Quidditch
-Tak jest proszę państwa. W ten oto piękny niedzielny
poranek dwie najlepsze drużyny w szkole zagrają mecz o puchar Qidditcha!
Właśnie z jednej szaty wychodzi drużyna Gryfonów! Tak, tak, widzimy ścigające Katie Bell! Demelze Robins! Ginny Weasley! Pałkarzy Ritchiego Coote! Jimmyiego Peakes! Obrońcę Rona Weasley! No i oczywiście szukającego i kapitana Harrego
Pottera! W pięknych barwach swojego domu. Ciekawe czy jak zwykle pokarzą swoją
najmocniejszą stronę. Ale starczy o nich, w końcu do rozegrania dobrego meczu
są potrzebne dwie świetne drużyny, więc powitajmy Ślizgonów! Ścigający Terence Higgs! Teodor Nott! Blaise Zabini! Pałkarzy Vincenta Crabbe! Gregoryego Goyle! Obrońca Miles Bletchley! Kapitan,
który gra też na pozycji szukającego Draco Malfoy!! – Można było usłyszeć głoś Lee Jordana, któremu
prosfor McGonagall pozwoliła komentować mecz, mimo że był absolwentem Hogwartu.
Obie drużyny były głośno przywitane przez całą
szkołę. Takiego meczu nie opuszcza żaden uczeń. Wszyscy kibice Gryfindoru są
ubrani na złoto-czerwono. Więc w tych kolorach jest trochę ponad połowa trybun.
Cała wieża tego domu, prawie cała Krukonów i kilku Puchonów. A pozostali są
ubrani w kolorach srebra i zieleni. Te kolory dominowały na wieżach Slyterinu i
Hufflepuffu. Także kilka osób z Ravenkawu było ubrane po ślizgońsku. Jednak oni
siedzieli naprawdę daleko od Luny i jej kapelusza-lwa, który ryczał na nich
groźnie.
Hermiona siedziała blisko komentatora razem z
bliźniakami Weasley i gorąco kibicowała swojemu chłopakowi. Bliźniacy często
bywali na meczach. Od kiedy sklep w Hogsmade prosperuje na większą skalę niż
ten na Pokątnej oni się tu przeprowadzili i zawsze udawało im się jakoś
wkręcić.
Gdy czternastu zawodników znalazło się na środku
boiska zabrzmiał głos profesor Hooch.
- Kapitanowie, podać sobie dłonie – Potter i Malfoy
prawie miażdżyli sobie wzajemnie kości patrząc na zaciśnięte szczęki drugiego.
Profesorka latania przerwała im chrząknięciem. – To ma być ładna i czysta gra.
Dajcie popis. – Uwolniła znicza, który okrążył jakby z kpiną głowy ścigających
po czym zniknął między chmurami. – Dosiąść mioteł – gdy już wszyscy byli
piętnaście stóp nad murawą tłuczki zostały puszczone, a kafel został wyrzucony
w górę przez profesorkę.
- I zaczynamy – zagrzmiał były uczeń. - Ginny Weasley
łapie kafel i rusza w kierunku pętli! Dalej Ginn! Dopóki Bletchleya nie ma! – W
tej chwili Jordan dostał w głowę od McGonagall.
- Panie Lee, bo więcej pan nie będzie komentować – w
tym momencie wszyscy starsi uczniowie wybuchli śmiechem, ex Gryfon bardzo
często słyszał takie pogróżki.
- Przepraszam pani profesor, a wracając do meczu to
Ślizgon niestety obronił piękny strzał młodej Weasley i podał kafla do Notta,
ten niestety zgrabnie ominął tłuczek posłany przez Cotta w jego kierunku. Podał
piłkę do Higgsa, ten leci prosto na środkową pętle Gryfonów i rzuca do prawej.
RON TEMPAKU, JAK MOGŁEŚ TEGO NIE OBRONIĆ! Przepraszam pani psor. Jest dziesięć
– zero dla Slyterinu. Jednak Katie już ma kafla i podaje go do Robins, tuż
przed pętlami węży podaje piłkę do Ginn i ta trafia do lewej pętli. DALEJ LWY!
