochane pary, ludzie ćwiczący lub wracający z pracy. A oni się huśtali jak dzieci. Nadal szumiało im w głowach po pocałunku. Nie odzywali się. Nie potrzebowali tego. Zerkali na siebie ukradkiem i ścigali się kto wyżej będzie się huśtać. Po chwili ku przerażeniu chłopaka Hermiona zeskoczyła na piach.
- Teraz ty! Zobaczymy kto skoczy dalej. – krzyknęła do niego.
- Jak się zabiję to wiedz, że dla ciebie. – powiedział i skoczył z lekkim przerażeniem na twarzy. Wylądował kilka centymetrów dalej i zaczął cieszyć się z wygranej.
- To nie fair, ty jesteś wyższy. – Gryfonka miała minę naburmuszonego pięciolatka.
- To prawda, jestem wyższy, gdybyś ty była mojego wzrostu, wylądowałabyś dwa metry dalej – mówił do niej jak do przedszkolaka, na co ona tylko bardziej się złościła. – No już kochanie, uśmiechnij się – dał jej buziaka w policzek.
- Chodź na lody! – zerwała się na równe nogi i pociągnęła go za sobą. On kupił im czekoladowe lody włoskie. Usiedli na ławce niedaleko budki z jedzeniem i rozmawiali o książkach. Dużo się śmiali i żartowali. Nie przeszkadzali im ludzie dookoła, a sami świata poza sobą świata nie widzieli. Było już naprawdę późno, a Miona zaczynała swój dyżur o siódmej rano, więc Draco teleportował się z nią pod jej adres, bo stwierdził, że sam jej nie puści. Przed pożegnaniem dał jej buziaka w policzek.
- Dobranoc, Miona.
- Słodkich snów, Draco.
Gdy zniknęła za drzwiami, uświadomił sobie, że nie spytał jej o najważniejsze. Następnego dnia od godziny piętnastej odwołał wszystkie swoje spotkania i siedział w uliczce, przy której ostatnio na niego wpadła. Zobaczył ją dopiero po siedemnastej. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to bransoletka na jej nadgarstku. Lekko się uśmiechnął. Wyszedł jej naprzeciw z szerokim uśmiechem i po prostu spytał.
- Hermiono, nie wiem jak mogłem wczoraj to zaniedbać, jednak teraz już na to sobie nie pozwolę. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i będziesz wybranką mojego serca? Mówiłem, że kocham się w tobie od czwartej klasy, nie każ mi dłużej na siebie czekać.
Zgodziła się.
Później nie było różowo, a ich życie nie było usłane płatkami róż. Nie, kłócili się, obrażali i na zamianę ktoś się wyprowadzał, by wrócić po kilku dniach. Jednak naprawdę się kochali. Po pięciu latach był ogromy ślub, później mieli w swoim życiu jeszcze małą blondyneczkę, Rose. Od kiedy ona przyszła na świat, już nawet w czasie kłótni nikt się nie wyprowadzał, tylko byli szczęśliwą rodzinką, a Miona już nigdy nie była samotna.

Komentarze

  1. Ach ! Cudowna miniaturka. :)
    Dramione True Love <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Urocza, a szablon cudowny !!!<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym widzieć minę Rona gdy pewnego ranka po otworzeniu gazety, zobaczy informację o ślubie jego byłej miłości z odwiecznym wrogiem. Cóż, z pewnością by się ucieszył. Miniaturka śliczna, czyta się ją z lekkością.
    Pozdrawiam, Annabelle

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna miniaturka :) Nie mogę doczekać się następnej!
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  5. randka życia i randka idealna! marzenie... przez cały czas rozpływałam się czytając tę historię :) atmosfera, stylizacje, zachowania... to wszystko było jak bajka lub kadr wycięty z filmu... zakończenie trochę zaburzyło tę sielankę, ale to dobrze... sprowadziło mnie to na ziemię i upewniło, że nie ma żadnego "i żyli długo i szczęśliwie".... cieszę się, że miniaturki będą pojawiały się tak często, przy braku czasu jest to najlepsza forma rozrywki, bo zawsze można znaleźć chociaż kilka wolnych chwil, żeby przeczytać fragmencik, a niebezpiecznym jest się w tej sytuacji wciągać w jakieś obszerne opowiadanie :) mam nadzieję, że jutro dodam rozdział również u siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakie to było romantyczne.Wspaniale napisane.Akcja dość szybka ale ciekawa i wciagajaca.Myslalas kiedyś napisać coś o lunie i zabinim?
    Weny

    OdpowiedzUsuń
  7. Słodko.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
  8. No udana randka, romantyczna i przeslodka. :) tiffany brawo, genialny wybor :-)
    Bardzo mi sie podobalo. Fajnie by bylo przeczytac jakas miniaturke z udzialem harry'ego :-)
    Czekam na nowosci. :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajna miniaturka ;) Taka zgrabna i urocza ;)
    Pozdrawiam,
    L. ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Oho! Rozdzial swietny! Draco podkochujacy sie w Mionie? Ciekawe;) Szkoda, ze wszyscy przyjaciele sie od niej odwrocili. Hermiona musiala byc bardzo samotna, skoro tak szybko przystala na towarzystwo Draco... Dodalam Cie do ulubionych na blogu i obserwowanych;) Jeszcze tutaj z pewnoscia wpadne;) Jak masz ochote to zajrzyj do mnie: http://beznadziejnie-zakochana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Przesłodka miniaturka. Napisana prosta, ale kwieciście. Nie było patosu, przesady. Akcja dość szybko się potoczyła, ale to jest miniaturka, więc zupełnie to rozumiem. Czekam na więcej takich perełek, bo nie ma nic lepszego jak krótka historyjka o miłości wczesnym wieczorem :)
    Pozdrawiam ciepło,
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie nowy rozdzial;) Wzielam sie za miniaturki 18+, powiem Ci- niezle;) Jak tylko je dokoncze- skomentuje;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo fajna miniaturka taka urocza , pięknie się czyta super

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowne! Masz niezwykle lekki styl dzięki czemu nie chce się, aż oderwać oczu! :D
    Czekam na więcej :)
    Zapraszam do siebie, jak masz chwilkę :x :
    http://co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com/p/blog-page_16.html
    Życzę weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetna miniaturka. Draco taki charmant *.*
    Podoba mi się Twój styl, taki lekki :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetna miniaturka. Super mi się ją czytało, a w niektórych momentach nawet się uśmiechałam :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetna miniaturka, choć muszę przyznać, że na początku mnie lekko nudziła, to później idealnie to rozwinęłaś ;)
    Czekam na twoje opowiadanie o Lucmione, mam nadzieję, że będzie dobre :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetne, piękne, cudowne. Co Ty ze mną robiłaś?! Zabrakło mi epitetów :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Oooooo <3333 KOcham♥

    OdpowiedzUsuń
  20. Najlepsza miniaturka ever ! :)
    Moja ulubiona. Nigdy nie czytałam czegoś ciekawszego. Lepsze niż sam harry potter ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Po zaręczynach (+18) cz II

O mnie się nie martw

Po zaręczynach (+18!) cz I