Dziesięć – dziesięć. Bletchley oddaje kafla do Zabiniego, który
szybkimi podaniami wymienia go z Nottem i Higgsem. Piłka ciągle między nimi
krąży, jednak Ginny zręcznie ją przechwytuje i podaje do Bell, ta nisko
pochylona nad miotłą szybuje w kierunku pętli przeciwników. Ta dziewczyna to ma
prawdziwy talent! Rzuca z całej siły i trafia prosto w środkową pętle. JEST
DZIESIĘĆ – DWADZIEŚCIA! Gryfindor prowadzi. Po raz kolejny akcję zaczyna
Zabini… - Gra była bardzo wyrównana. Największa różnica między drużynami to
było dwadzieścia punktów. Zespoły walczyły zaciekle, a kibice dawali z siebie
wszystko. Z złoto-czerwonych trybun było słychać :
My najlepsza drużyna w Quidditch
pod wodzą samego gryfa
zdepczemy ślizgońskie łby
tak by było widać wasze łzy!
Jednak odpowiedź zielono-srebrnych nie była gorsza,
już nie ograniczali się do dawnego Weasley
jest naszym królem. Choć trzeba przyznać, że autorzy ci sami (czyt. Malfoy
i Zabini).
Gdy Ślizgoni idą w bój
małe lewki piszczą znów
bo wystarczy jeden węża kieł
żeby lew po prostu zdechł!
Ich inwencja twórcza, była w stanie powalić
wszystkich na kolana. Tylko Hermiona siedziała przy chłopakach i nie krzyczała,
a kibicowała w duchu.
- Tak! Harry Potter nurkuje korkociągiem w stronę
murawy. Nie wierzę, żeby to był zwykły zwód. Malfoy jest tuż za nim! Dosłownie
siedzi mu na ogonie! O NIE! On się z nim zrównuje! Lecę prawie ramię w ramię.
Harry trzonek miotły trzyma już prawie pionowo! Malfoy pochyla się jeszcze
bardziej nad miotłą! Prawie ocierając się ramionami o siebie!
- Panie Jordan, Pan Zabini zdobył kolejne 10 punktów!
– Oburzyła się McGonagall, gdy Lee całkowicie olał resztę meczu i skupił się na
szukających.
- Tak właśnie! Jest sto trzydzieści – sto dwadzieścia
dla Ślizgonów! A wracając do szukających to Malfoy właśnie wzbija się w górę
pod ostrym skosem! Czyżby znicz zmienił zdanie?! Potter jest minimalnie za nim!
Co się dzieje?! Malfoy się praktycznie zatrzymuje na miotle i rozgląda dokoła.
Potter robi to samo. Czyżby znicz postanowił po prostu zniknąć? No więc wróćmy
do panny Weasley, która leci prosto na prawą pętlę Ślizgonów i wyrównuje wynik!
Niestety Nott już ma kafla w posiadaniu i leci na wprost Rona! OCH, mało
brakowało, a ścigający by mocno dostał tłuczkiem, to było bardzo sprytne zagranie
Peakesa! Jednak Crabbe myśli inaczej i trafia piłką w Ronalda, który prawie
spada z miotły, co wykorzystują Ślizgoni i znów prowadzą! Była to bardzo
chamska zagrywka.
Całe trybuny w kolorach Gryfindoru podniosły się z
miejsc wstrzymując oddech, Hermiona wręcz wychylała się z wieży z ulgą
obserwując jak Ron poprawia się na miotle, nic mu nie jest. Gra toczy się już
ponad godzinę. Żadna z drużyn nie myśli by odpuścić. Ścigający prześcigają się
w ilości i efektowności rzutów. Obrońcy robią co w ich mocy by ich
powstrzymywać. Było widać lekką dominację węży, co tylko nagłaśniało śpiewy
Ślizgonów. Ron rozgrywał właśnie mecz swojego życia. Jeszcze nigdy nie szło mu
tak dobrze, nawet po Felix Felicis. Była z niego bardzo dumna, ponieważ
Bletchley nie radził sobie nawet w połowie tak dobrze. Nie dość że puszczał
więcej kafli, to jeszcze czasem nie panował nad miotłą. Za to ślizgońscy
ścigający byli lepsi niż gryfońscy. Rzadziej tracili piłkę i byli szybsi.
Pałkarze prześcigali się kto celniej będzie posyłać tłuczki w stronę
przeciwników, no i oczywiście kto skuteczniej będzie ratować członków swojej
drużyny. Ale to ścigający przyciągali na siebie uwagę. Nie umieli ustać w
miejscu. Wszędzie ich było pełno. Raz latali blisko drugiego, a czasem oddalali
się od siebie całkowicie. Czasem latali wysoko między chmurami zabawiając
innych akrobacjami, a czasem stosowali różne zwody. To był mecz naprawdę na
wysokim poziomie.
- Proszę państwa, Higgs właśnie wbił swojego
okrągłego dziesiątego gola w tym meczu! Dzięki niemu drużyna Ślizgonów prowadzi
dwieście dziewięćdziesiąt – dwieście sześćdziesiąt! Ale co to, czyżby kolejny
zwód Malfoya, czy naprawdę zobaczył znicza! Ślizgon leci w górę jak torpeda.
Widać, że przez mecz ledwo utrzymuje się na miotle. Potter próbuje go dogonić,
jednak ma marne szanse, ponieważ był daleko od blondyna. Żaden z nich nie
oszczędza swoich mioteł. TO NIE BYÓŁ ZWÓD! Ja też widzę złotą plamkę. Ślizgon
już powoli pochyla się nad miotłą i wyciąga rękę po znicza! Czy i tym razem on
zniknie?! Potter ma już naprawdę marne szanse na złapanie, za to Ginn wbija
kolejnego kafla prosto w środkową pętlę Slyterinu, przez co różnica wynosi już
tylko dwadzieścia punktów! DAJESZ HARRY! KONIEC! Drodzy państwo. Po dwu i pół
godzinnym meczu, który skończył się wynikiem czterysta czterdzieści - dwieście
siedemdziesiąt wygrywają ŚLIZGONI! Puchar qidditcha powędruje do domu węża. A
teraz runda honorowa nad trybunami i uścisk dłoni drużyn. To było prawdziwe
widowisko! Powiedzmy jeszcze raz kto był w drużynie zwycięzców! – Jednak Lee
Jordana już nikt nie słuchał. Wszyscy skupiali się na prawdziwym widowisku,
Zwycięski szukający nie włącza się w rundę honorową,
olewa puchar, podlatuje do wierzy Gryfindoru z uśmiechem i zabiera mikrofon
byłemu Gryfonowi, wszyscy mu się przypatrują ze zdziwieniem, tylko jedna para
czekoladowych oczu z rozczuleniem
- Hermiono Jane Granger. Pamiętasz zakład sprzed
trzech godzin? Musisz go pamiętać. Teraz dowiedzą się wszyscy – mówił to z
kpiącym uśmieszkiem, a dziewczyna kręciła głową z niedowierzaniem. – Mówiłaś,
że możesz być tylko z kimś najlepszym, tak więc skoro wygrałem mecz i skoro to
ja złapałem znicza, to teraz pora na prawdziwą nagrodę! – Złapał dziewczynę i
posadził na miotle przed sobą. Ona mimo, że tego nie lubiła godziła się na to
wiele razy, jednak zawsze byli wtedy sami. – Po dwóch latach bardzo burzliwego
związku, o którym dopiero teraz dowiaduje się reszta, błagam cię, nie na
kolanach, bo byś się o mnie bała, zostań moją żoną. – wszyscy wstrzymywali
oddech z niemym pytaniem o co chodzi. Większość podejrzewała ich o romans, ale
nikt nie widział w nich pary z dwuletnim stażem i przyszłego małżeństwa. Za to
dziewczyna znieważając na nauczycieli, uczniów, czy fakt że jest około
sześćdziesiąt stóp nad ziemią puściła miotłę i ze zeszklonymi od nadmiaru
emocji oczami przytuliła Malfoya i mocno go pocałowała.
- Draconie Lucjuszu Malfoyu, zostanę twoją żoną i
nawet siłą mnie od ciebie nie odciągną. – Po tym wyznaniu wszyscy zaczęli
klaskać, Hermiona miała na palcu piękny pierścień z białego złota ze szmaragdowym oczkiem, a
Draco był najszczęśliwszym mężczyzną pod słońcem. Później był już tylko ślub,
dwójka dzieci, dom z ogródkiem i pies.
Urocza !<3
OdpowiedzUsuńsłodko.:)
OdpowiedzUsuńSuper miniaturka :)
OdpowiedzUsuńDraco i jego oświadczyny genialne!
Pozdrawiam i weny życzę :D
świetna miniaturka, końcówka tak mnie zaskoczyła, że prawie spadłam z miotły :) nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Omal się nie udusiłam sokiem gdy przeczytałam końcówkę.. :)
OdpowiedzUsuńA przy okazji... Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award pytania: http://lucjuszmalfoyhermionagranger.blogspot.com/p/nominacje.html
Bardzo dziękuje za nominacje :)
UsuńOooo jak słooodkooo :) Wielbię cię :*
OdpowiedzUsuńDramione True Love <3
Świetna miniaturka *.*
OdpowiedzUsuńPs. Miałam się zgłosić do Ciebie :D
~Granger ;3
Słodko i uroczo. :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jakie będą ich dzieci. :)
Przyznam się, że w połowie zaczynałam być sceptycznie nastawiona. Nie lubię opisów Quidditcha, po prostu mnie nudzą... końcówka jednak skradła moje serce :) Uznaję tę miniaturkę za jak najbardziej udaną. Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńTak strasznie nie lubię quidditcha ;_; Taka asportowa jestem xD Ale czytałam, czytałam i wiesz co? Nie żałuję! Mimo, że tak nie lubię tego sportu, Twoje opisy były takie naturalne i żywe. No, a końcówka pobija już wszystko! Genialna miniaturka!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny Charly ;)
je-veux-du-bonheur.blogspot.com
Lucy chciałam Ci powiedzieć, że masz przepiękny ten nowy szablon! Tak mi się spodobał, że sama zamówiłam szablon u tej samej szabloniarki! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nowości! :) :*
Z reguły nie przepadam za motywem quidditcha w miniaturkach/ opowiadaniach.
OdpowiedzUsuńNużą mnie długie opisy najgłupszych czynności. Ty bardzo zwięźle to streściłaś. Świetny doping ślizgonów, genialne komentarze Lee Jordana. O końcówce już nie wspomnę, jest naprawdę urocza.
Pozdrawiam i życzę weny :)
Pomysł genialny.
OdpowiedzUsuńWykonanie też super, ale zabrakło mi w tej końcówce tej.. spektakularności. Tego szoku innych :)
ja uwielbiam takie momenty w blogach xD
Ale i tak świetnie ;3
To były najpiękniejsze Dramionowe oswiadczyny o jakich czytalam ;)
OdpowiedzUsuńnaprawdę mega miniaturka ;)
pozdrawiam ;]
Słodziak i wyciskacz łez
OdpowiedzUsuńnic dodać nic ująć
Ann :3
Ta miniaturka taka urocza
OdpowiedzUsuńMało kiedy spotyka się takie miniaturki twoja byla orginalna
Weny
Słodko!!
OdpowiedzUsuńFajna miniaturka.
Pozdrawiam,
HH
Krótko zwięźle i pięknie. Jest tak słodko. Bardzo mi się spodobała i jako jedna z niewielu miniaturek na pewno utknie mi w pamięci ;)
OdpowiedzUsuńjej jaka słodka ;)
OdpowiedzUsuńGenialne :) Do końca nie wiedziałam o co chodzi z tym meczem, a tu taka niespodzianka ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna <333 zapraszam do siebie :))
OdpowiedzUsuńhttp://when-the-fire-melts-the-ice-dramionee.blogspot.com/
Cudowne opowiadanie!
OdpowiedzUsuńA ten wzwód powalał za każdym razem xD
Cudooo...To jest najlepsze. Kocham...Kocham...Kocham...Kocham;***
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńJeśli masz czas zapraszam do mnie:
http://z-milosci-do-wroga.blogspot.com/
Cudowna miniaturka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie na miloscDramione.blogspot.com
mała gwiazdka
Quidditch*
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńO Boże... Piękne!
OdpowiedzUsuń